7

39 4 40
                                    

Kiedy się obudziłam, było już ciemno z oknem. Wstałam i przebrałam się. Zeszłam na dół i zobaczyłam mamę, która nakładała kolację na talerze.

-O przyszłaś, miałam właśnie cię wołać na kolację.

Usiadaliśmy przy stole i zaczęliśmy jeść, wkrótce po tym dołącz do nas tata. Jedliśmy w ciszy, aż nagle tata postanowił się odezwać.

-Uczyłaś się dzisiaj?

Nie. Boże. Głupia Victoria mogłaś się uczyć, zamiast ryczeć. Głupia, głupiutka Victoria.

-Nie, po szkole była zmęczona i od razu poszłam spać. - szepnęłam ledwo słyszalnie.

Tatuś spojrzał na mnie, z typował swoją miną, która wskazywała, że mi nie wierzy.

-Zmęczona. - mruknął do siebie. - Dobrze.

Zabolało mnie to trochę, bo to były słowa mojego tatusia. Niby nie ważne, ale to był jego słowa. Zabolało. Znowu. Zjadłam szybko resztę kolacji i wyszłam z kuchni, poszłam do pokoju i usiadłam przy biurku, żeby odrabiać lekcje na jutro, w trakcie robienia lekcji uświadomiłam sobie, że jest piątek i, że jutro nie idziemy do szkoły. Ucieszyło mnie to bardzo. Nie będę musiała patrzeć na te wszystkie twarze.

Mam dwa dni żeby się zmienić, nie mogę być ciągle słaba, muszę się nauczyć życia, bo sobie nie poradzę. Ale nasuwa się pytanie: Jak zmienić się?

Na początku muszę stać się obojętna na życie i na innych.

***

Weekend minął mi bardzo szybko. Szłam w stronę szkoły, kiedy nagle zobaczyłam jakąś grupę chłopaków stojących w wejściu do budynku. Dasz radę Victoria. Oni nic ci nie zrobią. Gdy byłam w połowie drogi moje nogi zadrżały. Byłam za blisko, żeby się wycofać. Dasz radę Victoria. To tylko dziesięć metrów, to nic strasznego. Powiesz, żeby się odsunęli i wejdziesz do środka, to nic strasznego.

Jesteś tchórzem. Małą niewinną Victorią, która nie radzi sobie. - mówił głos Percy'ego.

-Odsuń się. - powiedziałam i odepchnęłam jednego z chłopaków stojących przed drzwiami do budynku szkoły.

-Może jeszcze ci drzwi otworzyć?. - usłyszałam zza pleców. - Pierdolona księżniczka.

Zdziwiona stanęłam w miejscu i obróciłam się w jego stronę. Gdyby tego nie powiedział, odeszłabym bez słowa, ale nikt nie będzie tak do mnie mówić, a zwłaszcza taki idiota.

-Znalazł się książę z bajki. Przystojny, ale za to bardzo głupi.

-Coś ty powiedziała? - zrobił krok do przodu.

-Nie dość, że głupi to i jeszcze głuchy.

Starałam się nie dać po sobie poznać, że się boję i najchętniej uciekłabym stąd teraz. Głupia, głupia, głupia Victoria! Po co to mówiłaś? Jesteś taka głupia.

-Zobaczysz, zniszczę ci życie w tej szkole. - zagroził.

Chyba bardziej się już nie da. Powstrzymałam się od powiedzenia tego na głos, odeszłam od niego i jego głupich przyjaciół, którzy się śmiali, nawet nie wiem do końca z czego.

-Victoria! - usłyszałam głos swojej przyjaciółki, spojrzała w stronę skąd usłyszałam jej głos, podeszła do mnie i powiedziała: - Masz przejebane.

Przez chwilę nie ogarniałam o co jej chodzi, ale po chwili zdałam sobie sprawę do kogo ja to powiedziałam. O Boże ona ma rację, mam przesrane. Obraziłam chłopaka, którego znała cała szkoła. Często wdawał się w bójki, był arogancki, oraz nie miał żadnych hamulców. Obraziłam Aidena. Przecież ja teraz życia nie będę miała.

-Boże... - powiedziałam do siebie.

-No to jak zamawiać trumnę?

-Nie. Jeszcze nie. Może dam radę.

-Ty radę? Ta już to widzę. - zaśmiała się.

Zabolały mnie jej słowa. Naprawdę mocno zabolały. Osoba, którą uważałam za najlepszą przyjaciółkę wątpi we mnie.

-Nie wierzysz we mnie?

-Szczerze to tak. Victoria znam cię bardzo długo i wiem, że nie dasz rady. - stwierdziła, a mnie jeszcze bardziej to zabolało.

-Aha... Dobra to do zobaczenia później. - powiedziałam i zaczęłam do niej odchodzić.

-Pa.

Moja najlepsza przyjaciółka nie wierzyła, że dam radę. Może ma rację i nie dam sobie rady. Victoria nie możesz się jej słuchać, nie możesz się ciągle słuchać ludzi. Poradzisz sobie, uwierz w siebie.

Mała Victoria, jesteś jak lalka, która nie potrafi się poruszyć, jeżeli nikt nie pociągnie za sznurki. Nie dasz rady. Jesteś pustą laleczką, która nic nie potrafi zrobić sama.

Laleczką, która rozpa…

-Czemu rozmawiałaś z tamtym chłopakiem? - usłyszałam głos którego tak nienawidziłam. Spojrzałam na Percy'ego. - Ktoś ci pozwoli.

-Przepraszam bardzo, ale nic ci do tego z kim rozmawiam. - powiedziałam poirytowana. Percy złapał mnie mocno za rękę, przez co syknęłam z ból.

-Jesteś moją dziewczyną. - stwierdził twardo.

-No i?

Udawałam twardą, chociaż teraz najchętniej popłakałabym się z bólu który czuję. Jego uścisk stawał się coraz mocniejszy.

-To, że powinnaś się mnie słuchać i pytać się mnie o takie rzeczy.

W tym momencie zatkało mnie. Zaczęłam jeszcze bardziej go nienawidzić, o ile się da, skoro nienawidziłam go już całym sercem. On chciał kontrolować moje życie. On już kontrolował moje życie.

Możesz zostawić coś po sobie⭐

Upadły AniołOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz