Rozdział 17 (7.2)

334 18 1
                                    

Pierwsze kilometry pokonali w milczeniu. Z każdą kolejną minutą napięcie w ciele Amelie uchodziło, ale poczucie winy nie pozwalało o sobie zapomnieć.

Wpatrywała się w mijane przez nich krajobrazy. Soczysta zieleń drzew przekształcała się w stonowaną szarość budynków miasta, a kojący spokój zastępował obezwładniający gwar ruchu ulicznego. Mimo tego, że Amelie starała się pozostać skupioną na widokach na zewnątrz, jej wzrok co pewien czas kierował się w stronę Jamesa.

Bacznie lustrowała jego ostry profil, zaciśnięte w skupieniu wargi, a także ruch jego grdyki za każdym razem, gdy przełykał ślinę. Było w nim coś takiego, co sprawiało, że nie mogła oderwać od niego oczu.

Gdy zjawili się na miejscu, Olivia już na nich czekała. Zajęła miejsce naprzeciwko przyjaciółki, kompletnie zapominając o obecności ochroniarza, który jeszcze nie tak dawno zaprzątał cały jej umysł, a teraz ustawił się z boku, aby móc bacznie skanować otoczenie.

Wyjaśniła dziewczynie pokrótce całą sytuację, a ta słuchała księżniczki z zapartym tchem. Nie przerwała jej nawet na moment, najpewniej niedowierzając. Nie dziwiła jej się, na jej miejscu pewnie sama uznałaby to za historie rodem z tandetnych romansów dla nastolatek, ale niestety to było jej prawdziwe życie.

– Widziałaś już kandydatów? – zapytała, gdy Amelie skończyła swoją opowieść.

– Nie.

– Naprawdę? – Niedowierzanie malowało się na jej twarzy. – Nie interesowało cię jak wyglądają? Kim są?

– Wiesz... chciałam to sprawdzić, ale coś stanęło mi na drodze – poinformowała i rzuciła wymowne spojrzenie w kierunku swojego ochroniarza, który uśmiechał się półgębkiem najwyraźniej zadowolony ze swojego pomysłu. Zakiełkowała w niej iskra irytacji, ale stłumiła ją w sobie. Stać ją na więcej. – Wiem tylko kto będzie pierwszym.

– Nie uważasz, że to fantastyczne?

– Nie bardzo. Nawet ich nie znam – uargumentowała.

– Przecież w tym rzecz, że masz ich poznać – wyjaśniła powoli artykułując każde słowo. – Niby po co są te randki? Uważam, że to bardzo romantyczne.

– Chyba mamy inne pojęcie romantyzmu. Chciałabym móc się z tego wykręcić.

– Ale dlaczego? Nie możesz potraktować tego jako wspaniałej przygody?

– Mam dość wspaniałych przygód, Olivio. I tym bardziej nie interesuje mnie taka, która zakończy się małżeństwem z przymusu. Czy choć raz nie mogłabym zdecydować o czymś sama?

– Wiesz, że bardzo chciałabym ci pomóc, prawda? Gdybym mogła zamieniłabym się z tobą miejscem, ale to nie mój obowiązek.

– Słyszysz jak to brzmi? Obowiązek... – prychnęła i pokręciła głową na boki. – Obowiązkiem innych jest wyniesienie śmieci, umycie naczyń i zrobienie prania, a nie znalezienie sobie męża.

– Przepraszam, nie chciałam, żeby tak to zabrzmiało.

– Nie, nie mam ci tego za złe – odpowiedziała. – Zwyczajnie jest mi z tym ciężko.

– Jestem przekonana, że nie będzie tak źle, Amelie – powiedziała wlepiając w nią swoje okrągłe oczy, na widok których jej serce miękło. – Gdybyś czegoś potrzebowała, to jestem obok. – Pocieszająco ścisnęła jej dłoń. – Możesz do mnie zadzwonić o każdej porze dnia i nocy, a ja odbiorę bez zająknięcia.

– Słowo? – zapytała księżniczka uśmiechając się nieśmiało.

– Słowo.

– To kim jest ten pierwszy szczęściarz? – Olivia sugestywnie poruszyła brwiami.

Królewski ochroniarzOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz