28

17 3 18
                                    

Była sobota. Spojrzałam na zegarek. Jedenasta. Długo spałam. Przez ostatnie dwa dni myślałam całkiem sporo o Aidenie i o związku z nim. Postanowiłam się zgodzić, jaka części mnie każe mi się zgodzić. Boję się trochę tego co ludzie sobie mogą pomyśleć, gdy zacznę być związku z Aidenem. On nie ma dobrej reputacji, a ja mam bardzo dobrą. Ludzie mogliby pomyśleć, że zmienię się na gorsze. Zresztą ja już się zmieniłam. Jestem seryjna. Mam trzy zabójstwa na swoim koncie. Czasami w głowę mi się to nie mieści, że zabijam ludzi. Jakby to nie ma sensu, to strasznie głupio brzmi.

Jest jedenasta i nikt nie przyszedł mnie obudzić i na mnie nakrzyczeć, że marnuje czas. Tata miał być dzisiaj w domu. Może jednak go nie ma, a może jeszcze śpi. Wstałam z łóżka, wzięłam ubrania, poszłam do łazienki i ogarnęłam się. Zeszłam na dół. Cisza. Ostatnio było tu tak cicho, gdy tata wyjechała. Może znowu wyjechał. Ile ja bym dała, aby na jakimś wyjeździe on umarł.

-Tato?! - krzyknęłam.

Cisza. Wzruszyłam ramionami i zaczęłam sobie robić śniadanie, które składa się z jednej kanapki i herbaty. Zjadłam szybko w kuchni, po czym poszłam do swojego pokoju i napisałam do Aidena czy będzie mógł się ze mną spotkać o piętnastej na moście, na którym byliśmy ostatnio. Odłożyłam telefon i usiadłam przy biurku, wzięłam książkę i zaczęłam czytać. Kiedy byłam przy końcu czytania książki, popłakałam się. Ostatnie dwa rozdziały sprawiły, że chciało mi się płakać. Wszyscy umarli. Najgorsze zakończenie, jakie można napisać, ale w sumie od samego początku było można przewidzieć, że wszyscy umrą. Gdy ocierałam łzy, usłyszałam dźwięki powiadomienia z mojego telefonu, wzięłam go do ręki. Aiden odpisał. Zgodził się.

Pamiętam co, kiedyś myślałam o zabijaniu za nim zaczęłam zabijać. Pamiętam doskonale jedną myśli: „Nigdy nie zrozumiem, jak można kogoś zabić, a po tym wrzucić do domu, zrobić obiad, pobawić się z dzieckiem czy zwierzakiem. Jakby morderstwo było rutyną codziennego życia, ale z jednej strony ciekawe, jakie to uczucie kogoś zabić”.

Teraz już rozumiem.

Teraz już wiem, jakie to uczucie.

Pamiętam, że po zabiciu Susan wróciłam do domu i jakby nigdy nic zjadłam obiad. Zabiłabym kogoś znowu, ale nie mam nikogo na celowniku. Może ktoś niedługo się nawinie, bo nie chcę zabić jakieś pierwszej lepszej osoby z ulicy. Wtedy bym straciła resztki moralności, które mi zostały. O ile jeszcze jakieś mam. Chociaż powinnam mieć, chociaż troszeczkę moralności w sobie. Przecież nadal jestem dobrą poukładaną dziewczynką.

Wstałam od biurka i podeszłam do okna, usiadłam na parapecie i zaczęłam się patrzeć na krople deszczu uderzające o szybę. Deszcz jest fajny. Kocham deszcz, a najbardziej, gdy pada w nocy. Spojrzałam na zegarek. Trzynasta. Miejmy nadzieję, że przestanie padać do piętnastej. Nie chcę mi się iść w deszczu.

Nagle usłyszałam otwieranie drzwi wejściowych. Tata? Zaczęłam przysłuchiwać się krokom. Były ciężkie i wolne. To tata. Wstałam z parapetu i podeszłam do biurka, wyjęłam książki i zaczęłam się uczyć, a raczej udawać, że się uczę. Chwilę później usłyszałam otwieranie drzwi od mojego pokoju. Spięłam się.

Minęło pięć sekund. Nie poszedł sobie.

Idź sobie. Nie chcę ci tu.

Minęło kolejne pięć sekund. Dalej sobie nie poszedł.

Czemu on tu stoi? Idź sobie, proszę.

Kroki wychodzące z mojego pokoju i zamykanie drzwi. Poszedł sobie. Rozluźniłam się. Spojrzałam w stronę drzwi, wstałam od biurka i zamknęłam je na klucz, schowałam książki i usiadłam na fotelu. Odchyliłam głowę do tyłu i westchnęłam ciężko. Czemu on tu przyszedł? Chciał zobaczyć co robię? Co jest z nim nie tak? A no tak przecież chce mnie zabić.

Spojrzałam na zegarek, przydałoby się już powoli zbierać. Podeszłam do szafy i wzięłam jakąś czarną bluzę, którą założyłam na siebie. Zeszłam powoli na dół, złapałam za klamkę od drzwi. Kiedy już miałam ją nacisnąć, usłyszałam bardzo dobrze mi znany głos.

-Gdzie idziesz? - zapytał tata.

Puściłam klamkę i odwróciłam się jego stronę.

-Przejść się.

-Sama?

-Sama.

-Dobrze, w takim razie miłego spaceru.

-Dziękuję. - powiedziałam szybko i wyszłam również szybko z domu. Zaczęłam iść w stronę mostu.

Gdy dotarłam na miejsce, Aidena nie było. Spojrzałam na zegarek. Dwie minuty do piętnastej. Po chwili zobaczyłam chłopaka idącego w moją stronę. Przytuliłam go na przywitanie.

-Po co chciałaś się spotkać?

Stanęłam przed chłopakiem i złapałam go za ręce, spojrzałam mu głęboko w oczy.

-Aiden, sprawiasz, że jestem szczęśliwa, sprawiasz, że się uśmiecham, sprawiasz, że czuję, że jestem coś warta. Dzięki tobie nie muszę już udawać swojego szczęścia.

-Kochasz mnie?

-Tak, to mam na myśli, kocham cię idioto.

Chłopak ujął w dłonie moja drobną twarz i pocałował mnie delikatnie. Czułam, jak moje serce bije. Nie spodziewałam się tego, ale również go pocałowałam.

Upadły AniołOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz