Rozdział 51: Sekrety wychodzą na jaw

105 9 145
                                    


Opuszczenie koszar oczywiście nie mogło zakończyć się bez zbędnych szopek. Gdy tylko Ways popchnął drzwi wyjściowe z budynku, naszym oczom ukazali się niemal wszyscy wojskowi. Jedni, znajomi i dobrzy przyjaciele spoglądali na nas ze smutkiem i niezrozumieniem obecnej sytuacji. Wśród nich dało się zobaczyć autoboty, Rogera, a nawet poczciwą Margaret, która nie zdążyła nawet zdjąć swojego czepka, ale bardzo chciała nas pożegnać. Byli też ci, którzy ostatnimi czasy zgotowywali nam tu piekło, a na ich czele stał ten cholerny, rudowłosy Judasz i uśmiechał się triumfalnie, gdy szliśmy wzdłuż drogi prowadzącej do wyjścia z koszar. Szłam blisko moich decepticońskich przyjaciół, a za nami podążał Prime. Ulokowaliśmy nasze tobołki w alt modach, do których planowaliśmy wsiąść i odjechać czym prędzej, by nie wywoływać jakiejś krwawej jatki. Szczerze, to po prostu bałam się, że moim przyjaciołom stanie się coś złego. Patrick i jego banda są nieokiełznani i po prostu szajbnięci. Kto wie do czego tak naprawdę są zdolni? Cóż, zdecydowanie nie chciałam się przekonywać.

- To jaki jest nasz cel? - Ways opuścił klapę od bagażnika i skrzyżował ręce na torsie.

- Chwilowo mój dom - westchnęłam - póki nie wymyślę niczego sensownego możecie przekimać się u mnie.

- Selen, gdybyś czegoś potrzebowała - lider przytulił mnie do siebie, w celu pożegnania - po prostu mów, kocham cię.

- Ja ciebie też - oddałam uścisk i pogłaskałam go po plecach - jeśli uda ci się wymknąć, raz na jakiś czas, to wiesz gdzie mnie znaleźć. Będę tęskniła.

- Coś wymyślę, wiesz, że długo bez ciebie nie wytrzymam...

Uśmiechnęłam się, a po chwili wsiadłam do auta. Optimus pożegnał się jeszcze z Sidewaysem i Knockoutem, a potem mogliśmy jechać. Nim wyjechałam z parkingu, moje drzwiczki uchyliły się, ukazując moją przyjaciółkę. Dziewczyna wsiadła na fotel i oplotła się pasem, a ja spojrzałam na nią pytająco.

- Chyba nie myślisz, że zostanę w tym gnieździe żmij sama?! Co to, to nie!

- W takim razie, spieprzajmy stąd jak najszybciej się da, by już nigdy nie patrzeć na tę parszywą gębę Patricka.

- Przeczucie mówi mi, że jeszcze kiedyś go spotkamy.

- Też mam takie wrażenie - westchnęłam, nie kryjąc niepokoju. Potem nacisnęłam pedał gazu i wyjechałam z koszar, zerkając co jakiś czas w lusterko, by upewnić się, że moi przyjaciele jadą tuż za mną.

~ Księżniczko? - Przepełniony specyficznym akcentem głos Waysa zabrzmiał w moim komunikatorze. Zaskoczyłam się lekko, ponieważ zdążyłam już zapomnieć jak działają alt mody i wszystkie te robocie sprawy.

- Tak, mój czarodzieju? - zapytałam niepewnie, nie wiedząc czy decepticon w ogóle mnie słyszy. Arsen spojrzała na mnie tym swoim zbyt wnikliwym spojrzeniem, a ja już wiedziałam, że od teraz znów zacznie mi dokuczać.

~ Zastanawiałem się tylko, czy twoja rodzicielka na pewno nie będzie miała nic przeciwko naszej obecności?

- Skąd! Będzie dobrze. Zobaczysz! - zaśmiałam się nerwowo - Poznasz nawet mojego wujka! On cię kojarzy, bo pamiętasz, kiedyś wbiłeś mi trujący sztylet w nogę... powiedział wtedy, że bardzo chętnie się z tobą rozprawi.

~ Ach, więc jestem już martwy - niemal czułam jak z trudem przełyka ślinę i wywołało to moje rozbawienie.

- Nie bądź baba, Ways - Arsen zaśmiała się złośliwie - Artur cie nie zje... w całości!

~ Nie pomagasz, Arsen!

xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx

Po około piętnastu minutach drogi wreszcie zaparkowaliśmy na podjeździe obok naszych domów. Arsen wyskoczyła z auta niczym fryga i poklepała mnie po masce.

Transformers 4: The BetrayalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz