Rozdział 7

5.5K 346 6
                                    

Mia

Weszłam do baru i zatrzymałam się przy ladzie, gdzie zaledwie kilka kroków ode mnie Billy podawał piwo lokalnym pijaczkom. Nie chciałam mu przeszkadzać dlatego czekałam aż sam do mnie podejdzie a wiedziałam, że prędzej czy później to zrobi.

Zastanawiałam się czy przyjazd tutaj i proszenie go o przysługę to dobry pomysł jednak patrząc na to jak się do mnie odnosił wiedziałam, że będzie idealną osobą, aby mi pomóc. Zrobiłby nie tylko dla mnie, ale dla każdej innej osoby. Czy to znajomej czy obcej. Taki już był i podziwiałam go za to.

- Cześć. Co mogę ci dzisiaj podać? – zapytał pochylając się w moją stronę. Jak zwykle jego nieodłączna koszula hawajska robiła niesamowite wrażenie na tle wiejskiego baru i ludzi w koszulach w kratę. Było to tak bardzo inne, ale w pozytywnym sensie.

- Możemy porozmawiać? – zapytałam cicho nie chcąc, żeby ktoś mnie usłyszał. Ta sprawa wymagała wielkiej dyskrecji z jego strony.

- Coś się stało? – zmarszczył oczy przyglądając mi się uważnie.

- Mnie nic nie jest. – pokręciłam głową.

- A komu jest? – trafił w punkt.

- Możemy porozmawiać, gdzie nikt nas nie usłyszy?

- Chodź na zaplecze – machnął na mnie ręką. Ruszyłam za nim krocząc pomiędzy stołami kuchennymi przy których stał starszy mężczyzna. Kiedy się odwrócił zrozumiałam, że to jedna z osób których nie miałam okazji poznać. Spojrzał na mnie zaskoczony, ale nic nie powiedział. Za to ja pomachałam mu ręką, kiedy znikaliśmy za kolejnymi drzwiami.

- Dziękuję, że znalazłeś dla mnie czas – rozejrzałam się po zagraconym papierami małym pomieszczeniu. Dwa małe okienka przy samej górze sufitu zapewniały niewiele światła, ale było w tym coś tajemniczego i ciekawego.

- Dla ciebie zawsze. – usiadł za biurkiem. – Co mogę dla ciebie zrobić?

- Nie szukasz może pomocy w barze?

- Może i szukać a co? Nie podoba ci się praca lekarza?

- To nie dla mnie – zacisnęłam mocno pieści.

- A czy ten ktoś potrzebuje pomocy?

- I to jak – wypuściłam szybki oddech czując jak moje płuca rozszerzają się pod wpływem ulgi. Wiedziałam, że mi pomoże. Miał to wypisane na twarzy.

- W takim razie ma pracę. Kiedy ją poznam? – zapytał nie z ciekawości a raczej dlatego że po prostu chciał się przygotować na jej przybycie.

- I tu mamy rzecz, o której musimy porozmywać. – spojrzałam na niego chcąc, żeby znał powagę sytuacji. – Przywiozę ją w nocy i potrzebuję miejsca, gdzie będzie się mogła zatrzymać.

- Rozumiem, że u ciebie nie może – dopowiedział.

- Lepiej, żeby nie przebywała z taką ilością mężczyzn – zaznaczyłam.

- Rozumiem – zacisnął mocno szczękę.

Billy jest mądrym człowiekiem i do razu zorientował się co się święci, lecz pomimo tego nie powiedział, że jednak nie pomoże.

- Dziękuję Billy – byłam mu naprawdę wdzięczna za to, że tak bardzo chciał pomóc. Nie pytał o szczegóły czym zyskał mój szacunek.

- Na górze baru mamy wolny pokój. Nie jest to jakiś luksus, ale jak się go odmaluje i wysprząta to będzie się nadawał do zamieszkania.

- Jesteś cudowny.

- Powiedz to mojej żonie. – wykrzywił usta w obrzydzeniu. – Postanowiła, że przechodzę na dietę i wszędzie znajduję warzywa, owoce i zdrowe jedzenie.

#1.My chanceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz