BABY BOY

515 4 3
                                    

Pewnie po tytule tego rozdziału myślicie, że naszym dzieckiem będzie chłopiec? Nie.

Nazwa "BABY BOY" nie jest w żadnym stopniu nawet powiązane z człowiekiem.

No.. może trochę. Ze mną.

Co raz więcej czasu spędzałam w stajni. Adrien zauważył, że gdy już przetrenuję Elektrę i Coffee, czyli klacz, po której miałam zakwasy, nie mam co robić. Pomagałam w stajni, ale i przy tym mi się nudziło.

W środę, tydzień po awanturze, Adrien zabrał mnie na tak zwane "targi śmierci". Na ogromnym polu wystawiali boksy z końmi, aby móc się im przyjrzeć.

Przechodziłam właśnie z Santanem obok jednej kolumny i zauważyłam rudego konia z kilkoma plamkami połączonymi w centkę na czole. Gdy wyciągnęłam rękę, aby dotknąć jego chrapy gwałtownie machnął łbem do tyłu, ale po chwili wahania z powrotem się przybliżył. Spróbowalam przytulic się do jego szyi. Pozwolil mi na to, ale nie na długo, bo jakieś dziecko do nas podbiegło.

- Mały baby boy. - powiedziałam.

Na drzwiach była tabliczka z imionem i wiekiem.

Caramello           7years.

Stałam tak i patrzyłam się na niego z zaciekawieniem.

Ruszyliśmy po dziesięciu minutach, bo Caramello nie chciał się pokazać. Na żadnego innego konia już nie spojrzałam. On był idealnym.

I Adrien to zauważył.

Każdy uczestnik na targu miał włożoną rękę do pojemniczka, w którym były cyferki i czerwony przycisk. Czerwonym przyciskiem zgłaszało się na kupcę i następowało przebijanie cen.

Ktoś wyczytał imię Caramello.

Nie zdążyłam się zapytać Adriena, bo ktoś wystartował i zaproponował dwa miliony.

No to chuj. Po koniu.

- Szczęśliwym kupcem siedmioletniego ogiera Caramello jest Adrien Santan. - usłyszałam z głośników.

Rozdziawiłam buzię. Adrien po usłyszeniu polecenia;

- Proszę pojawić się po odbiór konia za pięć minut przy wyjściu z wybiegu.

złapał mnie za dłoń i pociągnął za sobą.

- Dwa miliony? - wysyczałam.

- Musiałem dać cenę nie do przebicia, jeden koń ma czas dokładnie trzech minut. Gdybym się targował to ty mogłabyś nie dostać konia, a jeżeli ceną wywoławczą jest dwadzieścia tysięcy i dam na przykład dwadzieścia tysięcy jeden nie rozpoczynając targu to koń idzie na rzeź. Aby targ mógł być unieważniony to cena musi byc co najmniej dwa razy większa od ceny wywoławczej.

- O ja..

- Nie przeklinaj.

Doszliśmy do celu i od razu złapałam za uwiąz konia.

Mój mały baby boy. - pomyślalam.

Dostalismy informację, że koń jest zajeżdżony.

***

Dwa tygodnie po przyjeździe Caramella do stajni pierwszy raz na niego wsiadłam. Ruszyłam stępem. Był bardzo czuly i delikatny. Pojechaliśmy przez drągi i kawaletki, przeszliśmy do kłusa.

Kłus ćwiczebny i anglezowany. Przez drągi i kawaletki.

Dostalismy informację, że skacze sto dwadzieścia. Trochę im nie wierzyłam, ale to nic nie zmieniało, bo mój rekord wynosił dziewięćdziesiąt pięć centymetrów.

Więc poprosiłam Wikę, żeby dala nam krzyżaka czterdzieści pięć. Skoczyliśmy go z galopu i kłusa.

Mi i Adrienowi bezpieczny nie wydał się pomysł, żebym skoczyła parkur, ale Wika uparła się, że muszę to skoczyć.

Nie znałam dobrze Caramella i nie wiedzialam, czy może odwalić, czy wyłamie, czy ratuje, czy się rozpędza. Nie wiedziałam tak naprawdę nic.

Wika nagrywała. Bez problemu zaliczyliśmy pierwszy przejazd. Wika zmieniła kilka przeszkód i odległości.

Mieliśmy do skoczenia dziewięćdziesiąt.

- Sara, pojedź to z szybszym czasem.

- Skróć tu zakręt, wyjedź prosto.

Wszystko mi pokazywała.

- Po przeszkodzie wydłuż mu galop, na zakręcie zwolnij. Będziesz miała zaraz basen tutaj, więc znowu go wydłużysz.

- Daj go na luźną, kieruj łydami.

Zbliżaliśmy się do dziewięćdziesięcio centymetrówki.

Tylko że Caramello zamiast zwalniać wydłużał. Skoczył. Jedna noga wpadła mu między dragi. Zrzucił go i przewrócił się. Spadłam z niego lądując na plecach. Gdzieś mialam ból, który zagrzał w moim kręgosłupie. Zerwalam się i do niego podbiegłam.

Zaczęłam go uspokajać. Dostałam masę pytań, czy nic mi nie jest, czy nic mnie nie boli i tak dalej. Odpowiadałam, że wszystko okej, mimo tego, że kręgosłup napierdalał mnie jak jasna cholera.

Po dokładnych oględzinach mojego baby boy'a odprowadziłam go do stajni, rozsiodłałam i sprzęt dalam stajennym. Caramella zabrałam na myjkę. Ochłodziłam go i wyszłam z nim na łąkę, aby go rozluźnić i wysuszyć.

- Na pewno nic cię nie boli? - upewniał się co chwilę Adrien, gdy siedziałam na trawie z nogami podkurczonymi pod brodę.

- Na pewno, Adrien.

Odetchnęłam głęboko.

- Jak wrócimy do domu to jadę na przejażdżkę na motocyklu.

- Okej, jasne. - powiedział.

***

- Było super. - odpowiedziałam Adrienowi, gdy zapytał, jak przejażdżka.

- Pierwszy raz z kimś tak blisko tańczyłam.

Zmarszczył brwi widocznie zazdrosny.

- Z kim?

- Ze śmiercią. - odpowiedziałam i pobiegłam do pokoju.

Nie musiałam mu opowiadać o swoim wypadku, gdzie wpadłam do rowu przygnieciona motocyklem. Nie musiałam mu mówić, że przed tym pierdolnęło w nas auto.

Nie musiałam mu mówić nic, bo i tak to uznał za żart.

ADRIEN P.O.V.

Zaciekawiły mnie słowa Sary. Zaciekawiły i zaniepokoiły. Mimo wszystko nie dopytywałem, bo znałem ją na tyle, że wiedziałem, źe powiedziałaby mi o tym, gdyby to była prawda. To znaczy powiedziałaby, co się tam stało. A to był zwykły żart. Na szczęście.

Udało mi się zamówić nam kebaby. Sara zjadła pół, a resztę dała mi, co rano na treningu spaliłem. Po filmie wziąłem szybki, chłodny prysznic, pożegnałem się z Sarą i poczekałem, aż wejdzie do pokoju.

Położyłem się wygodnie w swoim łóżku i zamknąłem oczy. Zaraz jednak je otworzyłem, bo usłyszałem huk. No cóż, na pewno coś Sarze upadło, bo szyby w naszym domu były kuloodporne. Nie miałem się więc o co martwić. Targany przez wątpliwości i strach - zasnąłem.

----------------------------------------------------------------------------------

Krótki rozdział, bo dzisiaj najprawdopodobniej wlecą dwa! Ale...

Czy to nie jest wątpliwe? Ten huk? I zachowanie Adriena?

Komentujcie i gwiazdkujcie!

XoXo 💋

details.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz