Rozdział 23

4.7K 275 5
                                    

Mika

Od powrotu z biwaku minął ponad tydzień, ale w dalszym ciągu nie mogłam zapomnieć o tym co powiedział mi wtedy Manolo. „Wyjdź za mnie" – te słowa nadal krążyły w mojej głowie coraz bardziej mnie irytując. Przez to nie mogłam skupić się na pracy do tego stopnia, że pomyliłam karty pacjentów i o mało co nie przepisałam nie tych leków co trzeba. A to był dopiero początek.

Jak tak dalej pójdzie to nie będę mogła normalnie funkcjonować do czasu aż się nie zgodzę czego bardzo chciałam. Racjonalne myślenie odeszło w niepamięć a zastąpiło ją wszechogarniające pragnienie, aby poddać się chwili i biec za nią.

Zawsze wszystko z początku analizowałam, planowałam kolejny krok poza moim spontanicznym pomysłem, aby przenieść się jak najdalej od Brandona i jego nowej narzeczonej. Byłam wściekła, ale teraz czułam wdzięczność, że moje życie tak się potoczyło. Nie wyobrażałam sobie, aby być gdzieś indziej niż tutaj. W miejscu, gdzie czułam się sobą.

Kiedy ostatni z pacjentów wyszedł zaszyłam się w swoim gabinecie, aby naprawić to co zepsułam. Od początku zaczęłam sprawdzać wszystkie karty chcąc się upewnić, że nie popełniłam żadnego błędu w wypisywaniu recept i zaleceń. Na szczęście okazało się, że wszystko jest w porządku.

Kończyłam sprawdzanie ostatniej karty, kiedy drzwi mojego gabinetu otworzyły się z głośnym skrzypnięciem. Byłam tak skupiona na tym co robiłam, że nawet nie podniosłam głowy do góry.

- Soniu już kończę i wychodzę – powiedziałam nie chcąc, żeby znowu tu przyszła twierdząc, że za dużo pracuję. Chyba zapomniała o tym, że po to właśnie tu byłam.

- Wiedziałem, że mam w sobie to coś, ale żeby pomylić mnie z kobietą! – słysząc jego oburzony ton podniosłam na niego wzrok.

- Co tu robisz?

- Gdybyś odebrała telefon to byś wiedziała – zamknął za sobą drzwi i żwawym krokiem ruszył w moją stronę.

Uważnie śledziłam każdy jego ruch do czasu aż wyciągnął w moja stronę dłoń i zamknął kartę, którą kończyłam wypisywać. Jakby tego było mało podniósł mnie z miejsca i ściągnął mój fartuch, który po chwili odwiesił na oparcie krzesła.

- Co ty robisz?

- Na dzisiaj masz wolne. – oświadczył jakby to on mnie zatrudniał. Bo w sumie to była prawda, ale przebywając w przychodni to Sonia była moją przełożoną i dopóki ona nie powiedziała, że mam wolne to słuchałam się jej.

- Jeszcze nie.

- Mówię, że tak – uparł się a na jego ustach igrał wesoły uśmiech. – Sonia o wszystkim wie i kazała ci powiedzieć, że masz się dobrze bawić.

- Idziemy, gdzie?

- Na festyn.

- Manolo nigdzie nie idę – westchnęłam chcąc się odsunąć, ale mi na to nie pozwolił.

- Idziesz.

- Chcesz to idź sam – zaparłam się, kiedy chciał ruszyć do wyjścia.

- Czemu się tak upierasz? Wstydzisz się, że zobaczą nas razem? – wyczułam, że za tym pytaniem kryje się więcej. Czyżby go zraniła?

Spojrzałam mu głęboko w oczy przekonując się, że miałam rację. Był przygaszony moimi słowami, ale nie o to tutaj chodziło. Nie wstydziłam się z nim pokazywać, ale nie lubiłam, jak ludzie patrzyli się na mnie z byle jakiego powodu. Czułam się wtedy jakbym nie była godna przebywać w ich towarzystwie.

#1.My chanceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz