PRZYPAŁ

1K 10 31
                                    

Adrien na pewno czuł się skrępowany.

- No proszę, powiedz. - poprosiłam ładnie, grzecznie.

- Pracuje ze mną.

- Aha. Dlaczego powiedziałeś, że jest debilem?

- Bo jest.

Po moim długim wywiadzie posłusznie poczłapałam pod prysznic. Dlaczego posłuchałam się jebanego Adriena Santana? On tak na mnie działał.

Nic nie mogłam poradzić. Generalnie to po szybkim prysznicu poszłam do niego na salon, obejrzeliśmy horror. Lubiłam horrory. Były super. Ziewnęłam z otwartą buzią. Oczywiście, nie myślcie sobie, że Santan miział mnie po rączce. Nie. Usadowiłam się na drugim końcu kanapy.

- Boisz się mnie? Śmierdzę?

- Nie, nie śmierdzisz i nie, nie boję się ciebie.

- Tylko?

Coś mi mówiło, że powinnam trzymać się od niego z daleka.

- Nie chcę naruszać twojej przestrzeni prywatności. Tak to się chyba nazywa, nie?

Santan się zaśmiał.

- Bez przesady, niedawno na motocyklu prawie dotknęłaś mojego penisa.

Tia...

- Nie chcę tego wspominać.

Spojrzał na mnie z niezrozumieniem.

- Chwilę po tym miałeś wypadek...

- Hej, ale nic mi nie jest, nie? Rana zię zagoiła, zabliźnia się.

Posmutnialam. Santan, pieprzony gnój, rzucił we mnie pilotem. Przed horrorem poważnie się roześmialiśmy. Na horrorze zasnęłam. I nagle poczulam się jak dziecko. Zasnęłam na kanapie, a obudziłam się w łóżku.

- SANTAN! - wydarłam się.

- No? - wiecie co zobaczyłam? To, że pieprzony siedział obok mnie.

- Dlaczego mnie przeniosłeś? - zapytałam z wyrzutem.

Miałam kompleks mojej wagi. Nie chciałam, żeby ktokolwiek mnie podnosił bo to by znaczyło poznanie moich kilogramów.

- Bo spałaś na kanapie. Nie możesz tam spać.

- Bo?

- Bo w nocy dzieją się różne rzeczy.

- Bo przychodzą twoi znajomi?

- Bo taki mam, kurwa, kaprys.

- Jesteś nieznośny. - pokazałam mu język.

- Dobra, dobra. Chodź na śniadanie. - wstał i skierował się do wyjścia.

- Sam robisz? - zapytalam.

- Tak.

- Uuu.. kucharzyk.

Zamknął drzwi.

Szybko się przebrałam i poszłam na dół. Do Santana.

O matko, jak on mnie wkurwiał.

Nie zamieniliśmy słowa. Zjadłam.

Naszła mnie ochota na gofry, i choć nie chciałam go częstować moimi wypocinami to mimo wszystko chciałam mu jakoś "zapłacić" za dach nad głową.

- Chcesz gofry? - zapytałam.

- A robisz?

- No.

- To chcę.

details.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz