15. Niewywiązanie z umowy

125 7 0
                                    

Reszta niedzieli minęła cholernie szybko i nim się obróciłam, było już po egzaminach. Dzisiaj napisałam ostatni i teoretycznie powinno mi ulżyć, ale moje ciało i głowa zareagowały całkowicie inaczej. I musiałabym skłamać, mówiąc, że się tego nie spodziewałam.

Zamykając drzwi od sali, mam wrażenie, że zaraz eksploduje mi głowa. Myśli przewijają się w niej z nadnaturalną prędkością i każde kolejne jest coraz gorsze. Z każdą minutą, coraz bardziej dociera do mnie, że zawaliłam.

Zawaliłam historię sztuki, której tak się bałam. Liczby, daty i nazwiska od zawsze sprawiały mi problem i to przez historię nieraz obrywało mi się od ojca. Więc czego innego mogłam się spodziewać?

Siadam na ławce, opieram się na łokciach i chowam twarz w dłoniach. Staram się unormować oddech, ale bardzo opornie mi to idzie. W końcu lekko się ogarniam, szum w uszach znika, a oddech choć nierówny i szybki, daje mi na tyle tlenu, żeby wrócić do domu.

Po przekroczeniu progu akademika, niemal natychmiast wszystko do mnie wraca. I to ze zdwojoną siłą.

Osuwam się po ścianie i chowam głowę w podwiniętych nogach. Zaczynam cicho łkać, a mój stan pogarsza się, kiedy w końcu docierają do mnie słowa profesora, które wypowiedział przed dzisiejszym egzaminem.

"Pamiętajcie, że dzisiaj wieczorem są już wyniki! Cieszcie się, że tak szybko to sprawdzamy!"

Boże, Boże, Boże.

Płaczę coraz bardziej, utrudniając sobie na maksa oddychanie. Mam mroczki przed oczami, ciało mi drży, jakbym była na Antarktydzie w samym bikini. Czuję się tragicznie i trudno mi się dziwić. Moje angielskie życie właśnie się sypie.

Co ja teraz zrobię? Naprawdę mam się przeprowadzić do Rivena? A może wynająć miniaturową i tanią kawalerkę? Stać mnie będzie na to? A może do Londynu się przeprowadzę? Nie, to odpada. Michael sam wynajmuje pokój i mieszka z jakimś gościem. Nie ma tam dla mnie miejsca.

Totalnie nie potrafię się uspokoić, chociaż mój podduszony organizm ledwo daje sobie radę. Zawsze sama się uspokajałam podczas ataków paniki i nie było to aż takie trudne. Ewentualnie zasypiałam ze zmęczenia i to też działo.

A teraz? Teraz mój organizm jest wycieńczony, a zarazem w pełni skupiony. Docierają do mnie bodźce, a mózg działa na pełnych obrotach i to nie pozwala mi na sen. A tak bardzo bym chciała zasnąć. Nawet na ten głupiej podłodze…

W końcu zbieram siły, aby wyciągnąć telefon i zadzwonić do brata. Cholernie trzęsą mi się ręce i przez łzy nic nie widzę, ale wybieram jego numer i włączam głośnomówiący. Nie mam siły trzymać słuchawki przy uchu.

– Co tam, mała? Jak poszły egzaminy? Kiedy masz wyniki? - Słyszę pogodny głos chłopaka, a to pozwala mi na maksymalne skupienie, żeby przekazać mu wszystkie informacje.

– Możesz… - wyruszam ciężko. - Możesz do… mnie… mówić?

– Cholera - jego postawa się całkowicie zmienia. Wie, że tylko przy silnych atakach potrzebuję pomocy. - Słuchaj, muszę ci coś powiedzieć. Ostatnio poszedłem z Natem na imprezę. To był totalny odlot! Nie pamiętam kiedy ostatnio tyle tańczyłem. Bawiłem się naprawdę dobrze. To była domówka i przyszła masa ludzi. No i co jeszcze… A no i poznałem dziewczynę. Całkiem fajną. Dobrze mi się z nią gadało, a nasze poznanie było totalnie śmieszne. Narzygałem na jej auto i później musiałem je umyć. Wyobrażasz sobie to? Myłem auto jakiejś przypadkowej dziewczynie na myjce najebany, jak nigdy.

Pod koniec tej historii nawet parskam śmiechem. Chociaż dalej płaczę, to już całkowicie normalnie. Nie mam duszności, ani innych syndromów ataku paniki.

Dotyk ErosaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz