11

31 4 48
                                    

Następnego dnia, napisałam do Susan czy chce się spotkać, odpisała nie do razu, ale odpisała. Napisała, że może, ale później. Jest dopiero trzynasta. Nie lubię czekać, bardzo nie lubię.

Dzisiaj była jedynie mama w domu, tata jak zawsze pracował. Cały czas czekania aż Susan do mnie napisze, że możemy się spotkać, spędziłam na oglądaniu z mamą filmów. Dzisiaj czułam naprawdę się szczęśliwa, a to się zdarza rzadko. Może to przez to, że spędziłam czas tylko z mamą?

Kiedy dostałam, tylko aby wiadomość od mojej koleżanki od razu zaczęłam się szykować.

***

Kiedy byłam już w parku i czekałam na Susan, nudziło mi się i zaczęłam myśleć o tym, co by było, gdyby moje życie potoczyło się inaczej. Doszłam do wniosku, że Aiden nie chciałabym zniszczyć mnie, gdy nie to, że w moim życiu pojawił się Percy, to bym nie chciałabym się zmienić, a zachciało mi się zmiana i co obraziłam go. Nagle poczułam czyjś dotyk, spojrzałam w bok i zobaczyłam Susan, uśmiechnęłam się na jej widok.

-Hejka. - powiedziała. - Po co chciałaś się spotkać?

-A tak po prostu.

Pokiwała głową i zaczęliśmy rozmawiać, głowie ona opowiadała co u niej słychać, bo ja nie miałam nic ciekawego do powiedzenia. W pewnym momencie zapadła cisza i wtedy postanowiłam zacząć temat o moich urodzinach.

-Czemu mnie wystawiłaś? - zapytałam z żalem w głosie.

-Co? - zapytał zdziwiona.

-Wczoraj były moje urodziny, mieliśmy się spotkać.

-Przepraszam Victoria, ale wypadło mi to z głowy, bo była u mnie na nocowaniu Judy.

Pokiwałam głową i zacisnęła usta w cisną linie. Judy. No tak Judy. Jebana suka, gdyby nie ona Susan by o mnie nie zapomniała. Nienawidzę jej. To przez nią ja zawsze jestem na drugim planie. Judy musi zginąć.

-Zapomniałaś o urodzinach swojej najlepszej przyjaciółki. - prychnęłam.

-Najlepszej? Victoria ty jesteś jedynie moja przyjaciółka. Nie najlepszą.

Zabolało. Znowu zabolało, przywiązałam się do osoby, która miała mnie gdzieś. Ona u mnie była na pierwszym miejscu, a ja u niej pewnie na ostatnim. Zawsze byłam drugą obcą. Zawsze. I to bolało. Nie zwracałam na to uwagi, bo nie chciałam psuć tej przyjaźni. Bolało mnie to, ale mniej niż jej słowa teraz. Ból, do którego myślałam, że się już dawno przyzwyczaiłam.

-Ale z ciebie przyjaciółka! Ty byłaś u mnie na pierwszym miejscu, uważałam cię z najlepszą przyjaciółkę. A ja u ciebie pewnie nawet nie jestem w pierwszej dzielące. - powiedziałam łamiącym się głosem. Chciało mi się płakać. - Nigdy nie będę wystarczająca. Mimo wielu starań zawsze będzie coś źle. Staram się być dla każdego. - mówiłam. - Mówią, że każdy ma swoje „Ja”. Ludzie znają swoją wersję mnie może tą spokojną i nieśmiałą, może tą cichą, spokojną dziewczynę, która nie radzi sobie w życiu.

A może tą, co myśli o zabiciu kogoś. Chciałabym to powiedzieć na głos, ale nie mogę. Boję się, że Susan uzna mnie za wariatkę, którą zresztą jestem.

-Co się z tobą dzieje? Nie jesteś sobą.

-Co ty możesz wiedzieć o mnie? - zapytałam twardo.

Dziewczyną pokręcił głową.

-No tak co ja mogę o tobie wiedzieć! Przecież nigdy nic mi nie mówisz! - wykrzyczała Susan. - Wiesz, co? Jesteś do bani przyjaciółką, już lepszy byłby pies!

Ramiona mi opadły. Znowu zabolało. Poczułam jednocześnie złość, smutek i ból. Zemszczę się na niej, obiecuję. Zobaczy, że jednak poradzie swoje w życiu bez innych o ile dożyje do tej chwili.

Czy to nie dziwne jak parę słów może aż tak za boleć? Że parę słów może zmienić najszczęśliwszy dzień w życiu w ten najgorszy. Może ten nie był najszczęśliwszy, ale jednak w jakimś stopniu był, bo mogłam spędzić czas z mamą.

***

W domu siedziałam, płakałam i pytałam się, dlaczego ja? Dlaczego on musiała to powiedzieć? Dlaczego nie mogę być przez chwilę szczęśliwa? Słowa, które wyfrunęły spomiędzy jej ust, zraniły jak sztylet - powoli boleśnie wbijany w moje serce.

Usłyszenie zdań, które miały być niesłyszalnym szeptem dla mojego słuchu. Nie miały nigdy dolecieć do moich uszu. Byłam po prostu szczęśliwa. Nienawidzę szczęścia, bo łatwo je stracić. W szczególności, że Susan mi to szczęście odebrała. Osoba, za którą mogłabym skoczyć w ogień.

Powinnam jej nienawidzić, a jest wręcz przeciwnie. Miałam obwiniać ją za wszystko, a obwiniam za to siebie. Bo gdybym wtedy nie zaczęła tego tematu, nie pokusiłabym się z Susan.

Płakałam i obwiniałam się o to. A to wszystko w moim pokoju. Pokoju, który traktowałam jak fortecę, z której jest trudno wyjść.

Marzyłam by zabić Judy, a to wszystko dlatego, że ukradła mi osobę, która była dla mnie ważniejsza niż tatuś. Tak Susan była dla mnie bardzo ważna, a teraz? Teraz nawet nie wiem co mam o niej myśleć skoro to wszystko przeze mnie.

Chciałabym, żeby to był tylko sen. Koszmar, z którego się zaraz wybudzę. Chciałabym obwiniać tylko sen, przez który się to stało, ale niestety to była rzeczywistość, okrutna, bezlitosna rzeczywistość, która bolała bardziej niż można, to sobie wyobrazić.

Możesz zostawić coś po sobie⭐

Upadły AniołOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz