~14~

775 28 2
                                    

Livia Pov 

Długo myślałam o tym co się dzisiaj wydarzyło,jak mogłam w ogóle myśleć,że z nim wygram? Po tak długim myśleniu wkońcu zasnęłam.Jednakże zaledwie po kilku godzinach zostałam obudzona.

-Laroche wstawaj trzeba ci przefarbować łeb!-Gavi przeszczęśliwy jak nigdy wparował do mojego pokoju.

-Wypad stąd patafianie,jest wczesna godzina,a w tym czasie NORMALNI ludzie śpią-Odparłam przewracając się na drugi bok.

-Nie dramatyzuj,jest prawie dziesiąta-Zgaduje,że przewrócił oczami.

-To i tak wcześnie.-Powiedziałam nawet na niego nie zerkając.

Usłyszałam tylko kroki i zamykanie drzwi.
Czy on pierwszy raz w życiu dał mi spokój?
Wróciłam do spania,ale nie na długo,gdyż poczułam wodę wylewającą się prosto na mnie.Czego ty się spodziewałaś Livia? To nie randomowy chłopak,który tak poprostu da ci spokój,
To Pablo Gavira,on nigdy nie odpuszcza.

-Uduszę cię Gavira!-Krzyknęłam gdy ten zaczął uciekać.

Goniliśmy się po całym domu,jednak brunet był szybszy i zdążył zamknąć się w łazience,nie miałam zamiaru czatować przed drzwiami i czekać aż łaskawie wyjdzie,w zamian za to udałam się do pokoju Vivienne aby dowiedzieć się czemu w ogóle go wpuściła.

Pukałam,ale nikt nie odpowiadał więc postanowiłam poprostu wejść,w środku nikogo nie zastałam.

Znając ją pewnie wyszła gdzieś z Pedrim, super jestem sama w domu z tym idiotą.

Postanowiłam iść sprawdzić czy brązowooki debil wyszedł ze swojej kryjówki.Jak się okazało zrobił to,chciałam się odwrócić i iść go poszukać lecz ktoś zarzucił mi koc na głowę,podniósł i gdzieś szedł.

-Gavi puszczaj!-Krzyknęłam oczywiście na marne.

Po chwili posadził mnie w kuchni na krześle i zdjął koc z głowy.

-Przegrałaś,więc trzymaj się zakładu.-Odezwał się z tym swoim uśmieszkiem.

Udawałam obrażoną i się do niego nie odezwałam.

-Myślisz,że rudy będzie ci pasował?-Zapytał.

-Tylko nie rudy!-Załkałam z dezaprobatą.

Po usłyszeniu na jaki kolor Pablo ma zamiar mnie przefarbować chciałam uciec,więc szybkim ruchem wstałam z krzesła i zrobiłam kilka kroków jednak brunet rzucił się na mnie i objął  swoimi rękoma przez co oboje się przewróciliśmy,znów leżałam na jego klatce piersiowej..

Kilka sekund później usłyszałam otwierające się drzwi i śmiechy naszych przyjaciół,oni to mieli idealne wyczucie czasu..

-Widzę,że zostawienie was samych na półgodziny to był idealny pomysł.-Odezwała się Vivi.

-A ja myślę,że okropny!-Uniosłam się wstając z klatki piersiowej Gaviego.
Co was w ogóle podkusiło żeby zostawiać mnie samą z tym pacanem?!

-Oj tam poszliśmy tylko po słodyczę,żeby umilić ci tą straszną rzecz jaką jest farbowanie włosów-Pedri teatralnie położył dłoń na sercu.

-Nie była by straszna gdyby to ten idiota nie wybierał mi koloru!-Tym razem już krzyknęłam.

-Ja ci tylko przypomnę,że sama wymyśliłaś zakład i sama go przegrałaś!-Teraz to Gavi krzyczał.

-Gdybyś  się nie wywyższał  twierdząc,że nie umiem grać w piłkę,żadnego głupiego zakładu by nie było!-Krzyknęłam  w jego stronę.

I hate you but...|| Pablo GaviOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz