🥀~Rozdział 24~🥀

58 11 0
                                    

🥀~Walka~🥀

Perspektywa Christopher

Kiedy spotykamy tą jedyną osobę, robimy wszystko, żeby się czuła przy nas bezpieczna i staramy się ją chronić przed każdym złem. Ale jednak nie zawsze jesteśmy chronić ją przed najgorszym. Samych nas...

Gdy byliśmy już blisko miejsca, czujniki wykryły od razu wrogów. Przełknąłem ślinę i spojrzałem na sekundach na pozostałych, którzy również dostali raporty. Mieliśmy się zaraz zmierzyć z ostatecznością.

Jak mogłem się spodziewać nie było ich dużo, tylko trzy samoloty, a na czele leciał sam człowiek, który nas uwięził. Heksan Daliar jak się dowiedziałem był uważany za czarną owce w rodzinie, zawsze podążał swoimi ścieżkami i mało kiedy słuchał kogoś.

Gdy to czytałem nie byłem z tego zadowolony, szczerze mówiąc był podobny do mnie. Ja robiłam tak samo, oprócz podrywania. Jednak z jednej strony go rozumiałem, ja również pragnąłem uwagi ojca, który miał mnie gdzieś i nie było dnia, w którym mnie przeklinał.

— Jesteście gotowi? — zapytałem.

— Tak.

— W końcu się od płacimy.

— Robimy wszystko zgodnie z planem.

Kiedy byliśmy już blisko siebie przy wrogu, każdy z nas poleciał w inną stronę. Stare taktyki zawsze działają, jednak oprócz początkowych samolotów naleciało kolejnych trzech.

— Jasna cholera, róbcie uniki i to co pamiętacie, jak się urwę im to wam pomogę — powiedziałem, miałem nadzieję, że dadzą radę.

Już na ogonie miałem dwóch, a jeden wysłał w moją stronę rakiety, oprócz tego ten drugi przygotowywał się do strzałów. Odpaliłem flary, po czym poszybowałem w dół. Oni zrobili to samo, a gdy byli blisko mnie, w zniosłem się, dzięki czemu znalazłem się za nimi. Odpaliłem rakiety i jedna trafiła wroga, niestety jeden mi uciekł, ale to nie było istotne, musiałem pomóc moim kompanów. Piloci dawali radę, ale nigdzie nie widziałem Christal.

Dopiero, gdy się w zniosłem zobaczyłem ją, miała na ogonie jednego wroga, ale ciężko było jej się wyrwać, dlatego poleciałem i zacząłem strzelać, ale musiałem uważać, żeby jej nie trafić.

— Dziękuję — usłyszałem i lekko się uśmiechnąłem.

Ruszyliśmy do pilotów, ale drogę nam przecięły kolejne samoloty, nie miałem pojęcia skąd się biorą i kto huk tak szalony, żeby pomagać temu szaleńcowi. Byłem ciekawy, gdzie on się podziewa. Miałem źle przeczucia i czułem, że to dopiero początek, a nasze wsparcie jeszcze nie dotarło.

— Christopher, słyszysz mnie? — usłyszałem w słuchawce Sonniego, przez co czułem, że jesteśmy już w czarnej dupie.

— Tak.

— To pułapka, uciekajcie stąd...

I to było na tyle, ale my nie mieliśmy już, jak uciec. Musieliśmy walczyć do końca. Nawet jeśli mogliśmy już nie wrócić, miałem nadzieję, że chociaż ktoś będzie o nas pamiętać...

*******************
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie i dawanie gwiazdeczek. Wiele to dla mnie znaczy ❤️

"𝐖 𝐩𝐨𝐰𝐢𝐞𝐭𝐫𝐳𝐮"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz