Minął miesiąc od ponownego wprowadzenia się do Adriena.
Była jedna rzecz, o której nie wiedział. O mojej próbie samobójczej. Był zwykły, zajebisty dzień. Czwartek wieczorem. Pokłóciłam się z Wiktorią, ale później się z nią pogodziłam. Dlaczego się pokłóciłam? Jej kuzynka, która chodzi do akademika obok zapaliła papierosa i namówiła mnie na "bucha". No więc zaciągnęłam się i przefiltrowałam, bo już kiedyś paliłam. Dyrektor mnie nakrył i zostałam zawieszona. Adrien zrobił mi o to awanturę, że palenie zabija i tak dalej, sratatata.
Jak pewnie wiecie, decyzji nigdy nie podejmuje się pod wpływem emocji. W szafce znalazłam jakieś leki
"Symla 50mg"
Wzięłam garść , ale nic się nie stało. Wieczorem normalnie położyłam się do łóżka. Gdy się obudziłam miałam odruchy wymiotne, ale nie wymiotowałam. Nie mialam siły. Moje mięśnie nie działały. Zasnęłam z powrotem. Przespałam tak dwa dni. Ciągle się budząc i mając odruchy wymiotne. Adrien zrobił zdjęcie moich oczu z flashem, bo mu "nie grało". Reagowałam na światło i ponoć coś z nim rozmawiałam, ale moje tęczówki były mniej niż milimetrowe. Doszłam do siebie w poniedziałek. Adrien chciał mnie jeszcze zostawić w domu, więc nie protestowałam. Przeleżał obok mnie.
Wtulałam się w jego ciepłą klatkę piersiową rozmyślając, czy by mu nie powiedzieć.
Adrien mnie wyprzedził.
- Zamknąłem hotel.
Gwałtownie się uniosłam.
- Co zrobiłeś?!
- Cicho, - zaśmiał się - kładź się.
Wróciłam do swojej poprzedniej pozycji.
- Zamknąłem drugie piętro. Wszystko się teraz remontuje, żeby było zwykłe.
- A w tym hotelu ile jest za dobę?
- Pięć.
- Co pięć? - zmarszczyłam brwi, choć wiedziałam, że tego nie widział.
- Pięć tysięcy.
- I co, ktoś na jedną dobę przebębni pięć kafli?
- Tak. Ma za to zapewnione wszystko. Jakby żył za darmo. Prawie, bo oczywiście wszystko z umiarem i wszystkiego liczba jest ograniczona.
- Boże, Adrien, ty jesteś okropny! - skubnęłam go.
Naszedł mnie pomysł. A gdybym zrobiła sobie tatuaż na nadgarstku i go nie pokazywała? Może sam by zayważył? To nie jest coś, czym można się chwalić.
Tak. Zrobię to. Pójdę dzisiaj do studia i wytatuuję sobie średnik.
No i poszłam. Po obiedzie powiedziałam Santanowi, że wychodzę. Droga była krótka, zajęła mi piętnaście minut.
- Dzień dobry? - zapytałam niepewnie.
- Tak? - zza ściany wyłonił się cały wytatuowany facet. Młody był.
- Czy ma pan.. chwilkę? To taki malutki tatuażyk.
- Jasne, mam godzinę. Proszę wejść, śmiało.
Weszłam.
- Co chcesz i gdzie?
- Jakbym mogła.. tutaj - wskazałam wewnętrzną stronę lewego nadgarstka. - średnik. Taki mały, okej?
Pokazałam palcem.
- Kolor? - zapytał tatuażysta.
- Czarny.

CZYTASZ
details.
RomanceNazywam się Sara Brandon. Mój ojciec wykupywał mi mieszkanie w apartamentowcu na czas studiów. Przez moją nienawiść do niego przeprowadziłam się do właściciela. Niebezpiecznego, tajemniczego, nieodgadniętego, zabawnego i czułego mężczyzny.