- Chłopak?! - krzyknęłam przy kolacji.
- Inaczej by mi cię zabrali, jakbym powiedział, że przyszłaś do mnie w sprawach biznesowych lub coś innego. Bo przecież mieszkasz w moim apartamentowcu, prawda?
- Tia..
- No to właśnie. Jedz to. Szybko. - ponaglił mnie.
- Ale ja już zjadłam. - zaoponowałam.
Zmrużył oczy.
- No dobra. - dał wszystko do zlewu. - Idź..
- Ale ty mi nie mów co ja mam robić, okej? Sama wiem. Idę się umyś i spać.
Tak też zrobiłam. Zapadłam w głęboki sen. Obudziło mnie jedynie aby całowanie po czółku i włosach. Mruknęłam z zadowoleniem.
- Lubisz to, prawda?
- Mhm...
- Kwiatki i serduszka, tak? To ci się podoba?
- Tak. Kwiatki i serrr.. O kurwa! - zerwałam się do pozycji siedzącej. - Nie, Adrien, wynocha!
Zaśmiał się pod nosem.
- Za dużo czułości od nieznajomego. - powiedziałam.
Część mnie chciała i co najważniejsze potrzebowała bliskości, a część ją odpychała. I to był właśnie ten moment. Chciałam go zranić, aby już nigdy więcej się do mnie nie zbliżył w takim stopniu.
Gdy tylko się do kogoś zbliżyłam, zaraz musiałam to rozpierdolić. Tak juz działałam. To był mój wewnętrznie zakodowany mechanizm obronny. Nie umiałam tego zmienić.
Adrien chyba został przez to dotknięty, wstał i wyszedł. W sumie, jakby mi ktoś bliski powiedział, że jestem nieznajomą..
Co? Pfff... Jaki bliski? Santan to mój współ-lo-ka-tor!
Co z tego, że mnie kręcił. Nigdy przed sobą tego nie przyznam. Westchnęłam i zebrałam się do szkoły. Zeszłam po schodach. Chciałam przeprosić Santana za tego nieznajomego, ale go nie było.
- Jadę do szkoły! - krzyknęłam.
- DEBILKO, DZISIAJ SOBOTA! - wrzasnął z łazienki.
A. Okej.
- To co ja mam robić?!
- Ubierz coś wygodnego. - wyszedł w ręczniku.
Kurwa. No, ty pizdo życiowa, musiałaś się popatrzeć na te jego męskie V?!?!
- Jedziesz ze mną. - powiedział.
- Gdzie?
Nie odpowiadał.
- Adrien, gdzie??
Przewróciłam oczami. Poszłam na górę do pokoju gościnnego i ubrałam getry w komplecie z jakąś bluzą. Zeszłam na dół.
- Gotowa. - powiedziałam do Adriena, który odstawił puszkę z energetykiem na stół. Podeszłam i sama skosztowałam.
Ahh.. zapomniałam pięknego smaku energoli.
- Trafiasz w moje gusta. - mruknęłam.
- EJ, EJ, EJ! Oddawaj. - zabrał mi puszkę. - To nie dla małych dziewczynek.
Dopił resztę, złapał mnie za nadgarstek i zaprowadził przed dom. Nerwowo gryzłam wargę.
Debil przygazował. Podjechał do mnie i dał mi kask, idealny na mój łeb. Był prosty, szybki, czarny i matowy. Skradł moje serce.
CZYTASZ
details.
RomansaNazywam się Sara Brandon. Mój ojciec wykupywał mi mieszkanie w apartamentowcu na czas studiów. Przez moją nienawiść do niego przeprowadziłam się do właściciela. Niebezpiecznego, tajemniczego, nieodgadniętego, zabawnego i czułego mężczyzny.