~34~

507 17 13
                                    

(Info na dole!)

Livia Pov

Od moich urodzin minęło trochę czasu. Jak się okazało to Tatiana stała za zaproszeniem Arthura i Sabine na moją osiemnastkę. Mam jej to za złe, to oczywiste i narazie nie chcę się z nią kontaktować.

Za równe dwa tygodnie są święta Bożego Narodzenia co za tym idzie, każdy z nas pojedzie odwiedzić rodzinę. Ale jeszcze przed tym postanowiliśmy z całą grupą przyjaciół zorganizować sobie naszą własną "wigilię", a raczej wieczór, na którym wręczymy sobie prezenty, zjemy pierniki i obejrzymy świąteczne filmy.

Postanowiliśmy zrobić sobie losowanie kto komu kupuje podarunek.
Jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności trafiłam Gaviego.
Kto by się spodziewał?

Dzisiaj jestem umówiona z Pedrim w galerii jako, iż kompletnie nie wiem co kupić chłopakowi.

Rano dosyć szybko się ogarnęłam, co nie jest codziennością. Już o jedenastej stałam przed bramą domu czekając na czarnowłosego.
Kiedy tak stałam zamarzając i przeklinając pod nosem hiszpana, który dziesięć minut temu miał tutaj być, mój telefon zawibrował. Pedri, obyś to był ty i żebyś miał dobre wytłumaczenie. Pudło. To nie był kanaryjczyk, lecz Pablo, który jak codziennie pisał do mnie czy zjadłam śniadanie.
A propo tego, jest ze mną dużo lepiej od tamtego czasu, jem już w miarę normalnie z czego jestem dumna.

Ale wracając, odpisywałam brunetowi, kiedy klakson mercedesa zatrąbił tuż obok mnie.
Wsiadłam do ciepłego samochodu przyjaciela odrazu przy tym włączając podgrzewanie siedzenia.

–No nareszcie, ja tu zamarzam na śmierć!– Odezwałam się w stronę chlopaka.

–Jest trzynaście stopni,
Liv. –Uśmiechnął się.

Przewróciłam oczami na jego wypowiedź. Trzynaście w Hiszpanii to lodowiec!

Śpiewając "Last christmas" dotarliśmy
do galerii handlowej.

Nie wiedziałam, do którego sklepu chcę iść, dlatego też pozwoliłam Pedriemu wybrać.
Hiszpan pociągnął mnie za rękę w nieznanym mi kierunku.
Staneliśmy przed...Sklepem z zabawkami?

–Coś ty wymiślił? –Zapytałam. –Zoba czysz za chwilę–Odpowiedział wesoło.

Ruszyliśmy do dziecięcego raju z niewiadomej mi przyczyny. Podeszliśmy do alejki wypełnionej pluszakami.

–Wybieraj który – Uśmiechnął się hiszpan.

–Miałeś mi pomóc wybrać prezent dla Pabla, nie dla Mateo. –Mruknęłam.

–To jest idealny podarunek dla
niego. –Zaśmiał się pod nosem.

Pedri opowiedział mi swój calutki plan odnośnie pluszowej zabawki, o mało nie uśmiałam się na cały sklep.
Przecież to jest genialne.

Kupiliśmy upominek dla Gaviego, oraz  resztę prezentów dla naszych rodzin. Wybraliśmy się  też na jedzenie i do domu.

Padłam na łóżko, jak tylko przekroczyłam próg pokoju. Wcześniej schowałam prezent do szafy, aby chłopak go nie zauważył, kiedy przywlecze się tutaj, jak co noc.

Nie myliłam się, około dwudziestej trzeciej, Pablo stukał w okno balkonowe.
Otworzyłam mu, po czym wróciłam do łóżka.

–Co ty taka zmarnowana? –Zapytał.

–Zmęczyłam się tym kupowaniem prezentów. –Odparłam.

–Zakupy są meczące, ale ty już tak wyglądasz od paru dni. Masz mi w tym momencie powiedzieć co się dzieje. –Powiedział stanowczo.

I hate you but...|| Pablo GaviOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz