XXXIII

217 20 15
                                    

-Sousa-

Jedna z gościnnych sypialni została zajęta przez pijanych kochanków, a ja zostałem z nawet nie pijanym Salamonem. Sam w jednym pokoju. Ludzie pomocy. Było między nami tak napięcie, że ledwo mogłem wysiedzieć w miejscu. Nie chodziło tu tylko o jęki Kuby.

- Znowu jesteśmy sami Afonso - powiedział przyglądając się każdemu mojemu ruchowi.

- Proszę mów do mnie po nazwisku, bo imienia nie lubię - wstałem i poszedłem do kuchni nalać sobie szklankę wody, a raczej uciec od spojrzenia. Mężczyzna jednak poszedł ze mną.

- Uciekasz Sousa - przełknąłem głośno ślinę.

- Nie prawda - sięgnąłem po szklankę.

- A jednak - skrzyżował ramiona.

- Uh.. daj mi spokój - sięgnąłem po wodę.

- Uważasz, że jestem okropny? - zamarłem i nie mogłem się przez chwilę ruszyć. Tak. Uważałem tak. Dręczył Kubę i wmawiał mi, że to dobre, a ja jestem bardzo łatwy do zmanipulowania.. już przepraszałem Kamińskiego na kolanach chyba ze sto razy. - Mów - podszedł do mnie.

- Uh.. słuchaj ja tylko - złapał mnie za podbródek i zmusił do patrzenia w swoje oczy. - Tak myślę tak.. - wyjąkałem cicho.

- Przeszkadza Ci, że dręczę  tego nieudacznika? - przejechał kciukiem po moich ustach.

- On nie jest nieudacznikiem.. - przełknąłem głośno ślinę. - Nie nazywaj go tak.. - uśmiechnął się szeroko.

- No dobra uznajmy, że nie jest i że przestanę uprzykrzać mu życie - przysunął twarz do mojego ucha. - Co mi za to dasz? - szepnął w nie, a mnie aż przeszły ciarki. Piekły mnie policzki.

- Muszę Ci coś za to dawać..? - zapytałem niemal szeptem.

- Tak, albo ten frajer nie będzie miał tu życia - nie byłem w stanie się odezwać. - To co dasz mi za to coś? - kiwnąłem głową. - Kiedy? - złapał mnie za biodra.

- K-kiedyś - ledwo przeszło mi to przez gardło.

- Masz tydzień - szepnął mi na ucho i mnie puścił. Moje serce biło tak szybko jak nigdy dotąd.

~Zakochałem się w Skórasiu~ Skóraś x Kamiński ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz