Rozdział 48 (12.6)

114 7 1
                                    

Na turniej dotarli z małym opóźnieniem, które szczęśliwie nie zostało zauważone, a nawet jeśli, to nijak je skomentowano. Trybuny pękały w szwach za sprawą rówieśników dopingujących kolegów ze szkół, do których uczęszczali zawodnicy, a także za sprawą rodziców, którzy wspierali swoje pociechy w realizacji marzeń.

Mimo tłumów Amelie nie musiała przejmować się brakiem miejsc siedzących, gdyż specjalnie dla niej, jak i pozostałych gości honorowych, wydzielono specjalny obszar w dolnej części obiektu. Nie opiewał on w luksusy, nie żeby Amelie w ogóle się ich spodziewała, ale był starannie odgrodzony od reszty, dzięki czemu nie musiała martwić się, że ktoś nieproszony podejdzie do niej by uciąć niezobowiązującą pogawędkę, bądź zrobić sobie z nią zdjęcie.

Prawdę powiedziawszy, nie zgadzała się na nic więcej, prócz przyjaznej wymiany zdań. Jako członek rodziny królewskiej miała odgórny zakaz pozowania do zdjęć, z wyjątkiem tych na oficjalnych wydarzeniach, a nawet wtedy ograniczała się do tych absolutnie niezbędnych. Nie mogła także udzielać spontanicznych wywiadów, ale na to również nie narzekała, gdyż nigdy nie posiadała daru improwizowanego wygłaszania przemówień czy kulturalnego zbywania tematu. Zawsze palnęła coś nieodpowiedniego.

Razem z kuzynem zajęła miejsce w przednim rzędzie, z którego rozchodził się niczym niezakłócony widok na całe pole treningowe. Rozsiadła się na plastikowym krzesełku, które niepokojąco zaskrzypiało pod wpływem jej ciężaru, a następnie całą swoją uwagę poświęciła zawodnikom, którzy już ustawiali się na swych pozycjach wyjściowych. Zaaferowana tym wydarzeniem, kompletnie nie zwróciła uwagi na to, w którym miejscu rozsiadł się jej ochroniarz, ale podejrzewała, że usadowił się rząd, bądź też kilka, za nią.

Miała problemy z tym jak zachować się w obecności Austina. Mężczyzna nie odezwał się do niej od chwili, w której ta nakłoniła go do towarzyszenia jej podczas turnieju. Czy nie popełniła błędu? Może on wcale nie chciał tu być, a pojechał jedynie ze względu na nią? Wyrzuty sumienia zżerały ją od środka, ale nie potrafiła dać tym obawom wyjść na światło dzienne. Tłumiła je w sobie, licząc, że wreszcie same odejdą.

Ukradkiem wyjrzała przez ramię, by wzrokiem odnaleźć Jamesa, ale ten siedział tuż za nią. Czego szukała? Może natchnienia? Tego, jak rozpocząć rozmowę z Austinem? Ochroniarz w niczym nie pomógł, ale za to spojrzał na nią z politowaniem. Czym sobie na to zasłużyła?

– Komu kibicujemy? – zagadnął ją kuzyn, odwracając jej uwagę od mężczyzny za plecami Amelie.

– Jako księżniczka nie mam faworyta. Kibicuję każdemu tak samo – odpowiedziała automatycznie.

– To oficjalna odpowiedź. A komu kibicuje Amelie?

Księżniczka uśmiechnęła się pod nosem.

– Temu w czerwonej koszulce – szepnęła konspiracyjnie, palcem dyskretnie wskazując Nolana.

– Z jakich odległości strzelają?

– Dla jego kategorii wiekowej jest to kolejno pięćdziesiąt metrów dla większej tarczy i trzydzieści metrów dla mniejszej. Myślę, że poradzi sobie bez problemu. Od kiedy pamiętam był najlepszy w grupie, a w trakcie treningów strzelał i na pełne dystanse. Łucznictwo ma we krwi.

– Brzmisz na dumną – zauważył spoglądając na nią ciepło.

– Bo jestem – odrzekła wypinając pierś.

Nolan był dla niej obcym człowiekiem, ale z czasem zaczęła traktować go jak młodszego brata, którego nigdy nie miała. Cieszyły ją jego sukcesy i życzyła mu ich jak najwięcej.

– A jak twoje postępy? Ty też trenujesz, prawda? – zagadnął, gdy po trybunach poniosła się burza oklasków i głośna wrzawa dopingująca strzelającego zawodnika. Amelie dołączyła do tłumów oszczędnie klaszcząc w dłonie, a Austin odegrał jej wierną kopię.

– Tak, ale robię to głównie przez wzgląd na dzieci – wyznała. – Nie jestem w stanie uczestniczyć w żadnych zawodach, więc katowanie się w moim przypadku jest bezcelowe. Z czasem przybyło mi także wiele innych zajęć, którym muszę poświęcić czas, więc siłą rzeczy łucznictwo zeszło na dalszy plan.

– Żałujesz tego?

– Nie, chyba nie – przyznała, a wtedy publiczność po raz kolejny zakłóciła ich rozmowę.

Amelie zawtórowała oklaskom.

– A jak idą twoje... – zaczął, ale zawahał się, szukając odpowiedniego słowa. – Poszukiwania męża? – dokończył, a Amelie aż się zjeżyła. – Przepraszam, nie chciałem być wścibski.

– Nic się nie stało – uspokoiła go. – To dość drażliwy temat.

– Aż tak źle?

– Szczerze? – Uważnie zlustrowała otoczenie, by zyskać pewność, że nikt nie podsłuchuje. – Jest tragicznie – jęknęła starając się zrobić to najdyskretniej jak się da.

– Gdy tylko informacja ta rozniosła się w mediach, uznałem, że twój ojciec oszalał.

– Nie ty jeden – zauważyła smutno.

Żadne z nich nie wiedziało jak kontynuować rozmowę. Amelie pogrążyła się we własnych, niezbyt pozytywnych myślach, a Austin nie wiedział jak ją z nich wyciągnąć. Bezmyślnie klaskali, gdy robił to tłum i uśmiechali się pod publikę, gdy obiektywy aparatów kierowano w ich stronę.

– Spróbuję z nim porozmawiać jeszcze raz – oznajmił w pewnym momencie jej kuzyn, kompletnie zbijając ją z tropu.

– Jeszcze raz? – dopytywała, będąc przekonaną, że się przesłyszała.

– A myślisz, że po co przyjechałem? Nie wspierałem cię, gdy powinienem, dlatego postanowiłem choć raz zadośćuczynić wyrządzonym ci krzywdom. Wiem, że to niewiele zmienia w naszej relacji, ale zrobię co w mojej mocy, aby przemówić mu do rozsądku. Wciąż jeszcze jest czas, Amelie.

– Próbowałeś go przekonać, żeby zmienił zdanie?

Mężczyzna subtelnie kiwnął głową, a Amelie zabrakło języka w gębie.

– Mogłem powiedzieć ci wcześniej, ale bałem się jak zareagujesz – przyznał lekko zawstydzony. Różowe place pokryły jego blade policzki. – Nie powinienem robić nic za twoimi plecami. Jeśli sobie tego nie życzysz, po prostu mi powiedz, a więcej się nie wtrącę.

– Ja... – zaczęła, ale nie była w stanie dokończyć.

Chciała wypowiedzieć tyle słów, a jednocześnie nie miała ani jednego w zanadrzu. Austin bez dwóch zdań ją zaskoczył i to w dodatku pozytywnie, czego absolutnie się po nim nie spodziewała. Owszem, rozważała wiele scenariuszy z jego udziałem, ale stanowczą większość stanowiły te, w których mężczyzna wbijał jej nóż prosto w plecy. Bo dlaczego miałaby zakładać inaczej? Nie znała innego Austina. W ocenie kierowała się jedynie swoimi dotychczasowymi doświadczeniami.

Temat pozostał otwarty.

Amelie nie określiła się jednoznacznie co do swoich wymagań. Musiała przeanalizować za i przeciw takiego rozwiązania. Na pierwszy rzut oka była to wyśmienita okazja, by zmienić myślenie Alberta, ale obawiała się, że te próby mogą wywołać wręcz odwrotny efekt. Aranżowane randki były jej nie w smak, ale co jeśli król przez naciski ze strony Austina uzna, że warto przyspieszyć cały proces? Że będzie zmuszona wybrać tylko z trzech kandydatów, których poznała do tej pory. Wzdrygnęła się na samą myśl.

Ciężar tego zobowiązania osiadł jej nieprzyjemnie na żołądku. Spróbowałaby zapić go butelką wody niegazowanej, którą miała tuż obok, ale ten siedział głęboko w jej psychice. Woda w niczym nie pomoże.

Ale czy w ogóle istniało coś, co mogłoby ukoić jej smutki?

Królewski ochroniarzOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz