~22~

678 21 22
                                    

Livia Pov

Obudziłam się około godziny jedenastej.
Nie miałam na dzisiaj żadnych planów,więc nie śpieszyło mi się zbytnio aby wstać.

Przeglądałam social media aż do znudzenia,wtedy postanowiłam wkońcu podnieść się z miękkiego materaca.

Pierwsze co zrobiłam to poszłam do łazienki, w związku ze swoją potrzebą fizjologiczną.
Gdy już się załatwiłam chciałam poprostu umyć ręce,ale zauważyłam,że z pod umywalki cieknie woda.

-Tylko nie to.-Powiedziałam sama do siebie.

Tak jak się spodziewałam.Rura pękła.

Natychmiast postanowiłam iść poinformować Vivi o tym.

-Vivienne mamy problem!-Krzyknęłam otwierając drzwi do jej pokoju.

No tak,nie ma jej.Jak zwykle.

Wkurwiało mnie już to.Mojej przyjaciółk praktycznie nigdy nie było w domu.Już nawet przyzwyczaiłam się do bycia samej w mieszkaniu.

W pewnym momencie usłyszałam dzwonek mojego telefonu.

Kogo znowu niesie!?-Pomyślałam.

-Halo!?-Zapytałam wkurzona.

-Tobie co?-Zapytał Luis.

-Nie wkurzaj mnie nawet.-Odezwałam się do hiszpana.
-Rura w umywalce pękła.

-Oj.

-Weź,gdzie ja w weekend znajdę hydraulika?-Jęknęłam.

-Ja mogę pomóc.-Uśmiechnął się do kamery.

-Matko dziękuję.

Pożegnaliśmy się i już trochę spokojniejsza usiadłam na kanapie.

~~~

Luis właśnie naprawiał usterkę,a ja obserwowałam gdy oboje usłyszeliśmy otwieranie drzwi wejściowych.Poszłam zobaczyć kto przyszedł.W drzwiach ujrzałam przyjaciółkę.

-Kto to raczył wrócić do domu.-Powiedziałam zakładając ręce na piersi.

-O co ci chodzi?-Zapytała zdezoriętowana.

-O co mi chodzi?! Ciąglę wychodzisz z Pedrim i nie wracasz na noc!-Uniosłam głos.

-Jestem dorosła.Mogę robić co chcę i nie powinno cię to interesować!-Krzyknęła.

Racja Vivi była dorosła.Jej urodziny przypadały trzydziestego marca,a dzisiaj mamy siódmego października,więc były to odległe daty,lecz to nie zmieniało faktu,że powinna wracać.

-Jestem twoją przyjaciółką i jak najbardziej powinno mnie to interesować!-Również krzyknęłam.

Vivienne już nic nie powiedziała tylko poszła do swojego pokoju.
Ja stałam w przedpokoju bez ruchu,czułam jak łzy powoli lecą po moich polikach.

-Liv, wszystko dobrze?-Zapytał czarnowłosy wychodząc z łazienki.

Gdy tylko zobaczył łzy na mojej twarzy, przytulił mnie.

-Powinnaś jej dać trochę swobody-Powiedział kiedy się uspokoiłam.

-Luis,a czy ją ograniczam?-Odezwałam się poddenerwowana.
-Może wychodzic z kim chcę i gdzie chcę,ale to też ma swoje granice.
Nie pamiętam dnia,kiedy była cały czas w domu.

I hate you but...|| Pablo GaviOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz