4.

60 4 0
                                    

SAKURA POV.

- Źle to robisz - popatrzyłam się na chłopaka, który próbował zmieszać coś we fiolce - Zaraz nas wszystkich wysadzisz

- Skoro jesteś taka mądra to sama to zrób - prychnął i skrzyżował ręce

Chciałam siedzieć sama, ale nauczyciel stwierdził że mnie posadzi razem z Subaru. Nie było aż tak źle... na szczęście jestem młodsza od trojaczków, więc nie wylądowałam z nimi w klasie. A Subaru wydaje się jakiś... najnormalniejszy z nich wszystkich.

- Już się tak nie obrażaj, po prostu obserwuj - zaczęłam się bawić w alchemika, akurat teraz mieliśmy chemię.. nie cierpiałam tego przedmiotu, ale uczyłam się go w domu

Musiałam.. zostałam kurwa zmuszona.

- Jakoś mnie ten przedmiot nie interesuje, nadal się zastanawiam po co mi on potrzebny - popatrzyłam się na niego kątem oka - Jakieś węglowodory, tlenki nie tlenki, gówniane eksperymenty

- Czy pan Sakamaki chciał coś powiedzieć? - oboje popatrzyliśmy się na nauczyciela

- On nic nie....

- Że pański przedmiot jest bez sensu - co kurwa?! Subaru?! Co ty wyprawiasz?! - Nie wiem po co go mamy, skoro nam się nie przyda

- Zgłupiałes? - zapytałam szeptem, a on co zrobił? Wzruszył beznamiętnie ramionami.. co za dureń

- Rozumiem, więc skoro moja lekcja pana nie interesuje to możesz opuścić sale, ale trafisz do dyrektora - nauczyciel pokazał mu palcem na drzwi

Subaru bez słowa wstał, patrzyłam się na chłopaka niedowierzając. Pojebało go? Chce mieć do chuja problemy? Nie zdążył nawet ruszyć, bo złapałam go za rękę, mocno go to zdziwiło i popatrzył się na nasze dłonie.

- Nie rób sobie kłopotów Subaru.. - patrzyłam się na jego zdziwioną twarz, przeniósł na mnie swoje spojrzenie - Nie warto, zaraz będzie dzwonek

- Nie chce mi się już tutaj siedzieć - delikatnie zmarszczył brwi

- Reiji nie będzie zadowolony, siadaj na dupie.. - również zmarszczyłam brwi i toczyliśmy wojnę na spojrzenia

- Nie będę się ciebie słuchać - wyrwał rękę z mojego uścisku i ruszył do drzwi, przy wyjściu pomachał nauczycielowi co go jeszcze bardziej rozzłościło, a później jakby nigdy nic Subaru wyszedł

Jego do reszty pojebało...

Po lekcji udawałam się szukać chłopaka, byłam praktycznie pewna, że nie poszedł do dyrektora. Bo po co?... wątpię, że mu się nawet chciało.

Weszłam do sali gimnastycznej i się rozglądnęłam, cholera.. jaka ona wielka. Nikogo oczywiście nie było, w końcu była przerwa. Podeszłam do jakiegoś pojemnika gdzie trzymali różne piłki i wybrałam tę do kosza. Podbijałam nią przez chwile, po czym rzuciłam do kosza. Trafiłam.

- Potrafisz grać, desko? - odwróciłam się natychmiastowo, w drzwiach stał Ayato i mnie bacznie obserwował - Aż mnie zaskoczyłaś

- Czego tu szukasz? - skrzyżowałam ręce pod biustem i patrzyłam na chłopaka, który zaczął się do mnie zbliżać

- To jest szkoła idiotko, każdy może tu wejść w każdej chwili - podniósł piłkę, która leżała na podłodze i wlepił we mnie swój wzrok - chodź, jestem ciekawy co jeszcze potrafisz

- Nie będę z tobą grała, jestem pewna że nawet trafić do kosza nie potrafisz - wzruszyłam ramionami i ruszyłam w stronę wyjścia

Syknęłam gdy poczułam mocny uścisk na nadgarstku, ze zmarszczonymi brwiami popatrzyłam się na czerwonowłosego.

- Puszczaj mnie - rzekłam, ale chłopak nawet mnie nie posłuchał

W sumie czego ja się po nim spodziewałam? Że mnie puści?

- Mi się nie odmawia, zapamiętaj desko - przyciągnął mnie do siebie, po czym odgarnął moje włosy za ucho - Poniesiesz za to karę

- Karę? - chyba się przesłyszałam, jaką znowu karę

Chłopak w mgnieniu oka wbił kły w moją szyję. Przygryzłam mocno dolną wargę, aby nie krzyknąć czasami. Pił łapczywie moją krew, a ja myślałam że umrę z bólu.. nie spodziewałam się że to aż tak może boleć.

- Ayato, puszczaj! - zaczęłam się szarpać, ale nic sobie z tego nie robił, nie przestawał

Co za idiota.

Biłam go pięściami po klatce piersiowej, chyba trochę go to zdenerwowało bo przycisnął mnie do ściany i trzymał moje ręce nad moją głową.

- Nie szarp się, bo będzie gorzej bolało - syknął i spojrzał mi prosto w oczy

- Doprawdy? - zaczęłam udawać głupią, zirytowało go to ale to dobrze

- Swoją drogą.. masz smaczną krew - przewróciłam oczami, tani komplement mi sprzedał - Trudno mi to wyjaśnić, ale jest w niej coś takiego...

- Ta? A w tobie nie ma za grosz rozumu, odpierdol się - kopnęłam go kolanem w czuły punkt, natychmiastowo mnie puścił i kucnął

- Ty suko.. - wysyczał przez zaciśnięte zęby

- Bye! Bye! - pomachałam mu na pożegnanie, po czym wyszłam z sali gimnastycznej

***

- Tu jesteś! - znalazłam chłopaka na dachu, patrzył się w horyzont przed sobą - Szukałam cię

- Po co? - odwrócił się w moim kierunku, a ja się natychmiastowo zatrzymałam

Podziwiałam jego nieskazitelną urodę, w blasku księżyca wygląda jeszcze piękniej..

- Musiałeś dojebać nauczycielowi? - podniosłam jedną brew do góry, chłopak westchnął i odwrócił ode mnie wzrok

- Nie wtrącaj się, jesteś tylko nic nieznaczącym bankiem krwi. Nie wiem nawet dlaczego my was trzymamy, prędzej czy później któraś z was zginie - stałam jak wryta słuchając każdego jego słowa

Nie powinny mnie ruszyć jego słowa, ale nie jestem z kamienia. Zabolały te słowa bardziej niż mogłabym pomyśleć.

- Szkoda, że tak uważasz - znowu przerzucił na mnie wzrok - Gdybyś nas bliżej poznał..

- Nie chce was poznawać - delikatnie zmarszczyłam brwi - Co to?

W mgnieniu oka znalazł się przy mnie i dotknął palcem mojej szyi, skrzywiłam się bo dotknął ranę po ugryzieniu.

- Kto ci to zrobił? - spojrzałam się na niego, wzrok miał utkwionym w mojej ranie

- Jestem nic nieznacząca dla ciebie, więc nie powinno cię to obchodzić - strąciłam jego rękę i odwróciłam się na pięcie, po czym skierowałam się w stronę wyjścia

Nie zatrzymywał mnie, nawet się nie odezwał, ale czułam na sobie jego wzrok. Nie odwracając się po prostu weszłam do szkoły.

Krwawa Prawda || Diabolik lovers Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz