- Ojcze? Chciałeś mnie widzieć – Optimus wszedł do gabinetu, niegdyś należącego do Generała Philipsa, obecnie przejętego przez Patricka. Wysoki, siwy mężczyzna w czerwonym płaszczu stał przy oknie i nawet nie odwrócił się słysząc głos swojego syna. Patrick siedzący przy biurku, niczym na tronie zmierzył go pogardliwym wzrokiem. Lider wytrzymał spojrzenie, pokazując mu równie chłodny wyraz twarzy. W pomieszczeniu stała również czarnowłosa dziewczyna, która chodziła za rudowłosym jak cień.
- Nie inaczej – rzucił w powietrze starszy mężczyzna – chciałbym abyś opowiedział nam nieco o twoich patrolach.
- O moich patrolach? – zapytał zaskoczony tematem. Ze wszystkich rzeczy jakich mógł spodziewać się na tej rozmowie, zdecydowanie nie pomyślał o czymś takim.
- Sporo ich ostatnimi czasy było – mruknął – może nadszedł czas pochwalić się czego przydatnego się na nich dowiedziałeś?
Stał jak wryty. Dobrze wiedział, że musi wymyślić coś na poczekaniu. Wszystkie dotychczasowe patrole były jedynie przykrywką do tego aby choć na moment zobaczyć się z Selen. Nie mógł przecież powiedzieć czegoś takiego.
- Moje patrole miały na celu przeszukiwanie okolicy wojska jak również miasta i jego obrzeża. Chciałem upewnić się czy jest bezpiecznie.
- I nie ma to żadnego związku z twoją smarkatą? – Patrick uśmiechnął się krzywo pokazując rudowłosemu, że nie kupuje tej jego gadki.
- Nie. Z początku oczywiście pojawiłem się w jej okolicy, gdyż zależało mi aby upewnić się, że jest cała i zdrowa. Potem zaprzestałem odwiedzin. My... nie dogadujemy się ostatnio najlepiej.
- Widzisz Prime, otóż jesteś tutaj bo te twoje patrole wydają mam się z lekka podejrzane. Zwłaszcza ten niedawny, gdzie zabrałeś ze sobą większą grupkę twoich przydupasów.
- Pragnę zauważyć, że nie pozbyliśmy się problemu jakim są decepticony. Podczas patroli przeczesuję tereny, aby upewnić się, że nie ma tam śladów oznaczających ich obecność. Niestety na jednym z ostatnich patroli spotkałem się z czymś co wyglądało jak świeżo rozbity obóz. Dlatego przy następnym wypadzie postanowiłem iść ze wsparciem. Na wszelki wypadek, gdyby moje podejrzenia okazały się prawdziwe.
- I takie się okazały? – Sentinel podniósł brew.
- Niestety tak. Na własne oczy widziałem Megatrona. Wchodził do jednego z budynków. Nie podjęliśmy żadnych działań ponieważ nie wiedzieliśmy czego możemy się spodziewać. Minęło już sporo czasu, mój brat mógł zyskać na sile, zbudować armię. To niestety zdecydowanie zbyt poważny problem, aby uderzyć bez konkretnego planu. Miałeś rację, ojcze. Wojna wisi w powietrzu. Być może Megatron planuje podjąć współpracę z kimś, kto nie cofnie się przed niczym. Musimy być gotowi. Wybaczcie, że trzymałem to sam dla siebie. Liczyłem, że do czasu ujawnienia wam mojego odkrycia wymyślę jakiś plan, lecz nie udało mi się tego dokonać.
Zapadła cisza. Optimus nie dał tego po sobie poznać, ale serce łomotało mu do granic możliwości. Miał jednak nadzieje, że dobrze sprzedał te łgarstwa. Kto by pomyślał, że to, czego dowiedziała się Selen okaże się jego deską ratunku. Wykorzystał jej historię, by wyjść cało z tej rozmowy, jednak nie jest powiedziane, że wszyscy jednomyślnie uwierzą w to co mówił. Dusty odepchnęła się od ściany i pochyliła się nad rudowłosym żołnierzem szepcząc mu coś do ucha. Stali przez chwili w takiej pozycji, ona zgięta, zakrywając usta dłonią, on kompletnie bez wyrazu. Lider autobotów przyglądał się temu czując irytację, że nie był w stanie niczego z tego odczytać. Gdy skończyła przekazywać informacje, powróciła na swoje miejsce nawet na chwile nie patrząc na stojącego Prime'a. Patrick chrząknął i zaczął notować coś na kartce.
CZYTASZ
Transformers 4: The Betrayal
FanfictionJednostka wojskowa miała być azylem dla zamieszkałych tam Autobotów, jednak z czasem przestała pełnić należytą funkcję. Miłość wymyka się spod kontroli, strach zaczyna brać górę, a bohaterowie boleśnie przekonują się, że nikomu nie można ufać. Kole...