Rozdział 11

6.1K 367 9
                                    

Mika

Nie rozmawiałam z Manolo od kilku dni, ale nie mogłam ciągle go unikać, zwłaszcza że dzisiaj przyjeżdżali nowi żołnierze na szkolenie, dlatego wyszłam z domu ruszając w stronę budynku, w którym mieściło się jego biuro.

Weszłam do środka i zobaczyłam pełno plecaków jak i toreb sportowych. Przy ścianach stało ponad dziesięciu mężczyzn ubranych w mundury wojskowe.

- Kogo my tu mamy – zabrzmiał z bok głos jednego z nich.

- Nie radzę – posłałam mu słodkie spojrzenie podszyte chęcią zemsty, jeśli zrobi jeszcze jeden krok.

Nie miałam ułatwionego zadania, bo musiałam się pomiędzy nimi przepychać. Niektórzy z nich w ogóle nie zwracali na mnie uwagi, ale kilka osób śledziło mnie w drodze do gabinetu Manolo.

W końcu udało mi się do niego przepchnąć i wejść do środka.

- Mikaela? – zapytał zaskoczony.

- Tak ma chyba na imię co nie? – odarłam ironicznie ruszając w jego stronę. – Potrzebuję ich dokumentacji.

- Po co?

- Nie wiem jak ty, ale ja wolę wiedzieć kto i kiedy był ranny, czy był chory i czy szczepienia są aktualne. – po to chyba mnie zatrudnił.

- Chcesz ich wszystkich przebadać?

- Tak – pokiwałam głową. – Stwierdziłam, że skoro i tak mam wiele wolnego czasu to mogę wszystko posprawdzać. Tobie też wyjdzie to na dobre.

- Czyżby? – odchylił się na oparcie fotela.

- Tak bo nikt się do ciebie nie doczepi, jeśli wyszłoby na jaw, że ktoś z nich może być chory i to ukrywa albo zachoruje w trakcie pobytu tutaj a coś mu się potem stanie. Wiesz, że wtedy to wszystko spadnie na ciebie.

- Dam ci ich karty – otworzył szafę za sobą i zaczął wyciągać z nich dokumenty w teczkach. Położył wszystko przede mną.

- Dziękuję – wyciągnęłam po nie ręce, ale wtedy on położył na nich swoje.

- Możemy porozmawiać?

- Nie ma o czym - wyszarpałam dłonie.

Lepiej było zakończyć to teraz i nie roztrząsać tego. Po co to robić, skoro i tak nic by to nie dało. Ruszyłam do wyjścia nie mogąc spojrzeć mu w twarz.

Nie mogłam poradzić sobie ze wszystkimi uczuciami jakie do nich żywiłam. Znałam go tylko kilka dni a zdawało mi się, że rozumiemy się bez słów. To mnie niepokoiło.

- Poczekaj – chwycił mnie za ramię zanim dotarłam do wyjścia. Obrócił mnie do siebie przodem trzymając mnie i nie pozwalając uciec.

- O co chodzi? – starałam się, aby mógł głos nie zdradzał jak roztrzęsiona byłam. Wystarczył jego dotyk, aby przestała nad sobą panować. Już teraz nie było mi łatwo czując ciepło bijące od jego dłoni.

- O nic tylko... - patrzył na nasze splecione dłonie. – Kurwa nie umiem o tym mówić – zirytowany przeczesał włosy palcami.

- Nie roz...

Jego usta spadły na moje zaskakując mnie całkowicie. Przyciągnął mnie w swoje ramiona ściskając pomiędzy nami moje dłonie z teczkami. Nawet jakby chciałam to nie miałam, jak go odepchnąć, ale w tej chwili myślałam tylko o tym jak go dotknąć.

- Nie ułatwiasz mi – wyszeptałam, kiedy zakończył pocałunek, ale nie odsunął się ode mnie.

- Czego ci nie ułatwiam?

#1.My chanceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz