Rozdział 22 (8.1)

388 17 2
                                    


– Proszę, powiedz mi, że tym razem miło się zaskoczę... – zagadnęła zrezygnowana, gdy James przytrzymywał dla niej drzwi od strony pasażera.

– Nie mogę tego obiecać, księżniczko.

Amelie jęknęła w odpowiedzi na jego poważny ton i niespiesznie wyczołgała się z samochodu, który zdawał się mieć nadprzyrodzoną zdolność przyciągania.

Nie uśmiechało jej się opuszczać pojazdu. Wewnątrz panował przyjemny chłód, którego na pewno będzie jej brakować w panującym ukropie. Nie pogardziłaby także dachem nad głową, który mógłby chronić ją przed nieprzyjaznymi promieniami słonecznymi.

Nie spodziewała się takiej pogody. Ostatnie dni bywały dość chłodne, ale ku jej zdziwieniu lato powróciło z pełną mocą. Żałowała jedynie, że musiało to nastąpić akurat dzisiaj, gdy przyjdzie jej spędzić najbliższe godziny na świeżym powietrzu i pod gołym niebem. Cieszyła się, że nie zrezygnowała z zastosowania kremu z filtrem, bo produkt ten może okazać się zbawienny.

W tej chwili zdecydowanie bardziej wolała wygodne fotele na tyłach mercedesa, niż twarde końskie siodło, które przyjdzie jej zająć w przeciągu najbliższych minut. Do głowy przyszła jej myśl mówiąca o tym, że przesadza. Przecież nigdy wcześniej nie narzekała na wygodę, gdy w grę wchodziły długie godziny przejażdżek na grzbiecie Aurory, ale schadzka zorganizowana wbrew jej woli skutecznie odbierała zdolność trzeźwej oceny sytuacji.

Niestety w całokształcie nie pomagał również fakt, że będzie musiała zagrać w znienawidzoną przez siebie grę, albowiem lord Charles Henderson, kolejny kandydat na męża, w ramach spotkania postanowił zorganizować mecz polo, w którym na dodatek przyjdzie jej brać czynny udział.

Już samo oglądanie sprawiało, że po jej ciele przebiegały nieprzyjemne dreszcze, o braniu w nim udziału nawet nie wspominając, co zdążyła zaznaczyć już kilka razy podczas ich podróży na miejsce. Gdyby mogła, chętnie wymazałaby ją z umysłów jej zwolenników, ale jeszcze nie opanowała takiej zdolności.

W prawdzie rozgrywki nie bywały długie, bo składały się z czterech do ośmiu części trwających zaledwie po siedem minut każda, ale dla zwierząt i tak stanowiły niewyobrażalny wysiłek. W profesjonalnych rozgrywkach gracze wymieniają konie w trakcie meczu, bo te nie są w stanie podołać kolejnym wyzwaniom stawianym przez swoich jeźdźców. Miała ogromną nadzieję, że mecz zorganizowany przez Charlesa będzie miał charakter czysto towarzyski i nikt nie postanowi katować biednych zwierząt do granic wytrzymałości.

Niemniej jednak była zobligowana do pojawienia się w tym miejscu, a ze względu na fakt, że sama uwielbiała jeździć konno, posiadała strój, który powinien sprawdzić się idealnie również do polo. Dopasowane bryczesy wsunęła w sięgające do kolan skórzane buty w brązowym kolorze, a na górę założyła białą koszulę z kołnierzykiem, którą zapięła na ostatni guzik. Prezentowała się nienagannie i równie sztywno co wszyscy wielbiciele tej rozrywki.

Całe szczęście boisko do gry znajdowało się stosunkowo blisko pałacu, bo w promieniu niespełna trzydziestu kilometrów, a droga do niego leżała na obrzeżach miasta, przez co na miejscu zjawili się chwilę przed umówionym czasem. Okolica była niezwykle malownicza, bo dookoła nich rozpościerały się ogromne połacie zieleni z licznymi drzewami okalającymi puste przestrzenie, a gdzieniegdzie zbudowano drewniane wiaty pod którymi obserwatorzy mogli schronić się przed słońcem.

Amelie nie mogła spokojnie wystać w miejscu. Zamiast stać prosto co rusz przerzucała ciężar ciała z jednej nogi na drugą, przypominając tym samym dziecko, które potrzebowało udać się do toalety, ale odruch ten był od niej silniejszy. Co rusz nachodziły ją myśli, że może warto było opóźnić przybycie, wówczas od razu zmierzyłaby się z nieuniknionym, a tak niepokój tylko narastał.

Królewski ochroniarzOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz