Większość zadań chłopcy wykonywali bez zarzutów. Byłam z nich niemal dumna. Piętą achillesową Knockouta było zdecydowanie bieganie. Bardzo szybko się męczył. Mimo, że udało mu się przebiec kilkanaście kółek wokół koszar na czas, wyglądał jakby miał skonać. Cały zlany potem, ciężko dyszał, a jego mina przypominała chorego na dżumę. Sideways ze wszystkim radził sobie raczej dobrze. On także był zmęczony, jednak do poziomu jego poprzednika wiele mu brakowało. Był dobrze zbudowany, umiał wykonywać wszystkie czynności jakie kazano mu robić podczas testu, posiadał determinację. Nie wiem co nakręcało go, by tak bardzo się starał? Czyżby chęć zostania tu z nami? Cieszyłam się. Ogromnie się cieszyłam, że może do nas dołączyć. Dzieli go od tego jedynie kilka ćwiczeń i podpis generała. Wtedy oficjalnie będzie jednym z nas.
Uśmiechnęłam się do chłopców, którzy odpoczywali po skończonych testach na bieg. Dino śmigał jak szalony. Nie wyglądał na bardzo zmęczonego, choć później dotrzymywał towarzystwa Swipowi, który zmuszony ściągnąć rolki, robił okrążenia wolniej. Skarżył się też, że boli go kostka. Na szczęście ostatnie zadania nie wymagały dużego nacisku na stopy. Podciąganie na drążku i pompki. Nie było aż tak źle. Podeszłam do każdego z nich z osobna i dodałam otuchy. Chwilę potem odeszłam na swoje miejsce, koło Ironhide'a, któremu przeszły już poranne dąsy. Było dobre dwie godziny po obiedzie. Wcześniej trwały przygotowania do egzaminu. Oprócz naszych czterech przyjaciół do testu przystąpiło jeszcze trzech chłopaków. Jeden dość dużej postury, dwaj kolejni byli zbudowani całkiem dobrze. Młodzi, o kasztanowych włosach. Bracia. Byli bardzo do siebie podobni. Grubszy, który miał na imię Sam, był bardzo otwarty na innych. Dwaj pozostali nieco mniej. Patrzyli na nas jak na kosmitów. No, oj, to znalazłam porównanie. Nie mylili się, w każdym razie trzeba im było dać do zrozumienia, że nie mamy zamiaru ich zjeść. Czy coś takiego.
Sam również radził sobie dobrze. Mogłam nieco zwątpić, jednak nigdy nie lubiłam oceniać po wyglądzie. Nie był niewiadomo jak otyły, zwyczajnie różnił się od innych żołnierzy. Mimo to, jednak kondycję miał jak nie jeden z naszych. Kibicowałam mu, tak samo jak czwórce naszych przyjaciół. Miał w sobie potencjał, ponadto dowiedziałam się, że przystępuje do wojska nie tylko by chronić ojczyznę, co postawił na pierwszym miejscu, ale też pragnie poprawić swój wygląd i wierzy, że wojsko mu w tym pomoże. Należało być dobrej myśli. Wierzyłam, że się uda.
Optimus objął mnie czule od tyłu. On także obserwował poczynania rekrutów. Oznajmił mi, że Sentinel poszedł do swojego pokoju i raczej nie wyjdzie z niego do kolacji. Przytaknęłam.
- Mamy czas dla siebie - mruknął zadowolony.
- Nie ma go zbyt wiele. Mamy dziś uroczyste powitanie kotów w szeregach - przypomniałam mu.
- Znajdziemy chwilę, by spędzić ją razem - odparł uparcie, a ja uśmiechnęłam się z tego powodu. Czas, który dzieliłam z Optimusem był niesamowity. Nie mogłam uwierzyć, że minęły zaledwie dwa miesiące odkąd ze sobą jesteśmy, a my byliśmy ze sobą zżyci, jakbyśmy dzielili ze sobą przynajmniej kilka lat. Ale było to uczucie niesamowite i przyjemne. Cieszyłam się z każdej chwili spędzonej z Primem. Był niesamowitą osobą. Troszczył się, dbał, szanował, kochał, ale i potrafił być surowy. Oprócz tego, że był moim facetem, był także przyjacielem, oraz liderem. Cała ta przygoda trwała dwa miesiące. Nie odczułam tego. Miałam wrażenie, że minęło niewiele dni. A było ich prawie sześćdziesiąt. Będzie jeszcze więcej. Mam wielką nadzieję, że nasza dziwaczna "rodzinka" będzie trwać jak najdłużej. Nie wyobrażam sobie dalszego życia bez autobotów. To oni są moim życiem. Zacisnęłam ręce na dłoniach Optimusa - dwa miesiące... - pomyślałam wzdychając - całe wakacje.
I wtedy mnie olśniło. W zasadzie czułam się bardziej, jakby kopnął mnie prąd. Szkoła...
Przeprosiłam moich przyjaciół, ale wyjaśniłam, że muszę udać się na chwilę do domu. Prime mocno nalegał, by jechać ze mną. Tym razem odmówiłam, nie widząc sensu, by czekał na mnie pod domem. Los widocznie bardzo nalegał, bym przeżyła konfrontację z mamą. No cóż, w końcu musiał nadejść ten dzień. Powinnam posłuchać rady Knockouta, który akurat teraz wykonywał zlecone mu ćwiczenie egzaminacyjne. Moja holoforma zniknęła na chwilę, by zaraz pojawić się w alt mode stojącym na parkingu. Odpaliłam wóz. Moje ręce zacisnęły się na kierownicy.
CZYTASZ
Transformers 4: The Betrayal
FanfictionJednostka wojskowa miała być azylem dla zamieszkałych tam Autobotów, jednak z czasem przestała pełnić należytą funkcję. Miłość wymyka się spod kontroli, strach zaczyna brać górę, a bohaterowie boleśnie przekonują się, że nikomu nie można ufać. Kole...