– Co mam zrobić, żebyś wreszcie sobie poszedł? – wypaliła nagle, gdy świadomość obecności Jamesa wróciła do niej ze zdwojoną siłą, a żadne ze znanych jej metod panowania nad negatywnymi emocjami nie zadziałały.
– Powiedz mi co zaszło między tobą a Austinem – odpowiedział bez chwili zawahania, jakby było to jedynym na co czekał.
Nie odpuszczał. Musiała przyznać, że był wytrwały.
– Nie.
– Zaczynam podejrzewać, że unikasz odpowiedzi tylko po to, by trzymać mnie w pobliżu.
– Twoje niedoczekanie – syknęła.
– Odpowiedz na moje pytanie, a zniknę w przeciągu piętnastu sekund. Twoja decyzja.
– Już ją podjęłam. Nie musisz o niczym wiedzieć.
Mężczyzna wyglądał na niepocieszonego, ale Amelie nie dbała o to. Ważniejszy był komfort jej samej. W prawdzie mogłaby zaryzykować. Wyjawić mu prawdę, ale co jeśli ten by jej nie uwierzył? Co jeśli patrzyłby na nią tym samym wzrokiem, którym raczyli ją jej rodzice? Nie zniosłaby tego.
Mocniej zaciskając dłoń na rakiecie ustawiła się na linii krawędziowej. Pochyliła się nieznacznie, rozstawiła szeroko nogi i czekała.
Czekała.
– Amelie... – zaczęła jej przyjaciółka opuszczając rakietę i wstrzymując rozgrywkę. – Myślę, że powinien o tym wiedzieć – stwierdziła po chwili, mówiąc głosem tak cichym, że księżniczka niemal by jej nie usłyszała.
Niemal, bo w rzeczywistości każde słowo wybrzmiało w jej głowie niczym gong. Czym zasłużyła na tę zdradę? Dlaczego Olivia nie stanęła po jej stronie?
– Dlaczego miałabym to zrobić?
– Skrzywdził cię – wyjaśniła smutno. – Skąd wiesz, że nie zrobi tego ponownie?
– Bo tym razem będę przygotowana. Nie ufam mu, Olivio, niezależnie od tego jak ładnych słów użyje, by mnie do siebie przekonać.
– Teraz tak twierdzisz, ale nie wiesz jak będzie. Pozwól mu sobie pomóc – poprosiła, wyraźnie odnosząc się do Jamesa. – Co ci szkodzi?
Amelie nie znalazła na to odpowiedzi. Oprócz bezpodstawnej obawy nie miała kompletnie nic. Czy powinna mu zaufać? Czy powinna się przed nim odsłonić?
Odwróciła się w stronę ochroniarza, złapała spojrzenie jego brązowych tęczówek i czekała. Na znak? Na natchnienie? A może na jakieś słowo z jego strony, które przekonałoby ją do zmiany decyzji? Z jego twarzy nie potrafiła wyczytać kompletnie żadnej emocji, za to była przekonana, że na jej maluje się całe ich spektrum. Od niepewności, przez zmartwienie aż po wzburzenie.
– Nie – odpowiedziała wreszcie odwracając wzrok.
Olivia zdębiała, gdyż była przekonana, że je przemowa przekona Amelie do zmiany decyzji. James natomiast był nieporuszony, jakby przewidział jej reakcję. Była aż tak łatwa do odszyfrowania?
– Dlaczego jesteś tak uparta?! – drążyła Olivia najpewniej się o nią martwiąc.
– Możemy grać? – Zbyła pytanie i poprawiła top, który nieznacznie podwinął się ku górze.
– Teraz zebrało ci się na granie?! Nie zamierzam kontynuować dopóki nie wyznasz mu prawdy – oznajmiła ostentacyjnie rzucając rakietę, krzyżując ręce i ściągając usta w dzióbek.
– Olivio, daj spokój. To nie czas na dąsanie się.
– Ja się dąsam?! – zapytała oburzona celując palcem wskazującym w sam środek swojej klatki piersiowej.
CZYTASZ
Królewski ochroniarz
RomanceAmelie od najmłodszych lat przygotowywała się do tego, by w przyszłości objąć tron. Nie spodziewała się jednak, że przyjdzie jej mierzyć się z perspektywą aranżowanego małżeństwa i to w dodatku pod czujnym okiem jej nowego ochroniarza. Dziewięć rand...