Rozdział 31 (9.2)

216 12 1
                                    

Księżniczka z rezygnacją stanęła u boku Eleanor i wraz z nią zaczęła przeglądać dostarczone próbki. Przekrój materiałów był wręcz oszałamiający, począwszy od tych naturalnych, po sztuczne i syntetyczne, a różnorodność wzorów aż przyprawiła Amelie o ból głowy. Były tam kwiaty, groszki, printy zwierzęce, kraty i paski, motywy geometryczne czy też te kompletnie abstrakcyjne. Ku jej uciesze królowały jednak jednolite jedwabie, ale nie zabrakło też znienawidzonego przez nią poliestru, który w ogólnym rozliczeniu był zdecydowanie tańszy i mniej nadwyrężał królewski budżet. Nie narzekali na brak pieniędzy, ale Amelie głęboko wierzyła, że pieniądze te mogą przysłużyć się wznioślejszym celom.

– Od czego powinniśmy zacząć?

– Znów przychodzisz nieprzygotowana? – zapytała Eleanor na pozór opanowanym tonem, ale wyczuwała w nim karcącą nutę. – Nie martw się, o wszystko zadbałam.

– Dziękuję – odparła pusto, bo do prawdziwej wdzięczności było jej daleko.

– Wspólnie udało nam się przygotować dla ciebie kilka kreacji, które w moim odczuciu sprawdzą się idealnie. Myślę, że nie ma potrzeby zwlekać, tylko od razu zabrać się za przymiarki. Konkretne materiały dobierzemy po wyborze kroju – zaproponowała, ale w jej przypadku propozycja była równoznaczna z podjęciem decyzji.

Zespół krawcowych od razu pognał do działania i z kufrów zaczęły wypływać coraz to wymyślniejsze suknie. Na większość z nich księżniczka reagowała wymownym grymasem. Na palcach jednej ręki mogła policzyć te, które w jej ocenie do czegoś się nadawały. Eleanor chyba zapomniała, że jej córka już od dawna nie jest małą dziewczyną i rozłożyste kreacje z toną tiulu i kokardami dłużej nie stanowią obiektu jej zainteresowań.

Z niemałym trudem wbiła się w jedną z sukien i od razu tego pożałowała. Nie dość, że gorset boleśnie wbijał jej się w żebra, materiał nieprzyjemnie gryzł ją w szyję, to na dodatek wyglądem przypominała różową bezę, która ani trochę nie pasowała do jej typu urody. Gdyby to od niej zależało, w ogóle nie rozważałaby wspomnianej propozycji, ale wobec nalegań matki była kompletnie bezradna.

– Wolałabym coś skromniejszego – zakomunikowała przyglądając się swojemu odbiciu w lustrze i nerwowo przygładzając odstające falbany na dekolcie.

– Przyjęcie zaręczynowe to nie czas na bycie skromnym.

– Ale to też moje urodziny. Dlaczego nie mogę wybrać czegoś, w czym będę czuła się dobrze?

– Jesteś księżniczką, więc musisz prezentować się z należytą powagą. Nie sądziłam, że będę musiała ci to tłumaczyć – cmoknęła niezadowolona.

– I te falbany mają mi ją zapewnić? – zagadnęła wymownie szarpiąc się z jedną z nich, która, nie wiedzieć czemu, odstawała w zupełnie innym kierunku niż pozostałe.

– Dodają lekkości i dziewczęcości.

– Sama wspomniałaś, że za moment mam wyjść za mąż. Dziewczynką nie jestem już od dawna.

– To nie podlega dyskusji, Amelie.

Wzięła głębszy oddech, aby ukoić zszargane nerwy. Kreacja, którą miała na sobie, była paskudna, ale porównując ją do wcześniejszych propozycji, stanowiła najmniejsze zło. Z taką szopką musiała zmagać się każdego roku, a dotychczasowe doświadczenia wcale nie sprawiały, że kolejne razy stawały się lżejsze.

Wciąż nie mogła odgadnąć powodu, dla którego Eleanor zaproponowała Jamesowi uczestnictwo w tym przedsięwzięciu, bo do tej pory ani razu nie zapytała go o opinię, a on sam nie odezwał się słowem. Co takiego planowała?

Królewski ochroniarzOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz