~28~

705 28 41
                                    

Livia Pov

Około tygodnia temu miała miejsce ta sytuacja, o której oboje woleliśmy zapomnieć. Jednak mój umysł chyba nie chciał, ponieważ cały czas o tym rozmyślałam. Czy to na uczelni czy na mieście, wśród przyjaciół albo leżąc sama w łóżku, tak jak teraz.
Przez te siedem dni, Gaviego nie było u mnie ani razu. Nie pokłóciliśmy się czy coś, poprostu nie przychodził.

Dochodziła trzecia w nocy, a myśli wciąż nie dawały mi spokoju.
Dlaczego to w ogóle miało miejsce? Coś znaczyło? Czemu czuje dziwne uczucie w żołądku kiedy jest obok?
Wszystkie te myśli przelatywały przez moją głowę. Nie znałam na nie  odpowiedzi, chociaż tak bardzo chciałam.

Rano obudził mnie Pedri, który wydzwaniał od dwudziestu minut, wkońcu leniwie wzięłam telefon w dłoń i odebrałam.

-Mów szybko co potrzeba, bo chcę iść dalej spać.- Odedwałam się zaspana.

-Chcesz mi powiedzieć, że właśnie się obudziłaś?-Zapytał.

-No tak, a co?

-Miałyście jechać z nami na trening.-Przypomniał.–Nawet nie mów, że zapomniałaś.

-Zdaża się. Trudno, nie pojedziemy.- Dodałam ciesząc się pod nosem.

-Teraz się już nie wymigasz moja droga.- Odparł chłopak na co głośno westchnęłam.– Krasnal nie odbiera ani nie odpisuje, więc najprawdopodobniej jeszcze śpi, dlatego masz bojowe zadanie. Iść do jego domu i sprawić żeby wstał i się ogarnął.

-Dlaczego to ja muszę tam iść?- Zapytałam.

-Ponieważ łatwiej będzie po was przyjechać w jedno miejsce.
Miasto jest teraz tak zakorkowane, że będę najwcześniej za godzinę.- Dokończył, a sekundę potem zakończył połączenie.

Niechętnie wstałam z łóżka, aby wybrać ubrania na dzisiejszy dzień, który miałam mieć wolny.

~~~

Zapukałam do drzwi domu państwa Gavira, a po chwili mama Pabla nam otworzyła. Rozmawiałyśmy przez chwilę po czym ja razem z Vivi udałyśmy się do pokoju chłopaka.

-Wstawaj śpiąca królewno.- Odezwała się blondynka. – Ewentulanie Liv może zostać twoim księciem.

-Vivienne!- Oburzyłam się.

Każdy znał bajkę o śpiącej królewnie. Książe ją pocałował, aby obudziła się z wiecznego snu. Ja nie miałam zamiaru znów całować Gaviego.

-Nie pogardził bym.- Odparł nawet nie otwierając oczu na co przyjaciółka wybuchła śmiechem.

Brunet nadal nie miał jakich kolwiek chęci, aby wstać z łóżka, więc postanowiłam zrobić to inaczej.
Wzięłam do rąk poduszkę leżącą gdzieś obok i uderzyłam chłopaka. Na jego nieszczęście oberwał zamkiem w twarz.

-Ała! To bolało!- Krzyknął.

-Miało boleć.- Odezwałam się z uśmiechem.

-Wal się Rodríguez.- Rzucił z miną obrażonego pięciolatka.

Gavi się ogarnął, a my w tym czasie  plotkowałyśmy popijając herbatkę z jego mamą.
Po godzinie Pedri wreszcie dotarł na miejsce i mogliśmy się zbierać na trening piłkarzy.

-Wyglądasz jak siedem nieszczęść.- Skomentował czarnowłosy gdy tylko przyjaciel usiadł na miejscu pasażera.

-Dzięki. Nasłałeś je na mnie więc jakim cudem mam wyglądać jak milion dolarów. -Odezwał się brunet.

I hate you but...|| Pablo GaviOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz