🥀~Rozdział 4~🥀

135 18 6
                                    

🥀~Powietrze~🥀

Perspektywa Christophera

Powiedzieć, że byłem wkurzony to było mało, złość mnie rozsadzała od środka. Nie dostałem wcale takiego samolotu jak chciałem. Jego magazynek miał zaledwie pięćdziesiąt strzał i jedną rakietę, do tego ogarnąłem, że radio ledwo działało, byłem w dupie za przeproszeniem.

Kiedy byłem w powietrzu zacząłem się zbliżać do miejsca, gdzie zaginął samolot, obniżyłem lot, tak, że prawie zrównałem się z morzem. Nie był to zbytnio bezpieczny manewr, ale chciałem choć coś znaleźć.

I najgorsze, że znalazłem, ale nie to co chciałem. Za mną zaczął lecieć kolejny myśliwiec, ale dobrze wiedziałem, że wcale nie przyjacielski.

— Sonny słyszysz mnie? — zapytałem i miale nadzieję, że jednak ktoś czuwa nade mną.

— Przerywa mi ciebie, ale widzę na radarze, że jakoś degenerat siedzi ci na ogonie. Do póki nie strzela to wystrasz go. Jesteś już w punkcie, gdzie zaginął samolot.

— Dzięki, jakbym sam tego nie wiedział — prychnąłem i odwróciłem się na siedzeniu, żeby zobaczyć czy nie celuje, ale dobrze wiedziałem, że zaraz to może się zmienić. — Znalazłeś mnie dobrze, to teraz mnie złap — warknąłem i ruszyłem do góry.

Jedną z najlepszych tak tych, jakich się nauczyłem było latanie pod słońce. Kiedy miałem pewność, że mnie nie widzi, zmniejszyłem lot i sam znalazłem się za nim.
Uśmiechnąłem się lekko, ale to nie było długie, nagle między nami przeleciał inny samolot.

— Świetnie jeszcze wezwali posiłki — chciało mi się śmiać, ale nie miałem na to czasu, bo jego kolega wypuścił rakietę i musiałem puścić flary. — Sonny! Nie wiem co robisz ale przydałoby mi się wsparcie!

— Christopher, tracę z tobą połączenie — usłyszałem, a w duchu zakląłem.

— Czyli jak za starych czasów, nie zawiedź mnie i ty. Pobawimy się z nimi, ale wytrzymaj — mówiąc to zacząłem sam atak.

Mieli mnie, jak na widelcu musiałem uciec, albo odpowiadać ogniem. Jednak miałem zbyt stary samolot, nie mogłem strzelać na oślep....

Perspektywa Federico

Słyszałem, jak w radiu podają nowe informacje, ale gdy usłyszałem o kolejnym zaginionym myśliwcu, przestałem robić obiad. Musiałem pod głosić.

— Jestem teraz wraz z Sonnym Clarkiem, który był odpowiedzialny za to, żeby pilnować samolot, proszę opowiedzieć co się stało? — wyznała kobieta, a moje serce zaczęło mocniej bić.

— Na początku wszytko działało, kiedy znalazł się w punkcie zaginięcia, wszystko zrobiło się czarne. Sygnał zgasł, ale to nie było możliwe, bo mieliśmy dane, że jest w powietrzu, dopiero, gdy naleciały dwa wrogie samoloty... Nie mamy pewności, czy kapitan zginął, ale już jest wysłana ekipa ratunkowa. Możecie mi wierzyć, że Christopher jeszcze do nas wróci.

Kiedy to usłyszałem, nóż który trzymałem w ręce mi wypadł. To nie mogła być prawda. Wiedziałem, że pewnego ten chłopak się przeliczy, ale myśl, że go nie zobaczę...

Proszę synku, jeśli mnie słyszysz wróć do nas, muszę Ci powiedzieć tak wiele rzeczy, a najbardziej, że jestem dumny z ciebie...

********************
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie i dawanie gwiazdeczek. Wiele to dla mnie znaczy ❤️

"𝐖 𝐩𝐨𝐰𝐢𝐞𝐭𝐫𝐳𝐮"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz