Chcąc zając głowę czymś innym, zaczęła bawić się systemem oświetlenia wewnętrznego, które pozwalało na zmianę jego barwy. Zazwyczaj nie ruszała go, gdyż wychodziła z założenia, że to kierowca powinien dostosować je w zależności od swych potrzeb, bo to on miał bezpośredni wpływ na bezpieczeństwo podróży. Klikając w dotykowy ekran nie mogła się zdecydować. Pokaźna paleta kolorów aż przytłaczała. Testowała każdy z nich po kolei, a wnętrze samochodu mieniło się we wszystkich kolorach tęczy. Nim padło na ostateczny wybór, przeniosła swoje spojrzenie na Jamesa, by móc podziwiać jego reakcję, gdy zatwierdzi wybrany kolor – różowy.
Zgodnie z założeniami dobór kolorystyczny nie spodobał się mężczyźnie i z zaciśniętą szczęką przywrócił ustawienia do domyślnych. Amelie nie zraziła się jedną porażką, nie chciała także ułatwiać mu życia, wobec czego na powrót ustawiła barwę wnętrza na różową.
Jego reakcja była identyczna.
– Dlaczego zmieniasz? – zapytała niby niewinnie. – Pasuje ci. Idealnie oddaje twój charakter.
James nie złapał przynęty, ale to nie zraziło jej przed kontynuowaniem. Pragnęła dokończyć żart.
– Dobrałam go pod kolor twojego zwierzęcia duchowego – wyjaśniła poważnym tonem. – Świni – dodała parskając śmiechem, którego nie udało jej się powstrzymać.
Nie mogła się opanować. Śmiała się tak zawzięcie, że aż ciężko było jej oddychać a z oczu polały się łzy. Przetarła policzek wierzchem dłoni, na której zebrały się czarne smugi tuszu.
– Widzę, że twój zasób obelg wciąż pozostaje ubogi. Pewne rzeczy się nie zmieniają.
– Nie jest ubogi – odburknęła w mig opanowując napad śmiechu.
– Nie? Do tej pory usłyszałem od ciebie zaledwie dwie i obie skupiały się na tematyce zwierzęcej. Zaskocz mnie.
– Znam ich wiele, wiele więcej, James – poinformowała starannie artykułując każde słowo i nastawiając się na rywalizację. – Jeśli nie chcesz, żeby zwiędły ci uszy, radzę odwołać te zarzuty.
– Udowodnij – rzucił zaczepnie jednocześnie łapiąc jej spojrzenie w lusterku wstecznym.
Amelie poczuła wewnętrznego ducha walki budzącego się do życia. Nie potrafiła odpuszczać, nie potrafiła przegrywać, a już na pewno nie wtedy, gdy w grę wchodził James.
– Skunks! – wykrzyczała niemal od razu, zapominając o postawionym warunku.
– To zwierzę, księżniczko. Wysil się.
Zmarszczyła czoło w skupieniu. Zadanie wydawało się banalnie proste, ale alkohol zamroczył jej umysł. Czy jego skutki nie powinny powoli opuszczać jej ciała? Przecież istniało wiele soczystych przezwisk, które mogłaby wykorzystać.
Myśl, myśl, mówiła sama do siebie.
– Potrzebujesz zachęty? – zapytał neutralnie, a w następnej chwili mocno zahamował.
Amelie bezwładnie poleciała w przód niczym kukiełka, a przed zderzeniem się z poprzedzającym fotelem uchroniły ją pasy bezpieczeństwa, które boleśnie werżnęły jej się w żebra i brzuch. Jęknęła cicho łapiąc się za głowę, gdyż świat wirował teraz jeszcze szybciej.
– Coś wyskoczyło mi przed maskę – poinformował spokojnie, a Amelie wymamrotała coś pod nosem przyjmując to do wiadomości.
Wtedy szarpnęło ją w bok.
Ramieniem odbiła się od szyby. Pas niestety nie stanowił odpowiedniego zabezpieczenia w tej płaszczyźnie, a już na pewno nie na tak krótkie odległości.
CZYTASZ
Królewski ochroniarz
RomanceAmelie od najmłodszych lat przygotowywała się do tego, by w przyszłości objąć tron. Nie spodziewała się jednak, że przyjdzie jej mierzyć się z perspektywą aranżowanego małżeństwa i to w dodatku pod czujnym okiem jej nowego ochroniarza. Dziewięć rand...