Nim mężczyzna zdążył odpowiedzieć, Amelie postanowiła wylać całą swoją frustrację na następnym serwisie, który z zawrotną prędkością posłała w kierunku przyjaciółki. Piłka śmignęła obok jej ucha, nie trafiając kompletnie w pole, a Olivia ledwo uchyliła się przed strzałem prosto w czoło, gdyż kompletnie nie spodziewała się tak gwałtownego zagrania. Prawdę powiedziawszy w ogóle nie spodziewała się takiego zagrania, gdyż to nawet nie była jej kolej na serw, ale w napływie emocji nie myślała logicznie.
– Amelie! – krzyknęła upominająco Olivia.
– No co? – zapytała wyrzucając ręce na boki. – Chyba mam prawo wiedzieć dlaczego tu jest, prawda?
– A nie mogłabyś skupić się na grze? Wolałabym, aby wszystkie elementy mojej twarzy zostały w nienaruszonym stanie.
– Odpowiedz – poleciła całkowicie ignorując koleżankę, po czym zmierzyła mężczyznę morderczym wzrokiem.
– Przyszedłem podziwiać twoje liczne talenty – oznajmił kpiąco rozsiadając się wygodnie na jednym z krzeseł nieopodal.
– To skoro już sobie popodziwiałeś, to możesz iść.
– Właściwie to nic jeszcze nie zaprezentowałaś, więc chyba zostanę – stwierdził rozjuszając Amelie jeszcze bardziej.
– Bo mnie dekoncentrujesz! – zrzuciła winę na niego. – Przed twoim pojawieniem się gra szła nam znakomicie.
– Mam na ciebie aż tak ogromny wpływ? – zapytał z wyzywającym uśmiechem.
– W twoich snach – syknęła.
– W moich snach nasze interakcje wyglądają zupełnie inaczej, księżniczko – rzucił zaczepnie, a Amelie poczuła gorąco wpełzające jej na policzki i to wcale nie za sprawą intensywnego wysiłku. Olivia natomiast zaśmiała się głośno, co spotkało się z silnym niezadowoleniem drugiej kobiety.
– Jesteś o wiele atrakcyjniejszy, gdy nie mówisz – warknęła chcąc zamknąć mu tym usta.
– Czyli przyznajesz, że jestem atrakcyjny?
– Ani trochę – odparła niemal natychmiast. – Odpowiesz teraz na moje pytanie?
– Miałem wolną chwilę przed naszym wyjazdem, więc postanowiłem spędzić ją z moją ulubioną podopieczną – wyjaśnił nie szczędząc przy tym sarkazmu.
W ich dzisiejszych planach faktycznie znajdował się wyjazd na turniej łucznictwa, w którym udział miał brać Nolan, ale do tego zostało im jeszcze przynajmniej kilka godzin.
– A mógłbyś tę chwilę spędzić w innym miejscu?
– Obawiam się, że w innym miejscu nie będzie ciebie.
– Wspaniale – odburknęła przewracając oczami.
– O co chodzi z Austinem? – zapytał tym razem wracając do poważnego tonu. – Jeśli w jakimś stopniu ci zagraża...
– Nie zagraża. Sprawy między nami zostały zamknięte bardzo dawno temu – skłamała, gdyż po nieprzyjemnościach nie pozbierała się nawet do teraz.
– Czy to prawda? – zwrócił się bezpośrednio do Olivii, która nerwowo obracała rakietę w dłoniach pod oceniającym wzrokiem Jamesa.
– Cóż... – zaczęła, jednakże powstrzymała się widząc wwiercające się w nią spojrzenie Amelie. – Można tak powiedzieć – zakończyła niepewnie.
– Widzisz? Nie masz powodów do zmartwień – podsumowała zabierając się za następny serw.
Gdy spostrzegła, że pomyliła kolejność, nie miała na tyle odwagi, by się do tego przyznać. Olivia najwyraźniej również jej nie miała, bo w skupieniu czekała na rozegranie. Uprzednio odgarniając czubkiem buta zalegający na linii początkowej czerwony piasek, podrzuciła piłkę w powietrze i wykonała zamach rakietą. Ta pomknęła z głośnym świstem przez powietrze, omijając swój cel o kilka centymetrów.
Sfrustrowana zacisnęła zęby i wzmocniła uścisk na rękojeści, która mimo lepkiej owijki, zaczynała jej się ślizgać w dłoni. Musiała opanować targające nią emocje, bo inaczej ośmieszy się po raz kolejny. Na szczęście zasady gry umożliwiały jedno chybienie, w związku z czym nie miała aż tak ogromnych wyrzutów sumienia. Zawodowym graczom także zdarzało się zepsuć pierwszą zagrywkę, choć zazwyczaj wiązało się to z trafieniem w siatkę, a nie minięciem piłki.
Gdy udało jej się wykonać prawidłowe uderzenie, piłka pomknęła ku polu jej przyjaciółki. Ich wymiana trwała zalewnie kilkanaście sekund, w trakcie których to Olivia zdobyła punkt. Księżniczka nie mogła się skupić, gdyż jej wzrok co rusz uciekał w stronę ochroniarza, który z kpiącym uśmieszkiem śledził ich grę. Rozpraszała ją jego luźna postawa, jego kształtne usta, które co rusz gładził palcem wskazującym, a także materiał marynarki ciasno opinający jego muskularne ramiona, której dotyk na skórze znała bardzo dobrze.
– Uważaj! – wydarła się Olivia, wyrywając Amelie z zamyślenia.
Jej ostrzeżenie nie wystarczyło, by uniknąć piłki, która uderzyła Amelie w ramię aż to odskoczyło. Jęcząc z bólu i rozmasowując trafione miejsce wzrokiem znów wróciła do Jamesa, który teraz wlepiał swoje brązowe tęczówki prosto w nią, a rozbawienie dotarło nawet do jego oczu.
– Co cię tak bawi? – zapytała tracąc resztki opanowania, ale mężczyzna nie zaszczycił ją odpowiedzią.
– Tak bardzo cię przepraszam! – kwiliła Olivia zasłaniając dłońmi usta. – Nic ci nie jest?
– W porządku – zapewniła przyjaciółkę, która całą sytuację brała do siebie zbyt mocno.
– Nie chciałam w ciebie trafić. Myślałam, że jesteś przygotowana.
– Olivio, naprawdę nic się nie stało – powtórzyła. – Jak już ci mówiłam, to wina Jamesa.
– Jamesa? – zapytała z niedowierzaniem. – A co on ma z tym wspólnego?
– Mówiłam, żeby sobie poszedł to nie posłuchał i teraz widzimy konsekwencje.
– Może gdybyś poświęciła tyle samo uwagi piłce co mnie, to ta by cię nie trafiła.
– Nie patrzyłam na ciebie, nie pochlebiaj sobie – zmarszczyła nos udając obrzydzenie. – Zapatrzyłam się na niebo – wymyśliła na poczekaniu. – Chyba zanosi się na deszcz – palnęła odruchowo.
– Czyżby? – zapytał mężczyzna nie siląc się nawet na podniesienie wzroku.
Niebo dzisiejszego dnia było bezchmurne i nic nie wskazywało na to, by w najbliższym czasie miało to ulec zmianie. Amelie zganiła się w myślach, że nie udało jej się wymyślić wiarygodnej wymówki. Dlaczego prowadząc rozmowy z Jamesem wychodziła na osobę niespełna rozumu?
– Może nie widać tego na pierwszy rzut oka, ale czuję to w kościach – próbowała wybrnąć, choć w praktyce pogrążała się jeszcze bardziej. – To przeczucie nigdy mnie nie zawiodło.
– Oczywiście, księżniczko – odpowiedział zachrypniętym głosem, podszytym lekko kpiącą nutą.
– Możemy grać? – zwróciła się bezpośrednio do koleżanki, starając się ignorować mężczyznę obok.
Olivia złapała piłkę, odbiła ją kilka razy od podłoża, a następnie podrzucając w górę wykonała zamach rakietą. Amelie tym razem była przygotowana na jej zagranie, gdyż postanowiła wyrzucić z umysłu obecność Jamesa. Liczyła, że ten wkrótce znudzi się siedzeniem bez celu i wreszcie ich opuści, ale było to jedynie myślenie życzeniowe. Ochroniarz rozsiadł się wygodniej, oglądając sportowe zmagania kobiet.
Z każdym kolejnym zagraniem, poziom irytacji w krwi Amelie rósł. Z całych sił próbowała się go pozbyć lub choćby zminimalizować, ale wysiłek ten poszedł na marne. Nie potrafiła panować nad sobą, gdy w grę wchodził James. Zalazł jej za skórę niczym permanentny tatuaż, którego nie sposób pozbyć się nawet zaawansowanymi zabiegami laserowymi. Ślad po nim zostanie już na zawsze, o tym była przekonana.
Zagryzając policzek od wewnątrz wzięła głęboki wdech. Policzyła w myślach do dziesięciu, wiedząc, że to jej ostatnia szansa na uspokojenie się, a następnie wypuściła wstrzymywane powietrze. Spróbowała przypomnieć sobie materiał, który wałkowała na licznych warsztatach, ale bezskutecznie. Jako następczyni tronu powinna radzić sobie w stresowych sytuacjach. Wychodzić z twarzą z najróżniejszych trudności. Radziła sobie bardzo dobrze.... do czasu. Dlaczego jeden mężczyzna potrafił zrujnować jej starannie utkany wizerunek?
CZYTASZ
Królewski ochroniarz
RomanceAmelie od najmłodszych lat przygotowywała się do tego, by w przyszłości objąć tron. Nie spodziewała się jednak, że przyjdzie jej mierzyć się z perspektywą aranżowanego małżeństwa i to w dodatku pod czujnym okiem jej nowego ochroniarza. Dziewięć rand...