Rozdział 2

6K 328 6
                                    

Manolo

Rozpierała mnie duma na myśl co teraz robiłem. Zapewniałem żołnierzom odpowiednie szkolenia tak aby po powrocie na wojnę mogli je wykorzystać. Nic bardziej mnie nie wkurwiło jak to, że my młodzi zostaliśmy wrzucani do wojska a tam trenowano nas jak psy. Rozumiałem, że to ma nas nauczyć dyscypliny i walki o przetrwanie, ale tym sposobem nie wykorzystywaliśmy całego naszego potencjału.

Nie było czasu na to, aby nauczyć się wszystkiego. Dopiero na wojnie okazywało się jak bardzo myliliśmy się jak to wygląda. Ludzie ginęli od przyjacielskiego ognia, bo byli za mało wyszkoleni i dlatego ten projekt był dla mnie ważny.

Zbudowana placówka szkoleniowa miała za zadanie nauczyć młodych ludzi tego czego nie mieli czasu nauczyć się podczas treningów. Uczyliśmy ich wszystkiego od podstaw jak w szkole, a kiedy ktoś nie mógł sobie poradzić powtarzaliśmy to do czasu aż załapał.

To nie był jedyny cel otworzenia przeze mnie placówki. Można było tutaj się podszkolić, ale przejść od nowa wszystkie testy. Kontuzje, nieodpowiednie zachowanie, niesubordynacja sprawiała, że każdy lądował tutaj.

Teren udało mi się pozyskać dzięki koneksjom Billego który z kolei miał kontakty w Waszyngtonie. Dzięki temu burmistrz nie miał nic do gadania i musiał odpuścić. W zaledwie rok powstał wyspecjalizowany ośrodek zapewniający wszystko czego potrzebowaliśmy począwszy do siłowni a skończywszy na strzelnicy.

Brakowało nam tylko jednego. Lekarza, który zająłby się poważnymi ranami jakie odnoszą żołnierze podczas szkolenia. Moja ciotka nie zawsze mogła przyjechać od razu po telefonie a to przysparzało nam problemów. Zatrudnienie lekarza na miejscu było dobrym wyjściem, dlatego przystałem na jej propozycję.

Jakie było moje zaskoczenie, kiedy wyszliśmy, aby wypić na spokojnie drinka a spotkałem małą blondynkę z niebieskimi oczami. Naszego lekarza, ale o tym Sonia zapomniała mi powiedzieć, zwłaszcza że miał być on mężczyzną. Kobieta nie nadawała się do mieszkania wśród tylu mężczyzn, zwłaszcza że przez to będą problemy. Stwierdziłem jednak, że tym będę się przyjmować, jak przyjdzie pora.

Rozmowa szła gładko chociaż coś mi się w niej nie podobało. Dopiero wzmianka o tym, że jej chłopak był wojskowym dała mi do myślenia.

- Serio jesteście rodziną? - wyszeptała do mojej ciotki zapewne nie zdajać sobie sprawy, że i tak powiedziała to zbyt głośno.

- Jesteśmy - odpowiedziałem za nią. - A co?

- Oni są mili - wskazała ręką ma mojego wuja i ciotkę.

Zacisnąłem mocno szczękę, aby nie palnąć czegoś głupiego. Ta kobieta miała charakterek a sądząc po tym jak na mnie spojrzała będą z nią problemy. I to niejedne.

W sumie wyglądała niczego sobie aż miałem ochotę powiedzieć Lukowi, żeby się odsunął. Nigdy do żadnej kobiety nie czułem tego co do niej. Czystą i zaborczą zazdrość.

- Ja też jestem miły - oznajmiłem.

Kiedy chłopaki wybuchli śmiechem kobieta do nich dołączyła. Miała czysty i piękny śmiech, w którym każdy by się zakochał.

- Chodźmy Mikaela, bo nigdy nie porozmawiamy - Sonia złapała ją za dłoń i pociągnęła w stronę stołów na środku pomieszczenia.

- Nie idź jeszcze - wyjęczał Luke z zawiedzioną miną.

- Luke - warknąłem. - Siadaj na dupie - sam zająłem miejsce zwolnione przed chwilą przez moją ciotkę.

- Co ty taki drażliwy? - przyjrzał mi się.

#1.My chanceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz