Obudził mnie mój ukochany Adrien Santan. Jego wargi na moich.
- Dzień dobry. - mruknął.
- H-he.. ej. - wychrypiałam.
Spojrzał na mnie marszcząc brwi.
- Sara? Wszystko dobrze?
Przełknęłam ślinę, ale oczy zaszły mi łzami przez ból, który poczułam w gardle.
Pokiwałam głową, co tez sprawiło mi nielada wysiłek. Moja głowa też cholernie bolała.
- Użyj słów, mała.
Chciałam odpowiedzieć;
- Tak, Adrien, wszystko dobrze.
A wyszło;
- A a e..
Jego zmarszczka między brwiami jeszcze się pogłębiła.
Podniosłam się na łokciach kręcąc głową. Wszystko mnie bolało. Mięśnie, kości, stawy.. wszystko. Usiadłam.
- Muszę iść na studia.
Powiedziałam. A raczej miałam na myśli. Z moich ust wydobyło się raczej coś w stylu;
- Mu i a.. - urwałam.
Bolało strasznie. Miałam wrażenie, że zaraz się tam popłaczę, pożygam i umrę.
- Może nie idź dzisiaj do szkoły? - zaproponował. - Jest środa, nie możemy czekać do weekendu, bo ci się tylko pogorszy. Tydzień leżysz w łóżku, ja dzwonię po lekarza.
Oczy mi chyba wyszły z orbit.
TYDZIEŃ?! -chciałam krzyknąć, ale nie mogłam tego nawet wypowiedzieć.
Pokręciłam głową krzyżując ręce. Podniosłam się na nogi.
Adrien był załamany. Stał oparty o ścianę i obserwował wszystkie ruchy, które wykonywałam. Ilustrował mnie uważnie, starając się przewidzieć, czy pierdolnę o podłogę. Przewidywał, kiedy się zachwieję i za każdym razem, kiedy to robiłam wyciągał ręce w moją stronę. Weszłam do swojej sypialni z asekuracją Santana. Z wielkim trudem zciągnęłam z siebie górę od piżamy. Poleciałam do tyłu, Adrien mnie złapał. Posadził mnie na łóżku i bez słowa wziął bieliznę z mojej szuflady. Pomagał mi we wszystkim, jakbym była jakaś niepełnosprawna. Nawet zapiął mi stanik. Trzymał mnie w talii, gdy zakładałam majtki i spodnie. Położył dłoń na moich plecach, gdy ubierałam koszulkę. Podniósł mnie, odkrył kołdrę, położył i przykrył.
Pokręciłam głową. Wskazałam na siebie, na znak;
- Ja
Później pomachałam palcami udając nogi, na znak;
... idę
Następnie z rąk pokazałam trójkąt, jako;
... szkoła.
Adrien Santan pokręcił głową.
- Nie, Sara. Nie idziesz do szkoły. A jak będzie pytanie?
Wskazałam na siebie kciukiem na znak;
- Ja
Następnie ułożyłam z rąk znak X jako;
... nie
A potem udałam dziub kaczki, zamiast słowa;
... odpowiadam.
Gdyby Adrien miał to sobie przetłumaczyć dokładniej, wyszłoby;
- Ja nie mówić.
Ale to nieważne.
- Nie Sara. Nigdzie nie idziesz. Nie dzisiaj. Musi ci się polepszyć. Wiesz jak ty wyglądasz? Na dodatek masz gorączkę. Wiem, bo czuję, jaka jesteś gorąca. Lekarz jest w drodze. Leż w łóżku.

CZYTASZ
details.
RomanceNazywam się Sara Brandon. Mój ojciec wykupywał mi mieszkanie w apartamentowcu na czas studiów. Przez moją nienawiść do niego przeprowadziłam się do właściciela. Niebezpiecznego, tajemniczego, nieodgadniętego, zabawnego i czułego mężczyzny.