Rozdział 25: Przybysz

132 12 69
                                    

Lider autobotów wysłuchał jeszcze kilku negatywnych wypowiedzi na temat propozycji Sentinela. Był rozgniewany i bardzo szybko opuścił miejsce zebrania kończąc rozmowę, na której tak mu zależało. Inaczej ją sobie wyobrażał. Prawdopodobnie nie tylko on. Optimus oparł się o mur placówki wojskowej by ochłonąć, lecz gdy tylko przypominał sobie reakcję jego najbliższych dopadał go gniew. Nie umiał myśleć trzeźwo. Z jednej strony miał ojca, wzór do naśladowania, z drugiej zaś przyjaciół i dziewczynę, którzy nie dzielili jego zdania ani entuzjazmu. Nie podobało mu się to. Czy na prawdę tylko dla niego sprawa jest poważna? Oni wolą zajmować się nieistotnymi sprawami, sielanką... a on jako jedyny wraz z ojcem myślą o ratowaniu świata? To niedorzeczne.

Wszyscy się od niego odwrócili - myślał. Czy więc powinien zachować się tak, jak chcą inni? A może iść swoją drogą i posłuchać rozumu. Zwykle intuicja go nie myli. Ale czy to nie jest zaślepienie osobistymi sprawami? - Nie. Na pewno nie - uspokajał się. Nikt nie rozumie powagi sytuacji i zagrożenia jakie spadnie na nich, gdy nie zaczną działać. Musi więc wziąć sprawy w swoje ręce. Przecież nie może stać z założonymi rękoma i patrzeć jak wszystko co kocha, ginie. Nie, na to na pewno nie pozwoli.

Lider poderwał się gwałtownie od ściany muru i ruszył w stronę swojego pokoju. Miał dość bezczynności. Czekał tak długo na wyznanie ojca. Nie zamierzał zmarnować tej szansy. Wparował do pomieszczenia i skierował się do pudełka ukrytego głęboko w szafce. Uchylił lekko wieczko co spowodowało lekki pobłysk światła zawartości drewnianego sześcianu. Lider wstał ściskając pudełko w dłoniach. Po chwili jego oczy napotkały zdjęcie przyczepione do wiszącej na ścianie szafki. Przedstawiało przytulonych do siebie zakochanych. Jego i Selen. Zawahał się przez parę chwil.

- Przepraszam, Selen - szepnął - ale nie mogę stać bezczynnie.

Spuścił wzrok z fotografii, a jego nogi zaprowadziły go prosto do pokoju Sentinela.

xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx

(Selen)

- Złościsz się na niego? - zapytał decepticon po jakiejś chwili milczenia, potem wziął do ust kolejny kawałek ciasta. Uprowadziłam mu z talerza fragment sernika. Sama przed chwilą częstowałam go łyżeczką tiramisu. Uwielbiałam ten deser, ale nie we wszystkich kawiarniach podawali dobry (patrz świeży czy po prostu dobrze wykonany). Chłopak patrzył się na mnie w oczekiwaniu na moją odpowiedź.

- Tak i nie - odparłam zwlekając. Nie do końca byłam pewna swoich uczuć, tego czy mam ochotę go zignorować, czy nakrzyczeć na niego, a może po prostu gdzieś się schować. Przez moją głowę przechodziły myśli, takie jak: unikanie go przez jakiś czas, albo chwilowy urlop od wojska i skupienie się tylko na maturze. Tylko co to da? Jedynie się od siebie oddalimy, a tu nie o to przecież chodzi.

- Odpowiedź każdej kobiety, która pozostawia faceta tak czy siak bez odpowiedzi - mruknął, a ja zaśmiałam się krótko.

- Wściekam się, że jest taki... gwałtowny i emocjonalny.

- Ja też jestem - przerwał mi, ale chyba sam nie do końca wiedział czemu to zrobił. Po chwili chrząknął - ale nie reaguję tak jak on.

- Owszem. Chyba jeszcze nigdy się na mnie nie wkurzyłeś... - zauważyłam ze zdziwieniem - jakim cudem?

- Na ciebie nie da się złościć - powiedział, a po chwili upił łyk czarnej, aromatycznej kawy. Ja poszłam za jego śladem i również zbliżyłam kubek do ust. Poczułam cudowną woń cynamonu i ciepłej latte. Uwielbiałam to połączenie.

- Jednak można - westchnęłam lekko smutna po czym odstawiłam kubek na stół.

- Przejdzie mu - powiedział - nie sądzę, by myślał tak jak powiedział.

Transformers 4: The BetrayalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz