Rozdział 34

1.2K 72 4
                                    


Connor

Gdybym miał odpowiedzieć szczerze na pytanie Katie, musiałbym przyznać, że zna moją biologiczną matkę od dawna. Widziała ją wiele razy. Nie chciałem, by miała tego świadomość, dlatego postanowiłem ostrożnie dobrać słowa.

-Zabiorę cię do niej kiedyś – to oszustwo było w moim odczuciu najmniej rażące. Bez względu na to czy znała moją matkę czy nie, rzeczywiście mogłem Katie KIEDYŚ zabrać... Chociaż byłem pewny, że nie dożyję. Ani myślałem pokazać jej rodzinny dom numer dwa. Ale przynajmniej wykpiłem się od bezczelnego kłamstwa. Chyba...

Nie myślałem o tym ani chwili dłużej. Mieliśmy co robić – zachód słońca i zabawy animacyjne dla hotelowych gości pochłonęły nasz czas bez reszty.

Nowy dzień przywitałem widokiem na szeroki uśmiech Katie. Poprosiłem ją wczoraj, żebyśmy przełożyli rozmowę o pracy na dzisiaj. Chciałem się nad tym zastanowić...

I tak siedziała w salonie pełna energii i gotowości do działania, podczas gdy ja próbowałem się rozbudzić.

-Heeej! – pisnęła, by podkreślić swoje podekscytowanie.

-Cześć, spałaś w ogóle? – mruknąłem sennie. Wiedziałem, że źle sypiała. Zaglądałem do niej niejednokrotnie każdej nocy, by móc stwierdzić, chroniczną tendencję do wiercenia. Można właściwie powiedzieć, że cudem przeżyła już tyle lat, jeśli codziennie tak walczy, unikając upadku.

-Mam lukę w pamięci między dwudziestą trzecią a siódmą, więc zakładam, że spałam - miała dobry humor, skoro była taka rozmowna.

-Chyba wyczerpałaś już limit słów na dzisiaj, co? – zakpiłem, idąc do łazienki. Nim się w niej zamknąłem, usłyszałem jeszcze jej śmiech.

A gdy wyszedłem spod prysznica, zdałem sobie sprawę ze swojego błędu. Nie wziąłem ubrań. Musiałem przemknąć mając na biodrach jedynie ręcznik. Widziała mnie takiego setki razy i nie było problemu, ale teraz czułem, jak to działa na Katie. Powinienem przez nią rozważyć ograniczenie plażowania, mając na tyłku jedynie kąpielówki...

Rozmowę, na którą tak czekała Katie postanowiłem odbyć w biurze. Zabrałem ją tam zaraz po śniadaniu, zgarniając po drodze z innego pomieszczenia dodatkowe krzesło obrotowe. Ustawiłem je obok swojego, żebyśmy mogli patrzeć w jeden komputer.

-No dobrze... – odezwałem się, gdy już oboje usiedliśmy wygodnie. -Chcesz zostać kierownikiem działu HR, managerem do spraw nowych technologii, koordynatorem projektu, czy dyrektorem departamentu administracji? – wymieniłem propozycje, używając dla żartu wyniosłych nazw.

-Dzięki – burknęła, a jej pochylona głowa świadczyła o tym, że poczuła się urażona. Wsunąłem palec pod jej brodę i uniosłem.

-Nie kpiłem, Katie – zapewniłem, patrząc uważnie na jej twarz. Dopiero teraz uniosła powieki. Zmarszczyła brwi, jakby nie zrozumiała. -Poważnie, chcę wiedzieć, co cię interesuje.

-Nie wiem. Chciałam ci pomóc w czymkolwiek. Mogę wydawać sprzęt w budce na plaży, zbierać zamówienia, poodkurzać w...

-Zamilcz, Kate! – wszedłem jej w zdanie dość ostro, bo dałem się ponieść emocjom. -Nie będziesz sprzątać ani roznosić drinków – wyjaśniłem już spokojniej. -Bliżej ci do właścicielki tego wszystkiego niż do pracownika najniższego szczebla. Nie próbuję ci powiedzieć, że jakaś praca hańbi. Są różni ludzie tak, jak i sytuacje. Twoja jest taka, że byłabyś głupia, gdybyś kelnerowała, zamiast wykorzystać możliwości, jakie mogę ci dać. Domyślam się, że powodem twojego idiotycznego pomysłu jest młody wiek. Wydaje ci się, że tylko to potrafisz? Czy nie masz ambicji na więcej? – zadałem jej kluczowe pytania, ale chyba ją lekko zatkało, bo jedynie gapiła się na mnie wielkimi oczami. -Zastanów się nad tym, małłł... – w porę się zatrzymałem, by nie nazwać jej małą. Kiedyś popełniłem ten błąd. Kilka dni była na mnie obrażona za zniewagę. Zrozumiałem, że dziewczynka starała się uchodzić za starszą, a ja nazwałem ją „małą". -Katie – poprawiłem.

BestiesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz