Rozdział 59 (14.1)

139 12 1
                                    

Ze snu wyrwało ją donośne łomotanie, które odbijało się w jej głowie z siłą młota pneumatycznego. Z głośnym stęknięciem otworzyła zaspane oczy, próbując zyskać świadomość otoczenia, ale wnet jęknęła z bólu spowodowanego drobnymi smugami światła padającymi wprost na jej twarz.

– Proszę – zakomunikowała ochrypniętym po wczorajszych ekscesach głosem, gdyż ktoś znajdujący się po drugiej stronie najwidoczniej nie planował zaprzestać swej mało wyszukanej tortury.

Drzwi otwarły się, a do środka wtargnęła niska i pulchna kobieta, która zajmowała stanowisko jednej z wielu pokojówek pracujących w pałacu. Amelie starała się nie nadużywać ich życzliwości, gdyż wychodziła z założenia, że posiadając cztery sprawne kończyny w wielu okolicznościach potrafi zadbać o swoje potrzeby sama.

Pokojówka żwawym krokiem przeszła przez sypialnię, zatrzymując się przy masywnych zasłonach. Nim księżniczka zdążyła zaprotestować, kobieta szarpnęła za oba ich końce, rozsuwając zwisający materiał i wpuszczając do pomieszczenia rażące promienie słońca. Sfrustrowana Amelie czym prędzej zakryła twarz poduszką, by choć trochę ukoić nieznośne kłucie w czaszce.

– Błagam, zasłoń je z powrotem – wymamrotała zniekształconym głosem, który ledwo przebijał się przez warstwę puchu. – Potrzebuję jeszcze chwili.

– Ale panienko, jest już wpół do dziesiątej – zakomunikowała lekko speszona. – Wkrótce rozpocznie się posiedzenie zarządu, na którym panienka ma się stawić.

– Dorothy, mam jeszcze półtorej godziny zanim spotkanie w ogóle się rozpocznie – odpowiedziała ziewając ostentacyjnie i przy okazji śliniąc poduszkę. – Nie muszę się spieszyć.

– Jest wpół do dziesiątej, panienko, nie dziewiątej.

Poduszka poszybowała w stronę sufitu z prędkością rakiety kosmicznej, a Amelie wypadła z łóżka jak z procy. Noga zaplątała jej się w kołdrę, wobec czego wyłożyła się na podłodze niczym kłoda.

– Jak to wpół do dziesiątej?! – uniosła głos, gdy przetrawiła przedstawione informacje. Wspierając się o ramę łóżka podciągnęła się do pozycji siedzącej. – Dlaczego nikt nie obudził mnie wcześniej?!

– Próbowaliśmy, panienko, ale wewnątrz panowała cisza jak makiem zasiał. Nikt nie odpowiadał – wyjaśniła ze spuszczoną w zawstydzeniu głową. – Nie mamy pozwolenia na to, by wchodzić do środka bez wyraźnego zaproszenia.

– Rzeczywiście – odpowiedziała podnosząc się z podłogi. – Zapomniałam o tym.

– Czy mogę coś dla panienki zrobić? Jakoś pomóc?

– Nie, dziękuję. Dam radę.

Gdy kobieta zniknęła za drzwiami, Amelie dopadła do telefonu komórkowego niczym wygłodniały lew do świeżego mięsa. Odblokowała urządzenie, a następnie z mocno zaciśniętymi wargami przejrzała swój harmonogram budzenia i nie dowierzała własnym oczom. Czyżby przez sen wyłączała kolejne alarmy? Jak mogła nie usłyszeć tak donośnych melodyjek, które rankami doprowadzały ją do szału? Przecież nigdy nie zdarzyło jej się zaspać!

Czym prędzej ruszyła do łazienki, ale coś przytrzymało ją w miejscu. Poszewka kołdry wciąż okalała jej nogę, uniemożliwiając oddalenie się od łóżka na odległość większą niż kilkanaście centymetrów. Szarpnęła uporczywy materiał, ale wtedy dostrzegła jeden element, który nie pasował do typowego wystroju.

Beżowe czółenka stały równo ułożone tuż obok szafki nocnej. Skąd one się tu do licha wzięły? To nie było ich zwyczajowe miejsce.

Amelie zamrugała szybko starając się wydobyć choć garść wspomnień z wczorajszego wieczoru, ale wysiłek ten poszedł na marne. W głowie księżniczki ziała ogromna pustka. Towarzyszyły jej jedynie króciutkie przebłyski, które przyrównać mogła do migawek z filmowych zwiastunów.

Królewski ochroniarzOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz