Rozdział 23: Lier, lier, pants on fire

164 11 83
                                    

Kolejne dwa miesiące szkoły ciągnęły się i ciągnęły. Nie dość, że znów przytyłam, to jeszcze czułam się jak zombie. Spędzałam bardzo dużo czasu nad książkami, a także pobocznymi misjami w wojsku. Po okolicy odbywały się patrole. Moje miasto oraz to, w którym obecnie znajdowała się szkoła były przeszukiwane przez wojsko w celu zlokalizowania jakichkolwiek znaków życia decepticonów. Nic nie znajdowano. Czy to możliwe, że tak po prostu rozpłynęli się w powietrze? Megatron wrócił na Cybertron? Jeśli tak, zapewne czekała go rychła śmierć. Ultra Magnus tylko czekał na taką okazję. Oczywiście paradoksem było, że to samo dotyczyło jakiegokolwiek z naszych autobotów. Wszystko szło nie tak jak byśmy chcieli.

Stosunki Optimusa i Generała także się pogorszyły. Jak można się domyślić, wszystko przez Sentinela. Prime dostał jakiś czas temu pozwolenie na misję w Egipcie, która miała na celu wskrzeszenie jego ojca. Autobot zrobił to gdyż miało to uratować nas przed niebezpieczeństwem - bowiem Sentinel Prime to jeden z najpotężniejszych robotów jakie chodziły po Cybertronie. A tu... dostajemy kapryśnego dziada, który nie ma ochoty wyśpiewać ani słówka na temat tego co nas czeka. Ach, jeszcze udaje głupka, że niby nie wie o co chodzi.

Optimus chodził nerwowy i coraz częściej pokrzykiwał raz to na mnie raz na swoje autoboty. Próbowałam go wspierać, ale ciężko było wiedząc, że generał niestety ma rację. Musiałam skupić się na nauce, ale przecież nie mogłam zostawić tak mojego mężczyzny. Bardzo często uczyłam się u niego, a w międzyczasie gawędziliśmy i wałkowaliśmy temat Sentinela.

Podczas dwóch miesięcy zmieniło się jeszcze to, że Jaden dowiedział się kim tak na prawdę jest. Nie miał on żadnych zdolności specjalnych, jakimi papa obdarzył akurat mnie, ale stawał się niebezpieczny dla otoczenia. Miał dopiero trzynaście lat. Jeszcze długo nie będzie przechodził okresu dojrzewania. U robotów przypada on dopiero na pełnoletniość. W tym wypadku trzeba było mu jedynie nakreślić co może a czego nie. Wprowadzić też dyscyplinę. Nie mógł przecież wyjść na środek korytarza swojej szkoły i strzelać z laserów z dłoni. Hide się nim zajął. Zabierał go do wojska i ćwiczył z nim to co tylko się dało. Mogłam więc być spokojna, że mój brat nie wywinie jakiegoś numeru. Po lekcjach z mięśniakiem nie odważy się na nic.

Moje zdrowie czasem zaskakiwało mnie nagłymi dusznościami oraz wizytami w łazience w celu zwrócenia podwieczorku lub śniadania. Kończyło się oczywiście zaciągnięciem mnie do Ratcheta przez Optimusa, który od jakiegoś czasu jeszcze bardziej się o mnie troszczył. Medyk uspokajał nas mówiąc, że to normalne w mojej sytuacji. Spoko. Wypadek z moją chwilową śmiercią i przemianą w robota ma swoje skutki uboczne. Nie wiedziałam, że to możliwe. Cóż, nie wiedziałam, że to iż jestem robotem jest w ogóle możliwe, więc może nie powinno mnie już dziwić nic więcej?

Dobre było to, że jako tako nie słychać nic było o całych tych żałosnych zebraniach Patricka dotyczących spisku między nami. Nasz szpieg, który co jakiś czas chodził na wcześniejsze spotkania, nie donosił nam już nowych wiadomości. Mogliśmy więc odetchnąć z ulgą, że przynajmniej jeden kłopot mamy z głowy.

Zajęcia z Sidewaysem też szły mi dużo lepiej. Umiałam już kontrolować swoją moc. Mniejszą trudność sprawiało mi także przywoływanie jej na zawołanie. Problemy pojawiały się z tym, by używać jej na przedmiotach cięższych niż kamyki itp. Ways mówił, że dar który posiadam nie dotyczy tylko telekinezy. Mówił także, że będziemy odkrywać moje dalsze umiejętności z biegiem czasu. Cieszyłam się, to oznaczało przecież, że czeka mnie jeszcze więcej możliwości, by pomagać moim bliskim. To bardzo mnie motywowało.

Aktualnie siedzieliśmy na stołówce jedząc obiad. Niemal całe nasze grono rozmawiało głośno, śmiało się i żartowało. Nie zabrakło przy nas Knockouta, Waysa oraz Skulla. Dobrze było znajdować się w tak dużym gronie. Lider błądził gdzieś myślami, siedział spięty i tylko na chwile podnosił wzrok znad talerza i uśmiechał się do mnie, wtedy, gdy szturchałam go łokciem zmartwiona. Nie podobał mi się jego stan. A miewał go już nie raz i nie dwa. Byłam w trakcie kończenia mojego makaronu. W zasadzie to już tylko go maltretowałam widelcem. Nie miałam siły zjeść więcej. Nie wiem jak ja to pokaże Margaret, która krzyczy na każdego, kto tylko ośmieli się zostawić odrobinę jedzenia na talerzu. Od czasu, gdy ochrzaniła Sidewaysa, chłopak niemal wylizuje miskę. To było dość zabawne jak decepticon dał się wytresować naszej kucharce. Chrząknęłam po czym podniosłam się delikatnie z miejsca w celu odniesienia talerza.

Transformers 4: The BetrayalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz