~31~

511 29 22
                                    

Livia Pov

Około tygodnia minęło od wyjazdu Pabla. Tęsknię. Co ja gadam? Cholerenie Tęsknię.

Moje dni składają się jedynie z kilku czynności. Studia, jedzenie, spanie, gadanie z Gavim i tak w kółko, również i dzisiaj.
Dochodziła druga w nocy, a ja nadal nie zmrużyłam oka. Pablo nie zadzwonił.

Nie potrafię spać bez jego dobranoc...

Wierciłam się wciąż z boku na bok usiłując wkońcu zasnąć, ale nic z tego.
Wkońcu z mojego telefonu wydobył się dźwięk przychodzącego połączenia. Od razu odebrałam.

–Już myślałam, że się nie odezwiesz. – Powiedziałam w stronę komórki.

–Przepraszam, babcia przez cały dzień mnie męczyła krzyżówkami. – Odpowiedział na co się zaśmiałam. –Jak ci minął dzień? – Zadał pytanie.

–Tak jak codziennie, nic specjalnego.– Odparłam. –Nudno tak bez ciebie.

–Jeszcze dwa tygodnie. –Mruknął.

dwa tygodnie.

Rozmawialiśmy o totalnych głupotach przez kilka dobrych godzin. Powoli noc dobiegała końca, kiedy brunet wypowiedział to słowo.

–Dobranoc.– Uśmiechnął się w stronę telefonu. –Dobranoc Pablo. – Odpowiedziałam rozłączając się.

Było naprawdę późno, a ja rano idę na uczelnie Dlatego też udałam się do spania. Tym razem mi się udało.

Mój sen nie trwał zbyt długo, ponieważ obudziłam się o siódmej co było zaskakujące. Zajęcia zaczynały się dopiero o dziesiątej, więc miałam dużo czasu żeby się dobudzić i ogarnąć. Byłam ledwo żywa, dlatego kubek kawy był mi potrzebny na już,
więc zeszłam na dół i zrobiłam sobie ulubiony napój.

Kiedy wróciłam na górę zastanawiałam się co mogę porobić przez ten czas. Rozglądałam się po pokoju, aż trafiłam wzrokiem na szufladę, w której znajdował się pewien pamiętnik. Podeszłam do komody i z samego dołu wyjęłam przedmiot.

Usiadłam z nim na łóżku i popijając kawę czytałam kolejne zapiski zmarłej dziewczyny. Przeglądając zeszyt trafiłam na coś innego niż reszta notatek. Nie było to skierowane do mnie, ale ciekawość wzięła górę i przeczytałam tekst.

Do jego jedynej

Kiedy to czytasz mnie już zapewne przy nim nie ma i tak naprawdę nie wiem jak wygląda wasza relacja, ale mimo to chcę ci przekazać kilka rzeczy.
Pablo ma cieżki charakter i nie łatwo jest go zrozumieć, nie łatwo jest przebrnąć przez jego barierę ochronną. Do wielu ludzi jest jaki jest, często chamski i bez serca, jednak tobie najwyraźniej zaufał, mozliwe, że tego nie wiesz, ale jeśli on cię słucha, uśmiecha się, a co najważniejsze pozwolił ci patrzeć jak płacze uwierz mi, Pablo ci ufa.

Pamiętam czasy naszego dzieciństwa,wiecznie nie rozłączni.
Co weekend jeździliśmy do babci Pabla - Mirandy. Chodziliśmy nad jezioro, przy którym stało nie wielkie molo. Kiedyś popchnął mnie do niego, a ja chwyciłam go za rękę i oboje wpadliśmy w wodę. Robiliśmy również nasze ulubione ciastka czekoladowobananowe obsypując się przy tym mąką, ale taką nasza małą tradycją u babci było czytanie "Małego księcia" na dobranoc. Miranda zwykle siadała w bujanym fotelu i rozpoczynała opowieść od słów "Dziś kochane dzieci znów usłyszą swoją ulubioną bajkę", po jakimś czasie niektóre teksty znaliśmy na pamięć.
Babcia zawsze powtarzała, że Pablo jest małym księciem, a ja jego różą chociaż wiedziałam, że to nie ja jestem szlachetnym kwiatem.
Dlatego proszę ciebie różyczko, dbaj o małego księcia i niech on dba o ciebie...

-Rosie

Czytając zapisek momentalnie łzy zaczęły spływać po moich polikach.

On, mi ufa?

Wspomnienia Rosali o wszystkim co robili razem przypominało mi nas.
I wtedy uświadomiłam sobie jak bardzo za nim tęsknię. Brakowało mi tego, że przychodził codziennie w nocy, wygłupów i przytulasów.
Brakowało mi wszystkiego co związane z Pablem Gavirą.

Zrobiłam wtedy rzecz, której nigdy bym się nie spodziewała.
Wyjęłam z szafy niewielką walizkę i wpakowałam do niej trochę ubrań, oraz najpotrzebniejszych rzeczy po czym jak poparzona usiadłam przy komputerze i szukałam biletów na najszybszy samolot do Sevilli.

Odnalazłam to czego szukałam. Lot jest za półtorej godziny, dlatego też musiałam się zbierać jeśli chciałam zdążyć.

Kupiłam ostatni bilet i zeszłam na dół, pierwsze co zobaczyłam to Vivienne w szlafroku z uszami pandy i maseczką na twarzy. Próbowałam się nie zaśmiać, ale naprawdę się nie dało, przez co przyjaciółka dowiedziała się o mojej obecności w pomieszczeniu.

–Po co ci walizka?– Zapytała upijając łyk herbaty.

–Lecę...Do Sevilli. –Odezwałam się na co blondynka głupio się uśmiechnęła.

–Stęskniłaś się za księciem?– Zadała kolejne pytanie. –Być może. – Mruknęłam

–Ty zaczynasz się w nim zakochiwać.– Stwierdziła.

Co? Skąd jej to w ogóle przyszło na myśł?!

–Wcale, że nie. –Zaprzeczyłam.

Gdybym tylko wiedziała jak bardzo wtedy kłamałam..

–Ja i tak wiem swoje. A teraz leć, bo ci samolot ucieknie. – Skierowała wzrok na drzwi wejściowe.

Faktycznie, zostało coraz mniej czasu!

Pośpiesznie założyłam buty i wyszłam z domu, już miałam zamawiać taxówkę, kiedy usłyszałam znajomy głos za sobą.

–Hola Hola młoda damo, gdzie ty się wybierasz? – Zapytał Pedri niczym typowy ojciec.

–Do Andaluzji, a co? I nie mam czasu na pogaduszki! – Rzuciłam wymijając przyjaciela, lecz ten chwycił mnie za nadgarstek.

–Chwila, lecisz do Pabla?– Spytał na co kiwnęłam głową na tak. –Nie ma takiej opcji. Obiecałem mu, że się tobą zaopiekuję.

On chyba sobie żartuje.

–Pepi proszę. –Wykonałam swoje słodkie oczka. Zapierał się, jednak własnej dziewczynie nigdy by nie odmówił, dlatego Vivi mnie uratowała. Wkońcu wybrałam numer do taksówkarza, kiedy czarnowłosy znów się odezwał.

–Zawiozę cię.

W głębi duszy skakałam z radości i dziękowałam przyjacielowi.

Chwilę później siedziałam już na miejscu pasażera w czarnym mercedesie. Całą drogę bujaliśmy się bo hiszpańskich piosenek, które leciały w radiu.
Zaledwie godzinę przed odlotem znalazłam się na lotnisku, dlatego jak najszybciej musiałam przejść przez odprawę. Przeszłam przez bramki i inne pierdoły i po prawie sześćdziesięciu minutach zmierzałam w stronę rękawa.

Idąc tam ujżałam jakieś dziecko, które ubrane było w strój Barcelony z numerem trzydzieści z tyłu, uśmiechnęłam się na ten widok. Moim zdaniem było to przeurocze.

Kiedy już usiadłam na swoim miejscu, tak naprawdę dotarło do mnie co właśnie robię. Lecę do chłopaka, który nawet do końca nie wiem kim dla mnie jest dlatego, że tęsknię za nim jak cholera, a uświadomił mi to list, który nie był skierowany do mnie.
Tak Livia, to właśnie robisz ze swoim życiem.

Stresowałam się i cieszyłam w tym samym momencie.
Co sobie pomyśli, albo co zrobi, kiedy ujrzy moją osobę przed drzwiami? Wpuści mnie? A może powie, że bez sensownie przyleciałam i mam wracać do Kataloni.
Sto myśli przelatywało mi przez głowę, lecz z rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk powiadomienia. Napisał.

Gablo Pavi: Jak jesz, to smacznego.

Gdybyś wiedział, że właśnie lecę do ciebie...

I hate you but...|| Pablo GaviOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz