Rozdział 18

1.4K 83 7
                                    

Katie

Byłam mocno zawiedziona wakacjami jak na razie. Minęły dwa dni. Spędziłam je poza ośrodkiem. Ojciec kazał mi wsiadać do autokaru pełnego obcych ludzi. Wczoraj pojechałam z nimi na wycieczkę do San Diego, a dzisiaj do Los Angeles. To było rzut beretem od Long Beach, w którym mieścił się resort. Znałam te miasta dość dobrze, a także wiele innych w Kalifornii. W ciągu kilku lat zwiedziłam z Connorem większość tego stanu. Ojciec dobrze o tym wiedział, bo zazwyczaj też w tym uczestniczył. Ale nic go to nie obchodziło. Ubzdurał sobie, że to wspaniała opcja, że mogę korzystać ze wszystkiego. Nie słuchał mnie, a w Connorze nie mogłam szukać ratunku. Pracował od rana. Gdy wróciłam także był w żywiole. Skakał z miejsca na miejsce. Tam coś zanosił, tu odbierał, dużo dyskutował z wczasowiczami i pilnował pracowników. Nie szczędził im upomnień, szczególnie Michaelowi. To wyglądało wręcz na mobbing. Zamierzałam napomknąć mu o swoim spostrzeżeniu, jak znajdzie w końcu dla mnie czas. Niestety nie zanosiło się na to. Był tak zajęty, że nawet nie zjadł ze mną kolacji. Zamknął się w biurze razem z tatą i Lucasem. Ja z mamą przeszłyśmy się jeszcze wzdłuż plaży, a potem się rozdzieliłyśmy. Ona poszła spać do bungalowu Connora, a ja do hotelowego pokoju. Jakie to było niesprawiedliwe. Powinno być odwrotnie.

Przebrana w piżamę, skrolowałam jeszcze palcem po telefonie, kiedy ktoś zapukał do moich drzwi. Bałam się otworzyć tak od razu, bo kompleks był pełen pijanych imprezowiczów. Do moich uszu dolatywała muzyka z obu dyskotek – tej plażowej i tej w sali, zlokalizowanej na parterze.

-Kto tam? – zapytałam.

-Złodziej. Otwieraj, chcę ci ukraść ci buziaka – usłyszałam mój ukochany głos. -O ile nie jesteś już na nie za duża – dodał, nim nacisnęłam na klamkę. To był cios. Potraktował mnie jak niesforne dziecko, które nie chce dać całusa jakiemuś stryjowi. Czy on nie widział, że nie jest moim krewnym? Marzyłam, by mnie całował! Nie umiałam pociągnąć tego tematu, kiedy otworzyłam drzwi.

Uderzył we mnie zjawiskowy widok. Connor opierał się z nonszalancją o futrynę i mierzył mnie od stóp do głów. Jaki on był boski... -Czyli nie chcesz wyskoczyć na dyskotekę? – wywnioskował to najpewniej po mojej piżamie.

-Yyyy... – wydałam z siebie przeciągły dźwięk. Miałam iść już spać, ale z nim byłam gotowa nie kłaść się wcale. Potrzebowałam pięciu minut, by się przebrać.

-Całe szczęście, bo padam z nóg – znów wysnuł wniosek samodzielnie. -Jestem jeszcze twoim narzeczonym? – zaskoczył mnie drastyczną zmianą tematu. Zawstydziłam się na tyle, że osłupiałam. -Czyli jestem – odgadł. -W takim razie nie pytam czy mogę wejść – ze śmiechem przekroczył próg i zamknął za sobą drzwi. -Przepraszam, że nie miałem dla ciebie czasu – usiadł na rozwalonej pościeli i padł do tyłu z błogim westchnięciem. -Jutro postaram się zrobić sobie wolne. Porobimy coś razem, a teraz opowiedz mi coś. Boisz się tu spać?

-Nie? – odpowiedziałam ze zdziwieniem, bo nie bardzo wiedziałam o co mu chodzi.

-Miałaś wystraszony głos, kiedy zapytałaś kto puka – wyjaśnił.

-Wcale nie – zaprzeczyłam szybko. Nie chciałam wyjść na tchórza, a poza tym nie bałam się jakoś bardzo.

-A jak pierwsze dwa dni?

-Słabo – wyznałam, siadając metr od niego. Connor pociągnął mnie i podzieliłam jego położenie. Przekręciłam się jednak na brzuch, tak było mi wygodniej.

-Czemu słabo? – dopytał.

-Tata zmusił mnie do wycieczek, na których już byłam z nim i z tobą.

-No właśnie z nami. Teraz mogłaś zawiązać nowe znajomości – zauważył. Nie zamierzałam przyznawać, że jestem nieporadna w nawiązywaniu kontaktu. Tym bardziej, kiedy dołączam do paczki, która zdążyła już się zgrać. Czułam się okropnie, odstawałam. -Nie rozmawiałaś z nikim?

BestiesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz