Prolog

282 26 14
                                    

- Tatusiu...

- Ciszej, synu.

- Ale tato...

- Chcesz nas wydać?! Pełno tutaj autobotów.

- Gdzie mama? - dziecko stało z zakurzoną, lekko zdeformowaną zabawką. Miało ją zawsze przy sobie.

- Mama do nas nie przyjdzie - powiedział dostojny bot, błyskający niebieskimi oczami, które złudnie przypominały rasę autobotów. Przygryzł metalową wargę, a po chwili zacisnął pięści, z których kapał olej. Dziecko patrzyło na nie otępiałe. Młodziutki bot miał zaledwie osiem milionów lat. Jednakże zrozumiał całą sytuację zbyt dobrze. Z jego niebieskich oczu popłynęły łzy - musiałem to zrobić, nie było wyjścia. To wojna ras, synku, prędzej czy później jedno z nas by odeszło.

- Chcę do mamy...

- Nie wygłupiaj się, jesteś już dużym chłopcem. Poradzimy sobie we dwóch. Wspaniałe decepticony. Najlepsi kuple, ojciec i syn. Zawsze razem - powiedział. Małemu zabłysły oczy. Kochał ojca bardzo mocno. Był w niego wpatrzony jak w obraz. Już od najmłodszych milionów lat. Przytaknął zerkając niepewnie na resztę domu, która stała w płomieniach. Udało im się zabrać jedynie kilka cennych przedmiotów pozwalając ogniu pochłonąć wspomnienia o cudownym życiu, jakie podział ras i nietolerancja zrujnowała. Tak się to kończyło. Jedni napuszczani na drugich. Zastraszanie. Rasizm, władza... mały bot patrzył na to wszystko dorastając. Nawet w domu... ojciec i matka o przeciwnych poglądach. Wiedział, że kiedyś nastąpi czarna godzina. Coś się wydarzy. I był to ten dzień. Matka została zabita przez własnego męża. On musiał opuszczać azyl. Żyć pod gołym niebem z ojcem. Ufał jednak, że ojciec da radę. Wyprowadzi ich z pułapki i piekła jakim była wojna.

_________________

- Tato... porobimy coś razem?

- Synu, muszę się ukryć. Możesz się pobawić ze swoim opiekunem.

- Ale mówiłeś mi...

- Wiem co mówiłem, ale niestety nie mam takiej możliwości. Jeszcze wrócę. Wtedy się pobawimy, tak?

- Na co ci było zakochanie się w tej kobiecie? - starszy bot osiadł ciężko na fotelu w jakimś opuszczonym budynku. Obok niego stał chłopak mający dziesięć milionów lat, oraz jego ojciec szykujący się do wyjścia.

- Nic ci nie poradzę. Obiecałem, że jej pomogę - powiedział z naciskiem - synu, znasz wiele sekretów. Nie możesz ich wydać, choćby nie wiem co. Mówię to na wszelki wypadek. Nie możesz zdradzić niczego, nikomu, zrozumiałeś? - zapytał. Młody bot przytaknął patrząc tęsknie na swego ojca.

- Ale wrócisz? - zapytał z nadzieją w oczach.

- Wrócę - odpowiedział pewnie - twój opiekun dostanie dane o moim następnym ukryciu i udacie się tam. Do tego czasu masz na siebie uważać, ale najważniejsze: nie zdradź tak cennych informacji. Od tego zależy kilka bardzo ważnych żyć. W tym moje, synu.

Chłopak słysząc żarliwość w głosie ojca przytaknął natychmiast i przysiągł, że nie zdradzi sekretu. Ojciec opuścił bazę, zostawiając w niej syna i swojego ojca, który zadeklarował opiekować się swoim wnukiem. Młody bot znał sytuację. Wiedział o zakochaniu ojca i o tym, że poświęca życie swoje i jego, by chronić femobotkę i dwójkę jej dzieci: sześcioletnią córkę i niedawno co urodzonego syna. Wiedział, gdzie się udają, by być bezpieczni, a także jakie jest jego przeznaczenie. Gdy nastąpi właściwy dzień, ma dopilnować, tak jak ojciec pomaga swojej wybrance, by jej córce nie stała się krzywda. To było niedorzeczne. Ale zgodził się, bo kochał ojca i ufał, że to co robi jest dobre. Przytaknął raz jeszcze uświadamiając ojcu, że dopilnuje, by wszystko było jak należy. Bot ucałował młodzika w czoło i opuścił bazę.

_______________________________

- Tato!! - młody bot krzyczał przez łzy widząc nagranie. Jego opiekun zakrył mu oczy, ale ten wyrwał się z jego silnych ramion, by bezskutecznie pomóc ojcu. To na nic. Wiadomość była transmitowana niemal wszędzie. Dojrzały bot i jego podopieczny stali sami w jednej z kolejnych opuszczonych baz. To była zaleta wojny i ofiar. Zostawiali puste budynki, często z działającym sprzętem. Na ekranie widać było trzy osoby. Ojca młodego bota, oraz dwa roboty, które wyglądały groźnie - tak postrzegał ich bot mający wtedy zaledwie jedenaście milionów lat. Jeden z botów był cały opięty łańcuchami. Miał dużo rys na swojej metalowej twarzy. Miał broń przyłożoną do ust decepticona. Ostatni robot przyglądał się zdarzeniu. Siedział na fotelu, a do ciała poprzyczepiane miał liny, które pompowały fioletowy płyn.

- Ostatni raz pytam cię o położenie tej kobiety - warknął robot w łańcuchach.

- Nie wiem tego - odparł bot, po chwili ciszy. Roboty warknęły wściekle. W końcu siedzący na tronie mech dał rozkaz. "Zabić". Opięty łańcuchami robot strzelił z broni prosto w usta bota. Ten upadł na ziemię, nie dając znaku życia. Wszystko to było ciosem dla młodego chłopca.

- Niech to będzie przestroga dla wszystkich zdrajców The Fallena - polecił robot i połączenie zostało zerwane. Młody upadł na kolana i popłakał się na głos widząc przed oczami moment śmierci ojca. Kochał go. Ufał mu. A teraz jego ojciec jest martwy.

_______________________________

Barricade obudził się z twarzą mokrą od łez. Poderwał się z łoża i uderzył pięścią w ścianę kilkakrotnie. Nie radził sobie już z niczym. Był sam. Przepełniony nienawiścią do wszystkiego co żyje.

Transformers 4: The BetrayalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz