Opuszczenie koszar oczywiście nie mogło zakończyć się bez zbędnych szopek. Gdy tylko Ways popchnął drzwi wyjściowe z budynku, naszym oczom ukazali się niemal wszyscy wojskowi. Jedni, znajomi i dobrzy przyjaciele spoglądali na nas ze smutkiem i niezrozumieniem obecnej sytuacji. Wśród nich dało się zobaczyć autoboty, Rogera, a nawet poczciwą Margaret, która nie zdążyła nawet zdjąć swojego czepka, ale bardzo chciała nas pożegnać. Byli też ci, którzy ostatnimi czasy zgotowywali nam tu piekło, a na ich czele stał ten cholerny, rudowłosy Judasz i uśmiechał się triumfalnie, gdy szliśmy wzdłuż drogi prowadzącej do wyjścia z koszar. Szłam blisko moich decepticońskich przyjaciół, a za nami podążał Prime. Ulokowaliśmy nasze tobołki w alt modach, do których planowaliśmy wsiąść i odjechać czym prędzej, by nie wywoływać jakiejś krwawej jatki. Szczerze, to po prostu bałam się, że moim przyjaciołom stanie się coś złego. Patrick i jego banda są nieokiełznani i po prostu szajbnięci. Kto wie do czego tak naprawdę są zdolni? Cóż, zdecydowanie nie chciałam się przekonywać.
- To jaki jest nasz cel? - Ways opuścił klapę od bagażnika i skrzyżował ręce na torsie.
- Chwilowo mój dom - westchnęłam - póki nie wymyślę niczego sensownego możecie przekimać się u mnie.
- Selen, gdybyś czegoś potrzebowała - lider przytulił mnie do siebie, w celu pożegnania - po prostu mów, kocham cię.
- Ja ciebie też - oddałam uścisk i pogłaskałam go po plecach - jeśli uda ci się wymknąć, raz na jakiś czas, to wiesz gdzie mnie znaleźć. Będę tęskniła.
- Coś wymyślę, wiesz, że długo bez ciebie nie wytrzymam...
Uśmiechnęłam się, a po chwili wsiadłam do auta. Optimus pożegnał się jeszcze z Sidewaysem i Knockoutem, a potem mogliśmy jechać. Nim wyjechałam z parkingu, moje drzwiczki uchyliły się, ukazując moją przyjaciółkę. Dziewczyna wsiadła na fotel i oplotła się pasem, a ja spojrzałam na nią pytająco.
- Chyba nie myślisz, że zostanę w tym gnieździe żmij sama?! Co to, to nie!
- W takim razie, spieprzajmy stąd jak najszybciej się da, by już nigdy nie patrzeć na tę parszywą gębę Patricka.
- Przeczucie mówi mi, że jeszcze kiedyś go spotkamy.
- Też mam takie wrażenie - westchnęłam, nie kryjąc niepokoju. Potem nacisnęłam pedał gazu i wyjechałam z koszar, zerkając co jakiś czas w lusterko, by upewnić się, że moi przyjaciele jadą tuż za mną.
~ Księżniczko? - Przepełniony specyficznym akcentem głos Waysa zabrzmiał w moim komunikatorze. Zaskoczyłam się lekko, ponieważ zdążyłam już zapomnieć jak działają alt mody i wszystkie te robocie sprawy.
- Tak, mój czarodzieju? - zapytałam niepewnie, nie wiedząc czy decepticon w ogóle mnie słyszy. Arsen spojrzała na mnie tym swoim zbyt wnikliwym spojrzeniem, a ja już wiedziałam, że od teraz znów zacznie mi dokuczać.
~ Zastanawiałem się tylko, czy twoja rodzicielka na pewno nie będzie miała nic przeciwko naszej obecności?
- Skąd! Będzie dobrze. Zobaczysz! - zaśmiałam się nerwowo - Poznasz nawet mojego wujka! On cię kojarzy, bo pamiętasz, kiedyś wbiłeś mi trujący sztylet w nogę... powiedział wtedy, że bardzo chętnie się z tobą rozprawi.
~ Ach, więc jestem już martwy - niemal czułam jak z trudem przełyka ślinę i wywołało to moje rozbawienie.
- Nie bądź baba, Ways - Arsen zaśmiała się złośliwie - Artur cie nie zje... w całości!
~ Nie pomagasz, Arsen!
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
Po około piętnastu minutach drogi wreszcie zaparkowaliśmy na podjeździe obok naszych domów. Arsen wyskoczyła z auta niczym fryga i poklepała mnie po masce.
CZYTASZ
Transformers 4: The Betrayal
FanfictionJednostka wojskowa miała być azylem dla zamieszkałych tam Autobotów, jednak z czasem przestała pełnić należytą funkcję. Miłość wymyka się spod kontroli, strach zaczyna brać górę, a bohaterowie boleśnie przekonują się, że nikomu nie można ufać. Kole...