7.

53 6 0
                                    

ERI POV.

Delikatnie zmarszczyłam brwi i patrzyłam się w rozgwieżdżone niebo, mam tak od dziecka.. w nocy się wymykam aby być sama, odetchnąć od wszystkiego. Sakura to rozumiała i nigdy po mnie nie wychodziła, aby mnie szukać. Co do naszych nieszczęsnych braci.. to już inna śpiewka.

Odgarnęłam kosmyk swoich białych włosów za ucho, i zamknęłam na chwile oczy.. uspokajałam się. W końcu mieszkam w rezydencji pełnej nieobliczalnych kreatur, tam się można denerwować codziennie. Nie wiem ile jednak jeszcze tam wytrzymam, wydaje mi się że nie za długo.. ale nie miałabym się gdzie podziać, do domu nie wrócę, bracia będą chcieli mnie zamordować od razu.

Z żadnym nie potrafię się dogadać, chodzi mi oczywiście o braci Sakamakich. Z żadnym z nich nie załapałam dobrych kontaktów, chociaż Kanato się do mnie klei.. i to mnie przeraża. Laito też, ale on to ma w zwyczajach.

- Umm.. przepraszam - odwróciłam się pospiesznie i popatrzyłam się na stojącą przede mną dziewczynę - Wiesz może jak trafić do miasta?

Zeskanowałam ją wzrokiem, dziewczyna miała na moje oko sto sześćdziesiąt siedem centymetry wzrostu.. może miała z szesnaście lat.. czarne włosy sięgały jej do ramion, a błękitne oczy patrzyły się prosto we mnie.

Szczerze mówiąc nie miałam zielonego pojęcia, jak trafić do miasta.. ja w końcu nie pochodzę stąd. Dziewczyna skrzyżowała ręce pod biustem i mi się bacznie przyglądała.

- To wiesz, czy nie? - teraz do mnie dotarło, że nie udzieliłam jej nawet odpowiedzi

- Wybacz, ale niestety nie wiem - westchnęła, lecz potem się przyjaźnie uśmiechnęła

- Nic się nie dzieje, miłego wieczoru! - pomachała mi a później zniknęła w lesie

Objęłam się ramionami i patrzyłam w martwy punkt, mam nadzieje że tej dziewczynie nic nie będzie.. nie chciałabym aby coś jej się stało. Może byłoby lepiej, gdybym jej towarzyszyła? Ale z resztą.. nie pomogłabym jej za bardzo.

***

Przechadzałam się tak przez drzewa, w sumie to bez celu.. po prostu szłam przed siebie. Ta noc należała do tych chłodniejszych, chociaż ja tego tak nie odczuwam.. to przypuszczam, że gdybym była człowiekiem to bym zmarzła.

Nie wiem ile tak szłam, ale dosyć długo. W końcu zaczęło lać.. chujowo, z tego co wiem to deszczu nie zapowiadali. Zaczęłam bieg i schowałam się w pierwszym, lepszym miejscu którym okazała się jakaś kapliczka. Weszłam do niej i mi ulżyło, chociaż byłam przemoknięta.. teraz muszę tylko przeczekać ulewę.

Wnętrze kapliczki było niezbyt przyjemne, mroczne.. chyba nikt o nią nie dbał. Gdy się tak rozglądałam, moim oczom ukazała się siedząca na ławce osoba. Delikatnie zmarszczyłam brwi i się przyjrzałam blondynowi.

- Shu? - chłopak nie odrywał wzroku od lektury - Też się skryłeś przed ulewą?

- Nie - rzekł krótko, a ja spuściłam wzrok

Chłopak niby był najcichszy z rodzeństwa, ale szczerze.. trochę mnie przerażał. Jego obojętność była strasznie przerażająca.

- Rozumiem, nie będzie ci przeszkadzało jak tu przesiedzę tę ulewę? - chłopak nie odpowiadał, więc uznałam to za zgodę i usiadłam na ławce niedaleko niego

Siedzieliśmy tak w milczeniu, zacisnęłam ręce na kolanach i patrzyłam się na ten nieszczęsny deszcz. Chyba powinnam się cieszyć, że siedzę tutaj z Shu, a nie z innym z jego braci, wtedy to mogłoby być krucho.

- Śmierdzisz - zmarszczyłam brwi i popatrzyłam się na chłopaka, nadal nie odrywał wzroku od książki

Nie odezwałam się, serio śmierdziałam? Wampiry mają wyostrzone zmysły z tego co wiem.. kurwa..

- Wytrzymasz - rzuciłam krótko i znowu zamilkłam

Kątem oka zobaczyłam, jak Shu wyrzucił książkę i popchnął mnie na ławkę, ochronił moją głowę swoją dłonią, żebym sobie jej nie rozbiła. Zarumieniłam się i to pewnie dosyć mocno, patrzyliśmy sobie przez moment w oczy.. i muszę przyznać, że w jego oczach można się zatracić.

- Śmierdzę, ale się do mnie zbliżasz? - wydukałam jakoś, chłopak się uśmiechnął i chwycił mnie za nadgarstek - Shu.. Przestań

- Cicho bądź.. - wgryzł się w mój nadgarstek, a ja syknęłam.. chyba każdy z nich już wie, że jestem słabsza niż Sakura

Gdy się ode mnie oderwał to na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech, swoją drogą piękny uśmiech..

- Nigdy nie piłem tak dobrej krwi.. - to miał byc komplement?

Nachylił się nade mną i patrzył mi się prosto w oczy.. pewnie dalej byłam czerwona jak burak.

- Podoba mi się to, że się nie opierasz. Dobrze wiesz, że nie masz ze mną żadnych szans - delikatnie zmarszczyłam brwi, a blondyn wgryzł się w zagłębienie mojej szyi

Przygryzłam dolną wargę, cholernie bolało.. na dodatek nie był delikatny..

Czy to właśnie tak będzie wyglądało? Nasze życie?..

Krwawa Prawda || Diabolik lovers Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz