~30~

510 21 14
                                    

Pablo Pov 

Wróciłem od Livii przed południem, a jutro wylatuję do Sevilli więc przydałoby się spakować, dlatego też zabrałem się za to. Wyjąłem z szafy walizkę po czym wrzucałem do niej randomowe rzeczy. Nienawidzę się pakować, to przypomina mi o wyprowadzce..

Również i tym razem nie chciałem nigdzie jechać. Nie zrozumcie mnie źle, uwielbiam być u babci, ale teraz świadomość zostawienia dziewczyny samej była okropna. Mimo tego, że wszyscy tutaj przy niej będą, tylko mnie nie będzie.

Kolejne rzeczy lądowały w moim bagażu, kiedy ktoś zapukał do drzwi.

–Siema. –Rzucił Pedri rozwalając się na moim łóżku.

–Cześć. – Odpowiedziałem.

–Po co chciałeś żebym przyszedł? - Zapytał przyjaciel.

Westchnąłem po czym zaczałem mówić.

–Zaopiekujesz się Livią jak mnie nie będzie? –Zadałem pytanie.

–Oczywiście, że tak.– Odparł

–Ufam ci stary, jak nikomu innemu.

–Ja tobie też, braciszku.

Lis uczył Księcia najważniejszej
ze wszystkich ludzkich
interakcji – przyjaźni, która leczy serce i czekać każe najwytrwalej.

–I widzę to, że ci na niej zależy, bo kochasz ją.- Odezwał się chłopak.

–Wcale nie kocham. – Upierałem się.

–Pocałowałeś ją. Nie całuje się ludzi, których się nie kocha. – Uśmiechnął się.

–To był przypadek, a po za tym chciała o tym zapomnieć.

Ty sam boisz się ją pokochać, ale nie chcesz żeby miał ją ktoś inny. – Dalej ciągnął

–Nic do niej nie czuje, okej? To poprostu przyzwyczajenie, tak jak z paleniem papierosów. Nie lubisz tego, ale jesteś przyzwyczajony. – Próbowałem się tłumaczyć.

-Tak, tyle, że ty lubisz Livie.

–I? – Mruknałem.

Czasem lubi się kogoś za mocno i to się nazywa miłość.– Znów się głupio uśmiechnął.

–Serio? Kubuś puchatek? – Przewróciłem oczami.

-Oj tam, przecież lubisz tą bajkę. – Machnął dłonią.

–Błagam, mam dość filmu o hefalumpach. – Westchnąłem.

–Twoi kuzyni tak nie uwazają, a po za tym kupie ci wielkiego, pluszowego hefalumpa na kolejne urodziny. – Zaśmiał się czarnowłosy na co dostał odemnie poduszką.

Przyjaciel siedział u mnie jeszcze przez jakiś czas, a później wziąłem się za dalsze pakowanie.

Kiedy już to uczyniłem przez resztę dnia mi się nudziło.

Livia Pov

Po przeczytaniu wiadomości od Pabla, tak naprawdę cały dzień się nudziłam. Od rana do wieczora  wyłącznie nauka, seriale, jedzenie i tak wkółko. Nudziło mi się bez Gaviego, ale co mogłam na to poradzić?

Położyłam się spać po dwudziestej trzeciej, jako iż jutro robię sobie wolne i rano jedziemy na lotnisko.

Jak tylko budzik zadzwonił, zwlekłam się z łóżka i udałam do kuchni. Zrobiłam sobie zwykłą owsiankę, bo nie chciało mi się wysilać.
Udałam się spowrotem do łóżka i powoli zabrałam się za jedzenie.
Każdą łyżkę wkładalam do ust tylko dla niego.

Podczas jedzenia przyszła mi wiadomość.

Gablo Pavi: Mam nadzieję, że jesz.
Smacznego <3

Uśmiechnęłam się na jej widok, tak jakby dokładnie wiedział co teraz robię.

Następnie się lekko pomalowałam i ubrałam. Założyłam na siebie szare dresy i brązowy top.

Kilka minut pózniej czarny mercedes Pedriego podjechał pod nasz dom.
Wsiadłyśmy do samochodu po czym czarnowłosy ruszył na lotnisko.

Upłynęło jakieś piętnaście minut zanim dotarliśmy na miejsce.
Pepi poprowadził nas do miejsca, w którym Gavi z rodziną czekali na lot.

Pedri gdy tylko zobaczył przyjaciela rzucił mu się w ramiona, natomiast ja stałam z boku.

Kiedy przyjaciele już się pożegnali, Pablo spojrzał na mnie, więc podeszłam do niego, a chłopak mnie przytulił.

–Będę tęsknić. – Wypowiedziałam w stronę bruneta.

– Ja też będę. –Odpowiedział tuląc się do mnie. –Zadzwonie wieczorem, okej?

Pokiwałam głową na znak zrozumienia.

–Pasażerowie lotu Barcelona – Sevilla, proszeni są o wejście na pokład. – Usłyszeliśmy przez głośniki.

–Chodź już kochasiu. – Odezwała się Aurora, na co brat rzucił jej mordercze spojrzenie.

Gavi ucałował mnie w policzek, po czym ruszył w stronę wejścia do samolotu i pomachał.

Stałam jak wryta zastanawiając się co właśnie się wydarzyło.

Chłopak zniknął w rękawie latającej maszyny, a ja wreszcie się ocknęłam.
Patrzyliśmy jeszcze przez chwilę  w samoloty ruszające z pasa startowego, a później udaliśmy się domu.

Tak jak wcześniej nudziłam się przez calutki dzień, czekałam tylko na wieczór, aby móc porozmawiać z Pablem.

Przeglądałam coś na telefonie, kiedy przyszło mi  powiadomienie, że Gavi dzwoni. Natychmiast odebrałam.

–Hej, jak tam? – Zapytałam.

–Jakoś żyje, a ty co? Stęskniłaś się za najlepszym człowiekiem na świecie? – Odezwał się podwyższając sobie ego na co się zaśmiałam.

Przegadaliśmy całą noc na różne głupie tematy.

Poczułam się tak jak wtedy, kiedy roznawialiśmy po raz pierwszy...

I hate you but...|| Pablo GaviOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz