Rozdział 53 (13.4)

126 9 1
                                    

Gdy Amelie sądziła, że już nic jej nie uratuje od tej niekończącej się mordęgi, w tle dostrzegła grupę schludnie ubranych kelnerów, którzy zmierzali w ich stronę, a w rękach dumnie dzierżyli tace z kieliszkami. Wśród nich były zarówno kobiety, jak i mężczyźni, choć to ci drudzy stanowili większość.

Humor księżniczki poprawił się natychmiastowo. Widziała już światełko w tunelu. Niewiele zostało, by wreszcie uwolniła się od męczących monologów Benedicta, gdyż w trakcie degustacji będzie miał zajęte usta, co oznacza, że wydobędzie się z nich znacznie mniej słów na minutę.

Mężczyzna pojawienie się pracowników odebrał jako sygnał, by poprowadzić ją do stolika barowego znajdującego się na uboczu. Amelie naliczyła około siedmiu podobnych, ale te ustawiono zdecydowanie dalej. Czy był to normalny rozstaw? A może stolik, przy którym się znaleźli, przestawiono na bok, by dać im namiastkę prywatności? Chętnie by o to zapytała, ale aż strach pomyśleć jaką lawinę wykładów pociągnie za sobą to jedno niewinne pytanie.

Wkrótce po tym jak zajęli swoje miejsca, pierwszy kelner podszedł do ich stolika, ustawiając na nim kilka kryształowo czystych kieliszków. W ślad za nim pognał drugi, stawiając na środku wiklinowy koszyczek ze świeżym białym pieczywem, na widok którego Amelie pociekła ślinka. Nie jadła takiego pieczywa od wieków, stąd cieszyła się na nie bardziej niż na samą degustację wina.

– Degustację rozpoczniemy od lekkich win wytrawnych, stopniowo przechodząc do win deserowych – wyjaśnił pokrótce. – Najpierw będą to wina białe, następie różowe, a na koniec zostawimy wina czerwone. Pieczywo natomiast służy do zneutralizowania smaku w ustach.

Mężczyzna nieznacznie skinął dłonią, dając znać innemu, by ten rozpoczął wnoszenie wina na salę. Światła w pomieszczeniu rozbłysły nagłym blaskiem, oślepiając wrażliwy wzrok Amelie, który zdążył już przyzwyczaić się do panującego tu półmroku. Syknęła mimowolnie w reakcji na to nieprzyjemne uczucie.

– Degustacja odbywa się poprzez cztery zmysły. Wzrok, węch, dotyk i smak – kontynuował wskazując kolejno oczy, nos oraz usta, jakby sama nie potrafiła odgadnąć, który zmysł przypada któremu narządowi. – Kolejność odgrywa tu kluczową rolę.

– Potrzebujemy aż tak intensywnego światła? – zapytała mrugając zaciekle, by pozbyć się łzawienia oczu.

– A jak inaczej chcesz dostrzec szczegóły? Już sam korek potrafi wiele powiedzieć o winie. Jeśli wino jest młode, część korka, która go dotykała, będzie jedynie mokra. W starych butelkach korki ciemnieją, a jeśli ten jest w złym stanie, oznaczać to może, że wino było źle przechowywane. W trakcie degustacji oceniasz także klarowność, kolor, jak i intensywność wina. Nie dostrzeżesz tych niuansów siedząc w mroku.

Nijak skomentowała jego wypowiedź. W ostatecznym rozrachunku może i miał rację, ale Amelie nie była profesjonalnym kiperem, wobec czego wyłapywanie takich drobiazgów nie leżało w jej naturze.

Mężczyzna z obsługi podszedł do nich z pierwszą butelką, prezentując jej etykietę. To samo działo się przy innych stolikach. Amelie nie strudziła się tym, by w ogóle na nią spojrzeć, gdyż Benedict zaczął o nim opowiadać, nim kelner w ogóle zdążył zwrócić ją w jej stronę. Czas ten poświęciła na wpatrywaniu się w Jamesa, który cyrk ten znosił dużo lepiej od niej. Jaka była jego metoda? Czy gdyby go zapytała, ten zdradziłby jej choć skrawek tego sekretu?

Gdy wino zostało już rozlane, Amelie czym prędzej sięgnęła po kieliszek, nie będąc w stanie dłużej znieść tego spotkania na trzeźwo. Ku niezadowoleniu Amelie, Austin nie mylił się. Młody Ashbourne był specyficzną osobą, co udowadniał jej na każdym kroku.

– Kieliszek trzymamy za nóżkę – poinformował, gdy kobieta już przykładała chłodną krawędź kieliszka do ust.

– Słucham?

– Należy zawsze trzymać go za nóżkę, aby ciepło dłoni nie ogrzewało wina. Białe smakuje najlepiej schłodzone do temperatury dziesięciu stopni Celsjusza.

– Wybacz – odpowiedziała przenosząc dłoń z czaszy na wąską nóżkę, by w kolejnej sekundzie wlać całą jego zawartość do gardła. Skrzywiła się ze względu na cierpki posmak, ale ten nie przeszkadzał jej aż tak, gdyż chodziło jej o znieczulenie się alkoholem a nie odbieranie jego walorów smakowych.

Benedict spojrzał na nią krzywo, oburzony jej prostackim zachowaniem, ale nie przejmowała się nim. Zamiast tego złapała w dłonie największy kawałek pieczywa, jaki znalazła, i zaczęła się nim zajadać.

– Nawet się nie wysiliłaś – rzucił oschle.

– Owszem, wysiliłam się – broniła się wbrew oczywistym dowodom świadczącym przeciwko niej. – To, że mój sposób degustacji różni się od twojego wcale nie oznacza, że jest w czymś gorszy.

– Ale ty po prostu je w siebie wlałaś! – uniósł się nieznacznie w oburzeniu.

– A co innego powinnam zrobić? – odpowiedziała z równym oburzeniem, ale wówczas dostrzegła swój błąd. Mężczyzna już miał dla niej w zanadrzu kolejny wykład, ignorując wcześniejszą zniewagę świętego w jego ocenie rytuału.

– Pierwszym, co należy zrobić, zabierając się za profesjonalną degustację, jest przechylenie kieliszka o czterdzieści pięć stopni, w celu oceny koloru, jego natężenia, przejrzystości i gęstości. Oglądane pod światło powinno być pozbawione jakichkowiek zmętnień czy zanieczyszczeń. Później zabierasz się za ocenę bukietu. Wpierw należy ocenić go nie ruszając kieliszka, dopiero w następnej kolejności wino natleniamy zataczając kieliszkiem koła. Proces ten pozwala na uwolnienie ukrytych w winie aromatów. Ocenę smakową zostawia się na koniec. Nabierając do ust duży łyk wina rozprowadzasz je po całej jamie ustnej, dzięki czemu masz okazję wychwycić jego słodycz lub kwasowość, zawartość tanin, alkoholu a także ciężkość wina.

– To właśnie zrobiłam.

Nie wiedziała, dlaczego to robiła, ale za wszelką cenę chciała wyjść z tej potyczki jako wygrana.

– Niby kiedy?

– Gdy nie patrzyłeś – skłamała płynnie.

– Na sam koniec powinnaś także skorzystać ze spluwaczki – dodał wskazując dłonią na średnich rozmiarów metalowe pojemniki ustawione na blacie. – A ty je zwyczajnie przełknęłaś – dodał z nutą odrazy w głosie.

Poważnie? Wypicie wina traktował jako zbrodnię?

Jeśli tak było, to pod koniec ich spotkania z pewnością uzna ją za zaciekłą kryminalistkę, gdyż zamierzała wypijać serwowane wina aż do dna.

– Zawsze połykam – odpowiedziała nonszalancko wzruszając ramionami. – Nie lubię niczego marnować.

Coś na kształt duszenia się dobiegło do jej uszu. Obróciła się w stronę źródła dźwięku, by zobaczyć Jamesa, który za wszelką cenę starał się powstrzymać śmiech. O co mu chodziło?

Naprędce przeanalizowała swoje poprzednie słowa i wówczas doznała olśnienia. Oczywiście, że wziął to za podtekst seksualny, bo dlaczego nie? Mimo tego, że nie miała na myśli nic dwuznacznego, jej policzki pokryły się szkarłatem.

– A powąchanie pustego kieliszka? – zapytał Benedict odwracając jej myśli od nieszczęsnego doboru słów. – Tego również nie zrobiłaś.

– Nie, ale mogę zrobić to teraz – zadeklarowała ponownie chwytając kieliszek, po czym agresywnie przyłożyła go do twarzy i zaczęła do niego dyszeć tak mocno, że na myśl przywoływała filmowego Dartha Vadera. Nie tylko miało służyć to wypunktowaniu tego głupiego zwyczaju, ale również miała okazję schować się za szkłem, by nieco złagodzić palenie na twarzy.

– A chleb służy do oczyszczenia kubków smakowych, a nie zajadania się.

– Widocznie moje były uporczywie zabrudzone. Jeden kęs by nie wystarczył – droczyła się dalej.

Może i dolewała oliwy do ognia, ale kto by się tym przejmował? Wiedziała, że Benedicta wybierze jedynie po swoim trupie, stąd postanowiła urozmaicić sobie ten wieczór jego kosztem.

Królewski ochroniarzOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz