29

17 3 15
                                    

Gdy wróciłam do domu, było już strasznie późno. Poszłam do swojego pokoju i ogarnęłam się, po czym przebrałam się w piżamę. Kiedy miałam się już kłaść, usłyszałam, jak tata woła mnie z dołu. Wzięłam głęboki wdech i uśmiechnęłam się lekko, zeszłam na dół. W salonie zobaczyłam swojego ojca, patrzył się na mnie tym swoim wzrokiem. Coś zrobiłam nie tak.

-Victoria, co ja ci mówiłem? - zapytał, a zmarszczyłam brwi. Nie wiem, mówił mi wiele rzeczy. - Miałaś się nie spotkać z Aidenem.

W tym momencie moje serce stanęło po czym zabiło mocniej. Będzie bolało. On się dowiedział. Spuściłam wzrok na podłogę.

-Pamiętasz? - zapytał, a ja przytaknęłam lekko. - W takim razie jak mi wytłumaczysz to, że dzisiaj się z nim spotkałaś?

Podniosłam na niego wzrok i spojrzałam mu w oczy.

-Nie mam wytłumaczenia.

-Tak myślałem. - powiedział, a ja poczułam pieczenie na w swoim policzku. Czułam, jak łzy napływają mi do oczu. - Co to, kurwa, ma być! Czemu się z nim spotkasz? Jest tyle porządnych chłopaków w naszym mieście, a ty wybrałaś akurat tego ćpuna. Co jest z tobą nie tak!

Wzdrygnęłam się. Łzy zaczęły lecieć mi po policzkach. Jestem słaba. Nawet nie umiem nic powiedzieć.

-Nie tak cię wychowałem! Co poszło nie tak?! - wykrzyczała, a moje ręce zaczęły się trząść. Jestem taka bezradna. Nie mogłam wydusić z siebie ani jednego słowa. - No słucham! Powiedz mi, co się spierdoliło!

Nadal siedziałam cicho. Nagle poczułam mocne uderzenie w brzuch. Syknęłam z bólu i skuliłam się. Po krótkiej chwili nastąpiło kolejne uderzenie tym razem mocniejsze. Upadłam na kolana, skuliłam się i zaczęłam jeszcze bardziej płakać. To mój koniec.

Victoria, postaw się mu.

Mama. Victoria musisz być silna, wstań i postaw się mu. Nie możesz być wiecznie pizdą, musisz dorosnąć.

Bardzo dobrze Victoria. Jestem z ciebie dumna.

Wstałam powoli z podłogi. Gdy tylko odwróciła twarz w stronę ojca, poczułam uderzenie w twarz, tym razem w nos, a nie w policzek. Czułam potworny ból. Przyłożyłam delikatnie rękę do nosa, żeby zobaczyć czy krew mi leci, gdy odsunęłam rękę, przeraziłam się. Leciała.

-Ty skurwielu. - wyszeptałam, po czym poczułam uderzenie w żebra. Jęknąłem z bólu i złapałam się z bolce miejsce. Odczuwałam jeszcze większy bólu niż wcześniej. Znowu mnie uderzył. Nie daj się mu. Zacisnęłam ręce w pięści i spojrzałam na niego z gniewem w oczach.

-Jeśli chcesz mnie zabić, to zrób to raz a porządnie! - wykrzyczałam. Mój tata stanął jak wryty, w jego oczach było widać zdziwienie i przerażenie. Nagle w jego oczach pojawiła się złości. Już za chwilę miałam pożałować swoich słowo wypowiedzianych przed chwilą.

Mój tata zamachnął się i uderzył mnie w twarz. Z mojego nosa zaczęło lecieć jeszcze wieje krwi niż wcześniej. Czułam szczypanie w kciuk ust, dotknęłam go delikatnie. Na moim palcu zobaczyłam krew. Chciało mi się płakać. Pozwoliłam, żeby po moich policzkach zaczęły lecieć łzy słabości i bezradności. Znowu nie wiedziałam co zrobić. Spojrzałam szybko do swojego ojca i zaczęłam iść szybkim tempem w stronę wyjścia z domu.

Otworzyłam drzwi i trzasnęłam nimi. Zaczęłam biec na bosaka, nie miałam czasu założyć butów. Biegłam przed siebie, po zimnej ulicy nie zwracając uwagi na mojego ojca, biegnącego za mną i wołającego mnie. Gdy usłyszałam, że jest niedaleko mnie, przyspieszyłam i już po chwili w ogóle nie słyszałam za sobą taty. Odwróciłam głowę i kątem oka zobaczyłam, że nikogo za mną nie ma. Zatrzymałam się i zaczęłam łapać powietrze do ust.

Gdy zaczęłam się rozglądać, uświadomiłam sobie, że nie ma gdzie iść. Do domu nie wrócę, a nie mam tu żadnej rodziny.

-Jestem w dupie. - powiedziałam do siebie i rozłożyłam ręce na boki. Co ja teraz zrobię? Gdzie się podzieje? Nagle uświadomiłam sobie, że mogę pójść do Aiden. Nie wiem, czy to dobry pomysł wtedy będę musiała mu wyjaśnić, co się stało. Nie chcę być dla niego problem. Ale on jest jedyną opcją, nie mam nikogo więcej.

Zaczęłam iść szybkim tempem w stronę domu Aiden. Nie miałam za dużo do przejścia, bo jedynie kilometr. Robiło się już ciemno, jedynym moim światłem były latanie ustawione po bokach ulicy, które oświetlały mi drogę. Co chwilę rozglądałam się wokół siebie. Bałam się, że ktoś mnie zaatakuje albo mój tata się nagle gdzieś pojawi.

Gdy tylko zobaczyłam dom Aiden, ucieszyłam się. Podeszłam do drzwi wejściowych. Gdy już miałam zapukać, zawahałam się. Nie chcę mu zawracać głowy, lepiej sobie pójdę.

Victoria, zapukaj.

Nie wiem, czy powinnam mamo. Nie chcę być dla niego problem.

Nie jesteś problemem dla swojego chłopaka, on cię kocha.

Wzięłam głęboki wdech i zapukałam. Po chwili drzwi się otworzyły, a w nich zobaczyłam nikogo innego jak Aidena Snow.

-Victoria, co ty tu robisz? - zapytał zdziwiony chłopak. - I dlaczego krwawisz?

-Długa historia, później ci opowiem, dobrze?

-Dobrze. - powiedziała i zaprosił mnie do środka. Zaprowadził mnie do łazienki, gdzie zaczął opatrywać mi rany.

-Na szczęście nie jest złamany. - powiedział, wycierając krew z mojego nosa. - Co jeszcze ci się stało?

-Jeszcze boli mnie brzuch i trochę żebra, ale przeżyje. - powiedziałam i zaczęłam wychodzić z toalety, ale Aiden mnie zatrzymał. Złapał mnie z brzuch i przyciągną do siebie, przez co syknęłam z bólu.

-Idiota. - warknęłam na niego, trzymając się za brzuch.

-Koszulka. - powiedział chłopak, a ja popatrzyłam się na niego zdziwiona.

-Słucham?

-Podwiń koszulkę.

-Nic mi nie jest. - powiedziałam, wywracając oczami i podwijając lekko koszulkę.

-Ta nic ci nie jest. - powiedział sarkastycznie i odwrócił mnie w stronę lustra. Gdy tylko zobaczyłam średniej wielkości siniaka na moim brzuchu, zachciało mi się płakać. Co on mi zrobił? - Teraz mi powiesz, co się stało, że jesteś tak poturbowana?

-No dobrze. - westchnęłam i zaczęłam wszystko mu opowiadać, co chwili słysząc, jak pod nosem przeklina mojego ojca. Kiedyś, gdyby wyzywał mojego tatę, uderzyłabym go, ale teraz miałam na to wywalone, pragnęłam tylko zemsty. Zemsty na moim ojcu za to, co mi zrobił.

Kiedy mieliśmy już iść spać, Aiden dał mi jakoś swoją koszulkę, bo moja piżama była trochę brudna. Gdy założyłam ją na siebie, uświadomiłam sobie, jaki Aiden jest duży. Koszulka się sięgała mi do ponad połowy uda, a rękawy to już w ogóle były za duże, trzy moje ręce mogłyby się tam zmieści.

Gdy weszłam do Aiden pokoju, zobaczyłam go na łóżku robiącego coś na telefonie, położyłam się koło niego i przytulam się do swojego… chłopaka? Skoro wyznaliśmy sobie miłość, to mogę go nazwać chłopakiem. Aiden odłożył telefon i również mnie przytulił.

-Dobranoc, Victorio.

-Dobranoc, idioto. - powiedziałam, a chłopaka zaśmiał się cicho i pocałował mnie w czoło.

Możesz zostawić coś po sobie⭐

Upadły AniołOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz