Rozdział 30

4.6K 297 7
                                    

Mika

- I jak? – zapytał patrząc na mnie niepewnie.

- Dziwnie, ale w pozytywny sposób – oznajmiłam słysząc jego głos bez żadnych zakłóceń. Poruszyłam głową w prawo i w lewo przystosowując się do aparatu słuchowego.

Nie wiem, jak udało mu się załatwić to tak szybko, ale z samego rana już byliśmy pod przychodnią a co za tym idzie obudził mnie w środku nocy oznajmiając, że musimy gdzieś jechać. Byłam tak bardzo zaspana, że musiał pomóc mi się ubrać i zaprowadzić do samochodu. Dopiero gdzieś tak w połowie drogi i dwóch kubkach kawy doszłam do siebie.

Zostałam przyjęta jako pierwsza, gdzie zostałam ponownie zbadana a na koniec wykonano mi odlew ucha. Zwykle na aparat trochę się czeka, ale i tym razem byłam na szczycie listy. Po zaledwie kilku godzinach mogłam się pochwalić swoim nowym dobytkiem.

- Z początku może być dziwnie się do niego przyzwyczaić, ale dwa tygodnie i nawet nie będzie go pani czuła – uśmiechnęła się do mnie lekarka. – Oczywiście rutynowo co pół roku przyjeżdża pani na badanie słuchu czy się, aby nie pogarsza.

- Przyjedziemy – odpowiedział za mnie Manolo odbierając od niej kartkę z terminem następnej wizyty.

- Dziękuję – zwróciłam się do kobiety.

- Nie ma za co. Proszę o siebie dbać.

- Już ja o nią zadbam. – Manolo wziął mnie za rękę i wyprowadził z budynku.

Tuż po wyjściu chłonęłam każdy dźwięk, który był o wiele wyraźniejszy, ale co uderzyło mnie najbardziej był czysty. Nie umiem tego inaczej określić. To jakbym narodziła się na nowo a to za sprawą tego małego urządzenia.

- Zadowolona? - dopytał chociaż widział uśmiech na mojej twarzy. Nie chciałam tego mówić głośno, aby nie podbudować jego ego, bo jeszcze mi tu wybuchnie, ale miał rację. Nie powinnam się tak wzbraniać przed tą wizytą.

- Może być. – odparłam niezobowiązująco.

- Przecież widzę tego banana na twarzy -przyciągnął mnie do siebie.

- No dobra – burknęłam tym razem przyznając mu rację. Niech się cieszy chociaż raz. – Miałeś rację i zanim coś jeszcze powiesz wiedz, że nigdy więcej tego ode mnie nie usłyszysz.

- Kobiety – pokręcił zdegustowany głową jednak wiedziałam, że żartuje. Gdyby tak nie było na ustach zamiast uśmiechu miałby zupełnie coś innego.

- Jak tu ich nie kochać. Za charakter, charyzmę i dobre serce – dopowiedziałam za niego drocząc się z nim.

Coś tam wyburczał i zamilkł. Ruszyliśmy w stronę samochodu stojącego na tyłach parkingu. Manolo zamiast postawić go bliżej wejścia stwierdził, że tam na końcu w cieniu będzie mu lepiej. Jak widać miał rację. Żar lał się z nieba sprawiając, że miałam wrażenie jak moje ciało się roztapia. Normalnie taka pogoda była nierealna dla mnie, ale najwidoczniej jemu nie przeszkadzała. Samochód stojący w cieniu, gdyby mógł też by mu podziękował.

- Musimy pojechać w jeszcze jedno miejscu – rzuciłam, kiedy otworzył samochód kluczykami. Spojrzał na mnie znad samochodu pytając:

- Gdzie?

- Do szeryfa – oznajmiłam.

- Dobrze.

- I nic? Żadnych pytań? – wsiadłam do samochodu nie mogąc rozgryźć jego powagi.

#1.My chanceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz