~25~

668 24 20
                                    

Livia Pov

Dwa dni temu Gavi wziął moją bransoletkę i nadal jej nie oddał, próbowałam go o to wypytać, ale wciąż powtarzał, że odda niedługo.

Dzisiaj Barcelona gra mecz przeciwko Realowi Madryt. Obawiałam się tego, ponieważ Gavi stanie po jednej stronie boiska, natomiast po drugiej Bellingham,
a to nie wróży nic dobrego.

Uczyłam się do zaległego egzaminu, gdy Vivienne niespodziewanie wbiegła do mojego pokoju.

-Które jeansy bardziej pasują do koszulki? Niebieskie czy czarne?-Zapytała

-Niebieskie.-Odpowiedziałam nawet nie patrząc w jej stronę.

-Czy ty właśnie wkuwasz na amen?-Zadała kolejne pytanie.

Dawno temu z Vivi i Lucasem wymyśliliśmy ten zwrot. "Wkuwanie na amen" w naszym słowniku oznaczało uczenie się do takiego stopnia, że nie zwracało się uwagi na wszystko wokół.

-Tak. Muszę to jutro zaliczyć, a ostatnimi czasy zamiast się uczyć do zaliczenia albo z wami imprezuje, albo użeram się z Gavim.-Powiedziałam wrzucając sobie kolejnego orzeszka do buzi.

-Nie zamęczaj się tak. Zdasz na luzie, a jak chłopcy dzisiaj wygrają to dopiero będzie impreza, więc nie trać czasu na książki, tylko się przygotowuj.

Można by powiedzieć, że wzięłam sobie słowa blondynki do siebie. Odłożyłam naukę na później i zabrałam się za wybieranie outfitu na mecz.

Wiadomo, że na góre założe szczęśliwą koszulkę, natomiast z dołem miałam problem, ale po chwili przypomniałam sobie, że mam identyczne spodnie jak te, które Vivi ubiera. Będziemy miały matching stylówek...no prawie, ponieważ ja mam jebaną trzydziestkę na plecach, a Vivienne ósemkę, z którą gra jej chłopak.

Przez resztę dnia nie robiłam nic totalnie pożytecznego, a wręcz obijałam się nie mając ani trochę chęci do nauki.

Wkońcu wybiła dwudziesta dwadzieścia, więc mogłyśmy już jechać na Camp Nou.
Zabrałam najpotrzebniejsze rzeczy do torebki i wyszłam z domu.

~~~

-Proszę!- Usłyszałyśmy zza drzwi szatni blaugrany.

Przywitałyśmy się z piłkarzami, po czym zaczęłam rozmowę.

-To jak, rozwalacie ich 3-0 i robimy imprezę?

-Gdyby to było takie proste-Odezwał się Gavi, który właśnie wyszedł z innej części przebieralni.

-A propo ciebie. Kiedy wkońcu oddasz mi bransoletkę?-Zapytałam.

-Ale ty jesteś niecierpliwa. Niedługo ją dostaniesz.-Odpowiedział tym samym co zawsze.

Przewróciłam tylko oczami.

Po chwili rozmowy z drużyną udałyśmy się na trybuny i czekałyśmy na rozpoczęcie się meczu.
Gdy tak siedziałyśmy zawodnicy realu wyszli aby się rozgrzać. Widziałam przeszywający mnie wzrok Bellinghama.

Gavira rozjeb go błagam-Pomyślałam.

Chwilę później zaczęła się rywalizacja.
Gavi i Jude patrzyli na siebie złowrogo. Wiedziałam, że będzie zacięta walka.
Barcelona posiadała piłkę bardzo często, natomiast Madryt starał się ją odbierać co czasem im wychodziło.

W dwudziestej czwartej minucie Pablo wraz z brytyjczykiem toczyli walkę o piłkę, wkońcu to Gavi ją przejął i kopnął w stronę bramki przeciwnika. Courtouis nie zdążył złapać kulistego przedmiotu dając tym samym katalońskiemu klubowi przewagę 1-0.

I hate you but...|| Pablo GaviOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz