Rozdział 20

1.4K 89 2
                                    


Connor

Siedziałem na ławce obok miśka, który był w połowie tak wysoki jak ja.

Wstałem, jak tylko rozpoznałem w drzwiach budynku szkolnego moją maturzystkę. Wyglądała pięknie i już tak dorosło, że dopadła mnie nostalgia. Patrzyła w telefon, dlatego nie mogła odczuć skrępowania, kiedy jeździłem po niej wzrokiem. Od szpilek, przez szczupłe łydki, ołówkową spódnicę, która podkreślała biodra i wąską talię, przez wciąż dziewczęcą klatkę piersiową, aż ujrzałem te znajome oczy. Pełne szoku i niedowierzania. Zaśmiałem się z jej reakcji, ale po chwili wymieniliśmy się rolami. Byłem jak zamrożony, kiedy z szerokim uśmiechem zerwała się do biegu i wpadła we mnie z impetem.

-No czeeeść – przeciągnąłem. -Ja też tęskniłem. I pomyślałem sobie, że jednak ci pogratuluję, mimo że to była pestka – odsunąłem się o krok, żeby móc na nią spojrzeć.

-Nie wierzę, że tu jesteś – powiedziała tak, jakby nie mogła wymarzyć sobie lepszej niespodzianki. Niezmiernie mnie to cieszyło. Katie albo dojrzała albo nasze codzienne rozmowy na skypie dodały jej pewności. Nie widzieliśmy się prawie rok, a pierwszy raz odniosłem wrażenie, jakby wcale tak nie było. Nie musiałem kruszyć żadnego muru. Po prostu stała przede mną i się uśmiechała. Osiemnaście lat czekania się opłaciło.

-Pięknie wyglądasz, Katie – nie mogłem się na nią napatrzeć i ludzie, którzy nas mijali najwyraźniej także, bo czułem ich ciekawskie spojrzenia dosłownie wszędzie. -Uwielbiam obserwować, jak się zmieniasz, ale nie rośnij więcej – zażartowałem. -Czuję, że to już ostatnie miesiące, w których mogę nazywać cię Katie, a potem będę musiał przejść na poważniejszą formę, taką jak Kate. Tego misia pewnie nie chcesz, co? – kiwnąłem na gigantycznego pluszaka.

-Żartujesz? Jest już mój! – krzyknęła z entuzjazmem i niezwłocznie postanowiła przytulić się do nowego kumpla. -Dziękuję. Już go uwielbiam.

-No cóż... Na wszelki wypadek mam jeszcze drugi prezent – nie sądziłem, że ją zaskoczę, ale zmarszczyła brwi. Myślałem, że pamięta, co jej obiecałem. -Jeśli chcesz, jakkolwiek inaczej spędzić wakacje to nie ma tematu – zapewniłem, obawiając się, że ma jakieś plany, o których mi nie wspomniała.

-Inaczej niż jak? – dopytała, chowając twarz za miśkiem.

-Niż w Kalifornii. Kupiłem ci bilet, ale jeśli...

-Nawet nie musisz kończyć – przerwała mi. -Oczywiście, że chcę!

-Chcesz spędzić wakacje inaczej? – droczyłem się udając, że źle ją zrozumiałem.

-Głupek! – zachichotała. -Kiedy lecimy?

-Za dwa tygodnie.

-A moi rodzice wiedzą?

-Myślałem, że sama chcesz im powiedzieć – parsknąłem śmiechem, kiedy spojrzała na mnie jak na UFO. -Pogadam z nimi wieczorem – przyznałem, że jeszcze nie wiedzą. -A teraz... Jeśli chcesz się przejechać wypożyczonym mercedesem – wyjąłem kartę i nią pomachałem. -To daj mi kluczyki od garbusa.

-Kuszące, ale kocham tego garbusa.

-No weź, nie bądź taka, daj się karnąć – przejąłem od niej miśka, którego ciężko było jej trzymać i ruszyliśmy w stronę parkingu.

-Nie ma problemu, ale ja nie poprowadzę wypożyczonego auta.

-Dlaczego?

-Zdałam prawko za szóstym razem, Connor – przypomniała. -Jedyna trasa jaką swobodnie pokonuję to ta z domu do szkoły. To jeden kilometr.

-No właśnie, to tylko jeden kilometr, więc nie marudź i dawaj garbusa. Obiecuję, że ci go nie skasuję.

-Głupek. Jesteś najlepszym kierowcą pod...

-Kasia! – zawołała jakaś dziewczyna, a gdy spojrzałem z kierunku, z którego ją słyszałem, zauważyłem dość dużą grupę elegancko ubranych maturzystów. -Do później?! – brzmiało, jakby pytała Katie, czy przypadkiem nie zmieniła zdania odnośnie tego później. Milczenie przy moim boku to potwierdzało i wyglądało na to, że Katie nie chciała nigdzie iść. -Musisz być – oburzyła się dziewczyna, a moja towarzyszka westchnęła głęboko.

-Zobaczę jeszcze – odparła w końcu.

-Przyjdę po ciebie o wpół do – uparła się blondynka i zakryła uszy na znak, że nie usłyszy odmowy.

-Będzie gotowa – krzyknąłem i objąłem Katie, by pchnąć ją do furtki.

Rozdzieliliśmy się, żeby po chwili spotkać się ponownie pod domem. Leny i Leona jeszcze nie było, a kiedy przyszli byli równie zdziwieni co wcześniej Katie. Mieliśmy sobie tyle do powiedzenia, że nie zauważyłem, kiedy za oknem zapadł zmrok.

-O w pół do której wychodzisz i gdzie? – zapytałem Katie.

-Nigdzie nie idę.

-A gdzie nie idziesz? – pociągnąłem.

-Impreza w klubie.

-A o której nie idziesz?

-Za godzinę – zachichotała.

-Potrzebna ochrona? Może wyskoczymy na jednego – zażartowałem, trącając Leona. Ten pod wpływem wzroku córki od razu uniósł ręce w geście poddania.

-Nie zabijaj, nie wpadnę tam nawet na moment – obiecał, śmiejąc się. -Nawet po jednym siwym włosie nie mamy, a ona się nas wstydzi, jakbyśmy byli co najmniej szczerbaci – poskarżył się, gdy Katie poszła się szykować.

-Nie bierzcie tego do siebie. To tylko takie zasady nastolatek – pocieszyłem ich.

Rozmawialiśmy chwile o różnych znajomych, a kiedy weszliśmy na temat stanów, wspomniałem o planach ich córki. -Kupiłem Katie w prezencie bilet z okazji zdanej matury.

-Bilet do kina? – rozbawiła mnie Lena.

-Do Kalifornii.

-Kiedy i do kiedy? – zapytał rzeczowo Leon.

-Poleci ze mną za dwa tygodnie, a powrotny kupię, jak uzna, że ma dość, nie później jednak niż dziewięćdziesiąt dni – tyle wynosiła maksymalna długość pobytu dla obywateli Polski.

-Nie możesz robić jej takich drogich prezentów. Oddam ci pieniądze.

-Daj spokój, oczywiście że mogę. Loty do polski i prezenty dla Katie to moje jedyne wydatki.

-Nie zgadzam się – wtrąciła Lena. Zerknąłem na nią z uniesioną brwią.

-Dzięki za troskę o mój budżet. Chcesz hasła do moich kont, żeby założyć mi blokadę rodzicielską? – zakpiłem.

-Nie zgadzam się na jej wyjazd – doprecyzowała, co miała na myśli wprawiając mnie w osłupienie. W życiu bym się tego nie spodziewał.

-Bo? – zapytałem tylko.

-Dlaczego? -Leon miał równie skrzywiony wyraz twarzy, co ja.

-Bo to się skończy katastrofą.

-Możesz jaśniej?

-Jaką katastrofą? – dociekaliśmy.

-Jakby wam to najprościej wyjaśnić... – przeniosła wzrok z męża na mnie. -Kasia jest w tobie zakochana, Connor. Ty z kolei bzykasz wszystko co się rusza, a moja córka rusza się jak kobieta, ale nią jeszcze nawet nie jest! Dopiero zdała maturę – rozbawiła mnie i wkurwiła, i sam nie wiedziałem. To było przegięcie.

-Jezu Chryste, Lena. Ciebie pojebało! – byłem szczerze urażony, ale ona miała to gdzieś.

-Dobrze ci radzę – spróbowała znaleźć poparcie w Leonie. -Jeśli ona poleci, to stracisz przyjaciela. A także całą stabilność, bo jesteście wspólnikami. Życie nas wszystkich wywróci się do góry nogami – zdawało się, że ona nie robiła sobie jaj, ale jak mogła wygadywać takie rzeczy.

-Nigdy nie dotknąłbym Kaite w nieodpowiedni sposób. Kocham ją, a ona mnie to oczywiste. Ale do cholery! Nasza miłość jest platoniczna. Kurewsko platoniczna. Tak bardzo platoniczna, że bardziej się nie da!

BestiesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz