Connor
Jeśli Kalifornia mogłaby mieć dziecko to nazywałoby się Michael. Ten gnojek znał tutejsze zakamarki jak własną kieszeń. Był też ode mnie młodszy i zwinniejszy, a poza tym miał tu prawdziwych przyjaciół. Moi pracownicy byli zżyci, tworzyli trochę taką patchworkową rodzinę. Ja nie wchodziłem w jej skład. Wszyscy poza Michaelem czuli do mnie respekt. On jeden pozwalał sobie ze mną wchodzić w inną relację niż szef- podwładny. Kończyło się to tym, że ja go goniłem, a on chował się pod czyjąś kiecką.
-W końcu cię złapię, Mike! – krzyknąłem w eter, przykuwając na moment uwagę wszystkich plażowiczów. Westchnąłem i wróciłem do Katie. Leżała na brzuchu, a głowę miała okrytą koszulką. Na stoliku pod słomianym parasolem stały już nasze piwa. Od razu wypiłem połowę swojego. Wydałem z siebie dźwięk satysfakcji, anonsując tym mój powrót. Katie ani drgnęła. Pewnie chciała odpocząć w milczeniu, sam też byłem chętny by odespać lot jeszcze trochę. Przed zajęciem swojego leżaka, zamierzałem jednak zadbać, żeby Katie się nie spaliła. Chwyciłem tubkę z kremem, wylewając pokaźną ilość na dłonie.
-Trzymaj się od niego z daleka – poprosiłem cicho, nim delikatnie dotknąłem rozgrzanej skóry. –Nie musisz się go bać. Jestem pewny, że nie zrobi ci nic bez wyraźnej zgody, ale...
-Daruj sobie, Connor. Nie jestem dziwką. A jego nie dotknęłabym nawet, gdyby był jedynym chłopakiem na całej kuli ziemskiej.
-Słyszałem to już z wielu ust, Katie. Michael potrafi bajerować. Ma na swoim koncie nawet stuprocentowe lesbijki, a im trudniejsze do zdobycia tym bardziej chce to zrobić. I nie widziałem jeszcze, żeby odniósł porażkę. Cnota jest dla niego niczym innym jak trofeum.
-Jezu, Connor, zamknij się – wyjęczała zażenowanym głosem.
-Nie chcę cię zawstydzać, ale skoro już jesteśmy przy tym temacie, obiecałem coś twojej mamie – pociągnąłem.
-Co?
-Masz już na tyle dużo lat... że można uznać niemal za pewne, że w ciągu następnych trzech miesięcy... możesz nawiązać... – układałem prawdopodobnie jedno z najdłuższych zdań w życiu. Umiałem rozmawiać o seksie, ale stresowało mnie to, że powodowałem dyskomfort u niej. Postanowiłem zrobić to szybko. -Nie musisz niczego potwierdzać. Fakty są takie, że w pewnym wieku zarówno dziewczyny, jak i chłopaki myślą o seksie niemal cały czas. Błagam cię, żebyś trzymała się z dala jedynie od Michaela. No dobra, od innych też, ale prawda jest taka, że nie mam do tego prawa. Cokolwiek postanowisz, chcę ci tylko powiedzieć, żebyś dopilnowała... najlepiej upewniła się kilkukrotnie, że zrobisz to z prezerwatywą. Za każdym razem – zakończyłem i dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że cały ten czas masowałem jej plecy. Zaskoczony oderwałem od niej dłonie, jak w popłochu. Po chwili jednak, kiedy ona wciąż milczała, położyłem je z powrotem i szturchnąłem. -Umarłaś z zażenowania? – zapytałem półżartem.
-Mhm... - ucieszyłem się, że zdołała chociaż potwierdzić.
-Dobrze... – westchnąłem, zajmując swój leżak. -Zróbmy tak. Ja już nie będę się odzywać, a ty napij się piwa i przez następną godzinę spróbuj zapomnieć o tej rozmowie. Puentę oczywiście zapamiętaj na tak długo, jak długo nie chcesz zostać mamą. A potem pójdziemy coś zjeść – sięgnąłem za siebie po kubki i przyłożyłem jeden do ramienia Katie. Przejęła go na oślep, a następnie uniosła się na łokciu w przeciwną stronę do mnie i wypiła duszkiem co najmniej połowę zawartości. Zawsze starałem się uważać na swoje zachowanie, żeby Katie nie pomyślała, że z niej drwię, łatwo było ją niechcąco urazić, nie miała dystansu do siebie... Dlatego przestraszyłem się, teraz gdy uszedł ze mnie niekontrolowany śmiech. Zawstydzona Katie, chlejąca piwo jak dorosła to dość mocny powód. Ale ona pewnie nie zdawała sobie z tego sprawy. Zaskoczyła mnie, gdy rzuciła mi raptowne spojrzenie. Była czerwona na twarzy. Nie spodziewałem się po niej takiej odwagi.
CZYTASZ
Besties
RomanceConnor Shanon jest mężczyzną o dominującym charakterze. Jego uroda przyciąga kobiety, ale ten typ nie jest otwarty na związki... Troską obdarowuje jedynie Katie. Zna ją, odkąd się urodziła. Poniekąd wychowywał tego kajtka. Katie jednak coraz częście...