Rozdział 39: Znalezione niekradzione

145 8 125
                                    

(Optimus)

Jazz trzymał w ręku urządzenie, które pozwalało wykryć, w którym miejscu dokładnie należało spodziewać się surowca, niezbędnego nam do funkcjonowania. Szliśmy wąskim tunelem, trzymając w dłoniach specjalistyczny sprzęt do wykopalisk. Nasze alt mody stały zaparkowane przy wejściu do kopalni, chronione przez mało rozgarniętych bliźniaków. Miałem jednak nadzieję, że tak prostego zadania nie sknocą. Nadzieja podobno umiera ostatnia...

- To tu - głos Jazza wyrwał mnie z przemyśleń. Skupiłem wzrok na miejscu, które będzie naszym celem - oh, tam dalej też jest trochę.

- Doskonale, Jazz - pochwaliłem go - część drużyny kuje w tym miejscu, reszta w tamtym. Postarajmy się wydobyć jak najwięcej. To dla nas bardzo ważne.

- Zrozumiano - odparli chórem, na co przytaknąłem i zabrałem się do działania. Wydobywanie trwało niezwykle długo i pochłaniało wiele siły, lecz widząc blask błękitnych sześcianów, czułem motywację do dalszego działania. Olej był dobrą odskocznią od energonu, jednak nie równał się z jego siłą i skutecznością. Prędzej, czy później poważnie odczulibyśmy jego brak, zwłaszcza po starciach z wrogiem. To paliwo było niezastąpione, a niezwykle rzadkie, choć sądząc po tym ile zdołaliśmy w czasie pobytu na Ziemi wydobyć, i tak nie należało narzekać. Były rejony na kuli ziemskiej, które nie miały ani kostki w zasięgu kilku set, kilku tysięcy kilometrów. Dla drużyn, które zostały pokierowane w takie okolice musiało być naprawdę ciężko odnajdywać cokolwiek. Dlatego też cieszyłem się, że nie byliśmy na ich miejscu. Spojrzałem jak radzi sobie reszta załogi. Kilka sześcianów leżało na ziemi, więc dawało to nadzieję, że skończymy szybciej. Dokopałem się do mojego złoża i wyrwałem z niego sześciany. Uzbieraliśmy około trzynastu.

- Bee, David - odezwałem się jako pierwszy od dłuższego czasu - przypilnujcie energonu. My pójdziemy dalej, by sprawdzić, czy znajdują się tu jeszcze jakieś złoża. Moj syn przytaknął. Żołnierz pokiwał głową na znak, że zrozumiał. Jazz uruchomił urządzenie namierzające energon i podobnie jak wtedy, rozpoczął jego poszukiwanie. Tym razem nie trwało to tyle co wcześniej, więc mogliśmy zabrać się za ponowne wydobywanie surowca. Czułem zmęczenie powodowane dźwiganiem narzędzia, a także samego kucia w skale. Kilka razy rozmasowywałem ociężałe ręce, przerywając pracę. Zdecydowanie nie byłem w te klocki najlepszy, mimo to nie zamierzałem się nad sobą użalać. Robota musi zostać wykonana, a jej skutki po prostu odczuję jutro. Ten jeden raz Selenka wybaczy mi, że nie wezmę jej na barana, czy nie będę nosił na rękach, jak to robiłem dotychczas.

Co prawda zrobiła się wyjątkowo ciężka, ale nie narzekałem na to. Miałem przecież świadomość, że nosi pod sercem nasze dziecko. Wciąż docierało to do mnie tylko po części. Zostaliśmy postawieni przed faktem, lecz naprawdę bardzo zaskakującym i niezwykłym. Selen spodziewała się dziecka, a ja będę jego ojcem. Drugi raz przejdę przez te wspaniałe chwile związane z narodzinami, dorastaniem... Uśmiechnąłem się, mimo iż ból rąk stawał się coraz bardziej nieznośny i zdecydowanie nie zachęcał do okazywania radości. Nie mogłem się już doczekać, by zobaczyć moją ukochaną, ucałować ją i jej brzuch, który z każdą chwilą robi się coraz to bardziej zaokrąglony.

- Szefie, co szef taki zadowolony? - zapytał Jazz, ocierając pot z czoła - mam nadzieję, że myślałeś o czymś przyjemnym, bo uznam, że jesteś masochistą.

Zamachnąłem się, uderzając kilofem o ściankę jaskini, śmiejąc się krótko ze słów mojego zastępcy.

- Nie, nie jestem, Jazz - odparłem kręcąc głową. Dostrzegłem świecące się złoże, które natychmiast zacząłem wyciągać - myślałem o Selen i o tym, że będę miał kolejnego potomka.

Transformers 4: The BetrayalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz