Rozdział 49 (12.7)

111 8 2
                                    

Zanim Nolan zajął miejsce na wyznaczonej linii, minęło dobrych kilkadziesiąt minut.

W międzyczasie Amelie starała się nie okazać znudzenia, które dopadło ją w swe szczęki i za nic nie chciało wypuścić. Czas ten spędziła na niezbyt angażujących dyskusjach z Austinem, całkowicie odchodząc od nieprzyjemnych tematów. Podejrzewała, że te z czasem i tak wrócą, ale na ten moment rozkoszowała się iluzją spokoju.

James musiał być dumny z tego, że przełamała swoje wewnętrzne opory i dała kuzynowi szansę. Wcześniej uznali, że wystarczą tylko pozory, ale wyznanie Austina coś w niej poruszyło. Zarówno to, które miało miejsce w samochodzie, jak i to niespełna godzinę temu. Nie potrafiła już być dla niego tak oschła jak dotychczas, choć wciąż nie wybaczyła mu popełnionych przewinień.

Nolan naciągnął cięciwę. Amelie z dumą przyjęła fakt, że korzystał z łuku, który sama podstępem mu podarowała. W pełnym skupieniu przyłożył dominujące oko do przeziernika, a następnie zwolnił palce, by pozwolić strzale pomknąć ku tarczy. Grot czysto wbił się w czerwone pole, doliczając do wyniku końcowego chłopaka siedem punktów. Po trybunach poniosła się dopingująca wrzawa, do której księżniczka dołączyła wbrew panującym normom. Klaskała tak mocno, że wnętrza dłoni aż ją piekły i z rosnącym zadowoleniem spostrzegła, że Austin robił to samo.

W mig zapomniała o strapieniach. Nimi zajmie się później, bądź też je zignoruje. W tym była mistrzem. Teraz liczył się uzdolniony młody mężczyzna, który miał zadatki na to, by w dorosłym życiu stać się wybitnym sportowcem, a ona zamierzała go w tym wspierać i dopingować przy każdej nadarzającej się okazji. W obecnej rundzie pozostały mu jeszcze dwa strzały, które z pewnością wykorzysta najlepiej jak tylko potrafi.

Nolan ponownie ustawił się do strzału, a łuk aż zatrzeszczał od naciągnięcia cięciwy. Jego klatka piersiowa unosiła się w równych odstępach czasu, gdy w skupieniu obierał cel, a ręce drżały on siły, którą wkładał by przytrzymać strzałę na miejscu. Ta wreszcie pomknęła z zawrotną prędkością ku tarczy, w którą wbiła się w sam jej środek.

Amelie aż podskoczyła z krzesła, które nieomal nie runęło na ziemię tuż za nią. Owacje na stojąco, które wyszły samoczynnie, nie były ani trochę przesadzone. Od początku turnieju tak precyzyjny strzał oddała zaledwie garstka uczestników, których można by zliczyć korzystając wyłącznie z palców jednej ręki.

Z uśmiechem aż po same uszy odwróciła się do swych towarzyszy, którzy zamiast obserwować toczące się na dole rozgrywki, całą uwagę poświęcili jej. Austin wpatrywał się w nią z zachwytem, a James dłonią zakrywał usta, by stłumić śmiech, bądź też ukryć rozbawienie. Przeciągające się brawa odrobinę speszyły Nolana, który rozbieganym wzrokiem prześledził widownię, aż ostatecznie nie natrafił na nią. Amelie wyszczerzyła zęby do swojego podopiecznego i pokusiła się o dyskretne machnięcie na powitanie, gdyż z powodów spóźnienia nie udało jej się go złapać przed turniejem.

Nolan urósł nieznacznie widząc Amelie wśród kibiców. Nie tracąc czasu i chcąc wykorzystać dobrą passę zabrał się za ostatni strzał w tej serii. Księżniczka zacisnęła mocno kciuki, a splecione w pięści dłonie przyłożyła do ust i chuchnęła na nie na szczęście.

– Dasz radę – wymamrotała pod nosem, by zagrzać chłopaka do boju, choć fizycznie nie istniała możliwość, by ten usłyszał jej słowa. – Wierzę w ciebie – dodała jeszcze ciszej.

Nie ruszyła się z miejsca, nawet nie oddychała. Wpatrywała się w niego, jakby ten był odpowiedzią na wszystkie jej problemy. Stała w miejscu niczym kołek, pragnąc zapewnić sobie lepszy widok.

Nolan wystrzelił ostatnią strzałę, a czas na moment się zatrzymał. Amelie ze świstem wciągnęła powietrze w płuca widząc wynik.

– O nie... – jęknęła przeciągle.

Królewski ochroniarzOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz