2

73 9 15
                                    

Następnego dnia w szkole pojawiła się moja przyjaciółka, ucieszył mnie ten fakt, bo będę miała z kim rozmawiać. Kiedy rozmawialiśmy, Susan zaczęła mówić o tym, że nie chce z nią się spotkać, a z innymi już tak.

-Znowu chcesz się wykręcić?

-Susan...

-Nie wiem, po co cię w ogóle spytałam. - kwituje i bierze plecak z podłogi. - Wiedziałam, że nie będziesz chciała. To na razie.

Zżera mnie poczucie winy, gdy tak sterczę, niepewna, co zrobić. Nie mogę tak tego zostawić. Kiedy się odwraca, łapię ją za ramię.

-Pójdę z tobą…

Nawet jak nie chciałam, to nie mogłam odmówić, także postanowiłam się zgodzić, bo wyszłoby, że jestem niemiła i, że jej już nie lubię, bo przecież wczoraj byłam się przejść z Judy, a z nią już nie chce. To byłoby naprawdę niemiłe, a ja nie chcę być niemiła, nawet jakbym próbowała powiedzieć coś niemiłego, to nie mogę, coś mi mówi, że wtedy zostanę sama, sama do końca nędznego życia, a ja nie chcę być samą, bardzo nie chce.

-Nie musisz. - odsuwa się.

-Chcę. Naprawdę. Tym razem naprawdę chce z tobą pójść.

Susan spogląda badawczo na mnie.

-Po szkole przejdziemy się trochę i odprowadzę cię do twojego dom.

-Przejedziemy się. Obiecuję.

-Dziś po szkole? - upewnia się.

-Dziś po szkole.

No i tak umówiłam się z nią, że dzisiaj przejdziemy się, nie cieszy mnie to w żadnym stopniu, bo dzisiaj najchętniej bym w ogóle nie wychodziła z domu i nie przychodziłaby do tego budynku, ale niestety musiałam.

Chciałabym żyć pełnią życia i mówić to, co tak naprawdę myślę, ale coś mi nie pozwala. Coś w mojej głowę mówi i żeby tego nie robiła. Niby mam wszystko, ale jednak czegoś mi brakuje, czegoś, czego nawet nie wiem, czym jest.

Po szkole od razu poszłam na spacer z Susan. Nie chciałam na niego iść, ale bardziej nie chciałam zrobić jej przykrości. Podczas naszego spaceru szyła grupa dziewczyn, gdy były niedaleko nas spuściłam głowę i zbliżyłam się bardziej krawędzi chodnika, przez co o mały włos co nie wywaliłam się na drogę.

-Czy ty się boisz ludzi? - zadrwiła ze mnie.

-Nie, ja po prostu czuję odrazę do nich. - skłamałam, tylko ja znałam prawdę, nawet rodzice nie wiedzieli. Czemu ich córka nie wychodzi prawie w ogóle z domu.

Bałam się ludzi, bałam się tego, jakimi potworami mogą się okazać, tego, kim naprawdę są ludzie, których mijam na ulicy. Bałam się tych szeptów za mną, gdy kogoś mijam, bałam się ty spojrzeń, dlatego spuszczam zawsze głowę, gdy koło kogoś idę, bo boję się, że ta osoba się na mnie patrzy i mnie ocenia.

Kiedy wróciłam do domu, poszłam do swojego pokoju i zaczęłam odrabiać lekcje oraz uczyć się. W pewnym momencie usłyszałam pukanie, powiedziałam „Proszę” i do mojego pokoju wszedł tata.

-Victoria możesz mi powiedzieć, czemu mnie okłamałaś? - zapytał zdenerwowany.

-Co? - spytałam zmieszana.

-Nie udawaj głupiej.

-Ale ja naprawdę nie wiem, o co chodzi... - szepnęłam.

-Dostałaś F z kartkówki z matematyki! - krzyknął, moje serce zaczęło szybciej walić, a ręce zaczęły mi się pocić.

-Jak?! Ja się pytam jak?! Przecież tak się uczyłaś na tę kartowe.

-Bo to prawda. - wydusiłam i spuściłam wzrok.

-Widocznie słabo się nauczyłaś. - warkną. - Chcesz być prawnikiem, to musisz mieć dobre oceny.

Nie chce nim być. Chciałam tak bardzo to powiedzieć na głos, ale coś mi nie pozwoliło i siedziałam cicho.

-Spójrz na mnie. - rozkazał, podniosłam powoli wzrok na tatę. - Dostaniesz jeszcze jedną złą ocenę, a zobaczysz, zrozumiałe?

Pokiwałam lekko głową i zamknęłam oczy, chciało mi się płakać, ale powstrzymywałam się. Gdy tylko usłyszałam trzask drzwi, łzy same zaczęły mi spływać po policzkach.

Zawiodłam tatę i to bardzo go zawiodłam.

Chwilę później usłyszałam krzyki. Zacisnęłam usta w cisną linie i wstałam, wszyłam z pokój i poszłam na schody podsłuchać ich kłótnie.

-Czemu musisz taki być! - krzyknęła mama.

-Jaki? - warknął.

-Daj jej trochę spokoju, ona jest tylko dzieckiem…

-Co z tego, powinna się uczyć.

-To chociaż jej nie strasz, ona ma zaledwie szesnaście lat.

-Ja jej nigdy nie straszyłem!

-Kurwa przed chwilą ją nastraszyłeś! - krzyknęła mama i wskazała ręka na górę.

Kiedy miałam już odchodzić od schodów, usłyszałam uderzenie i krzyk mojej mamy. Spojrzałam i zobaczyłam moją mamę trzymającą się za policzek, momentalnie oczy mi się zaszkliły, zakryłam ręką usta, żeby nie krzyknąć i wróciłam szybko do swojego pokoju, zamknęłam się na klucz i usiadłam na łóżku, skuliłam się i zapłakałam głośniej, ale tak, żeby nikt tego nie usłyszały, z mojego gardła wydobył się bezgłośny krzyk.

Kocham i nienawidzę jednocześnie swojego taty. Zawsze tak bywa, kiedy dostaje złą ocenę. Mam tego dosyć, ale im tego nie powiem, bo boję się ich reakcji.

Niektóre rzeczy mnie przytłaczają i ma czasami tego wszystkiego dosyć, ale boję sobie cokolwiek zrobić, bo jak oni zobaczą, że zrobiłam sobie krzywdę, zaczną krzyczeć, a raczej tatuś zacznie na mnie krzyczeć, a ja nie chcę, żeby był na mnie zły i krzyczał, bo wtedy kłóci się z mamą, a ja nie lubię, jak się kłócą, bo wiem, że to z moje winy.

Gdyby nie ja mama i tatuś byliby szczęśliwym małżeństwem. Nienawidzę siebie, przeze mnie są same problemy.

Możesz zostawić coś po sobie⭐

Upadły AniołOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz