Suknia

2.7K 65 8
                                    

Nathan wyszedł z pokoju. Zostawiając cudowne tulipany na łóżku oraz, drobny prezent. Podpaski. Potrzebowałam ich teraz, bardziej niż powietrza. Pobiegłam do łazienki, zmienić bieliznę i nałożyć podpaskę. Ułożyło mi, bardzo mi ułożyło. Stanęłam na środku pokoju z założonymi rękami na biodrach i zrobiłam, pełny oddech, żeby się dotelić. Wcześniej w łazience, ledwo co oddech wzięłam, a co dopiero pełny. Skanując oczami cały pokój, czy napewno Nathan nic nie zostawił. Moją uwagę przykuła, mała karteczka w bukiecie tulipanów. Podeszłam zobaczyć, co jest na niej napisane. Chwyciłam, za kwiaty i odwróciłam karteczkę. Ukazała się na nim wiadomość napisana bardzo ładnym pismem. " Diabełku, zapraszam cię na kolacje, u mnie w domu. Możliwe, że coś mówiłem moim rodzicom o tobie i bardzo chcą cię poznać."
- Możliwe ? Kurwa napewno to zrobiłeś idioto, a nie kurwa możliwe. - Mówiłam to gestykulując sama do siebie nie wiem po jakiego chuja, ale gestykulowałam. Dobra Emma uspokuj się, wdech wydech. Dobra pierdole te ćwiczenia.
- Ja nie mam sukienki, na kolacje, ani wazonu na te tulipanki. - Powiedziałam to w taki sposób, że raz agresywnie, a raz roczulajac się nad kwiatami. Patrząc dalej na kartkę zauważyłam numer telefonu. Numer telefonu do Nathana. Rzuciłam się na mój telefon, żeby do niego zadzwonić. Wybrałam numer. Dzwonię.
- Halo kurwa, Nathan jak ja kurwa mam przyjść do ciebie jak nie mam, ni ubrań, ni wazonu na moje kwiaty. - O kwiatach powiedziałam, bardziej uzalająco niż myślałam, że zabrzmi. - Po pierwsze, nie znam cie, ale z wielką chęcią zobaczę cię na kolacji. - Odezwał się nie znajomy głos, ale równie chłodny jak Nathana.
- Co do chuja? - Zmarszczyłam brwi. - Oddaj ten jebany telefon Nathanowi, cymbale. - Ścisnełam telefon, czyżby Nathan miał brata ? Tą myśl przerwał mi ten osobnik po drugiej stronie telefonu. Chuj wie kto to, ale ja nie mam chuja więc nie wiem.
- Obawiam się, że kto inny będzie dziś jebany. - No chyba kurwa nie, jednak usłyszałam, mój ukochany głos Nathana.
- Diabełku, przepraszam cię za niego, masz rację to jest cymbał. Jedna o swój ubiór nie musisz się martwić. Spotkajmy się, pod hotelem. - Rozłączył się, pewnie poszedł się napierdalać, ze swoim kochanym bratem, ale teraz to mniejszy problem. Znając te, dwa trzy dni Nathana wiem, że on zabierze mnie do jakiegoś ekskluzywnego sklepu i kupi jakąś w chuj drogą sukienkę. Dobra, może na początku się z nim spotkam. Wyjełam czarną spódniczkę, białą koszule. Również wygrzebałam, eleganckie czarne buty. Jakby, powinnam się jakoś z nim prezentować. Nawet nie powinnam, tylko muszę. Przebrałam się, a piżame ładnie złożyłam i położyłam na łóżko na, idealnie płaską poduszkę. Spiełam włosy, czarna klamra i wyszłam. Poszłam do windy, na którą równie czekała starsza pani. Kiedy weszłam do windy, starsza pani się we mnie wpatrywał jak w diabła. Może faktycznie moje przyzwisko ma sens. Dobrze, że winda się zatrzymała i mogłam wyjść z tego nie zręcznego powietrza. Wybiegłam, jak opatrzona z hotelu. Biegnąc, zauważyłam stojącego już Nathana. Wskoczyłam na niego przytulajac się najmocniej jak potrafiłam.
- Kocham Cię Nathan, kocham cię bardzo. - Czy ja to powiedziałam na głos?
O matko..
- Ja ciebie też kocham. - I w mgnieniu oka nasze usta się złączyły.
Dobra, dobra stop. Co tu się dzieje? Czy ja wpadłam w oko mafiosowi ?
Być może, a nie przepraszam NAPEWNO!
Oderwałam się od niego choć bardzo nie chciałam. Nathan mnie póścił i obrócił się, żeby wziąść dla mnie kask. Nałożył go równie delikatnie jak ostatnio. W zamian za jego troskę, postanowiłam ja coś zrobić. Kiedy Nathan chciał wziąść swój kask, to ja już go trzmałam w dłoniach. Poprawiłam mu włosy i nałożyłam mu kask. Widziałam po oczach, że się do mnie uśmiechał.
- Dobra wskakuj maleńka. - I w oto taki sposób pojechaliśmy, tak jak się spodziewałam do najbardziej ekskluzywnego miejsca w całym Rzymie. Pojechaliśmy do Galerii Alberto Sordi. Nathan zatrzymał się na prywatnym miejscu parkingowym z Ogromną literą N. Zeszłam z motoru i chciałam zdjąć kask, ale Nathan był szybszy. Swój zdjął sam, ponieważ stwierdził, że to on jest tutaj od pomocy.
- Yhym, nie zesraj się kociacku. - Póściłam mu oczko, żeby mnie przypadkiem nie wziął jak worek ziemniaków. Nagle zdjął, czarną marynarkę i zawiązał mi ją w pasie i wziął jak worek ziemniaków. Nathan czyta mi w myślach.
- Nathan! Puść mnie! - Zaczęłam się rzucać póki nie weszliśmy do środka. Gdy weszliśmy, zobaczyłam bogatych ludzi, bardzo drogie sklepy, które były pięknie zdobione. Jednak Nathan, wybrał najlepszy sklep z sukienkami, niestety boli mnie to, że nie widziałam nazwy. Gdy przekroczylismy próg sklepu. Postanowił mnie puścić.
- Dzień dobry szukam sukienki, na specjalną okazję. Mogłaby pani wybrać specjalnie dla niej. - Odsunął się, żeby ekspedientka mogła mnie obejrzeć od stóp do głów. - Ma pani wolną rękę, każda cena będzie jak najbardziej. - odpowiedział, wyprzedzając Panią. Poklepałam Nathana po ramieniu, żeby zwrócić na mnie jego uwagę.
- Nathan, nie możesz mi kupować tak drogich rzeczy. - Położył rękę na moim biodrze. - Ta yhym strutu tutu. - Przewróciłam oczami, on jak zwykle swoje.
- Zapraszam za mną, szanowna Panią, a pana zaraz zawołamy. - Natahn skinął głową, a ja poszłam z ekspedientka, poszukać idealnej sukienki dla mnie.
Pani pokazała mi 3 propozycje. Pierwsza była bardzo oczo jebna, ponieważ była neonowo różowa. Od razu odmówiłam, to też nie były moje klimaty. Druga propozycja, była to biała cekinowa sukienka na cieńkich ramionczkach. Miała również, bardzo, bardzo duży dekolt. Ta sukienka była dla dziewczyny, której cycki są wielkości koła rowerowego. Trzecia propozycja, ostatnia. Skradła moje serce. Nie miała żadnych ramionczek, trzymała się na szyji, był to skrawek materiału, który miał na siebie nałożone, najprawdzisze perły. Była, krótka, ale nie za krótka. Po lewej stronie była dłuższa.
- Tą, tą po proszę. - Pokazałam palcem, a pani skineła i zdejła ją z manekina. Ładnie złożyła i mi ja podła.
- Zapraszam do przymierzalni, a ja zawołam Pana Nathana. - Wskazła gesten ręki w stronę, gdzie miałam pójść. Poszłam i zasłoniłam białą zasłonę i stanęłam przed dużym lustrem.
Przebrałam się w sukienkę, na manekinie wyglądała ładnie, ale czy na mni też ? Nie wiem.
- Emmo, przebrałaś się już ? - Usłyszałam głos Nathana. - Tak już. - Odsłoniałam zasłonę, zauważyłam Nathana siedzącego przed moją przymierzalnią. Odwróciłam się
- Czy ja nie wyglądam w tym gru-. - Spojrzałam się na Nathana, który siedział i się we mnie wpatrywał. - Nie zła z ciebie dupa. Znaczy ślicznie wyglądasz słoneczko. - Oparłam dłoń o o jedno biodro i Przewróciłam oczami.
- Czyli się tobie podoba? - Podeszłam powolnym krokiem i usiadłam mu na kolanach. - Nie ważne, w czym będziesz. Zawsze wyglądasz ładnie. Musisz o tym wiedzieć. - Przechiliłam głowę i uśmiechnęłam się do niego bawiąc się jego włosami. Następnie Nathan się we mnie wtulił, a ja go przycisnełam do mojej piersi.
Pani podała nam rachunek.
- 1567 euro. - Nathan przyłożył kartę, a ja na sam dźwięk tej cyfry, wytrzeszczyłam oczy.

Czarna Suknia Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz